Pressence Public Relations Pressence Newsletter Numer 100 / 1 grudnia 2010
Wydawca: Bogusław Feliszek biuro@pressence.com.pl www.pressence.com.pl


PRESSENCE NEWSLETTER
© Pressence Public Relations


Liczba prenumeratorów - 625 osób


Otrzymujesz ten newsletter, ponieważ poprosiłeś o to Pressence Public Relations na stronie internetowej www.pressence.com.pl i zapisałeś się na naszą listę subskrypcyjną.

Przekaż proszę nasz magazyn (e-zine) każdemu z Twoich znajomych, którzy tak jak Ty dbają o swój wizerunek, wiarygodność i dobre imię, pragną więcej sprzedawać produktów lub usług, chcą promować społecznie pożyteczną ideę.

Jeśli ktoś wykorzystał ten adres e-mail bez Twojej zgody, prosimy o kontakt: newsletter@pressence.com.pl.

OCHRONA PRYWATNOŚCI: Pressence Public Relations nie udostępni nikomu Twojego adresu e-mail. Słowo.






JASNYCH I CIEPŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA


Przychylności wszechświata, siły w ramionach i czystego ognia w sercu, co ogrzeje wszystko wokół Ciebie szczęściem i radością.

- Bogusław Feliszek, Pressence Public Relations

PS. Chcesz posłuchać mojej ulubionej świątecznej piosenki? Kliknij tutaj :-)





100. NUMER PRESSENCE NEWSLETTER


Tak, to prawda. To setny numer Pressence Newsletter.

Premierowy numer ukazał się 1 stycznia 2002. Do 1.11.2004 był dwutygodnikiem. W czasie 15.11.2004-1.07.2008 biuletyn był zawieszony, ukazał się tylko jeden numer 1.05.2006. Od 1.07.2008 Pressence Newsletter jest miesięcznikiem.

Z tej wyjątkowej okazji przygotowałem wybór stu najlepszych artykułów z poprzednich wydań. Zapraszam do lektury tutaj.

PS. Serdecznie dziękuję za prenumerowanie i czytanie Pressence Newsletter :-)





MEDIA GAPA - GRUDZIEŃ 2010


"Prezydent Komorowski nie będzie dzielił Polaków na dobrych i złych." - prof. Tomasz Nałęcz, doradca prezydenta RP. TVN 24 "Piaskiem po oczach", 26.11.2010.

Media Gapa to osoba, która zapomina, że powtarzanie w mediach fałszywych, negatywnych i niesprawiedliwych oskarżeń, komentarzy i spekulacji zwiększa ryzyko wprowadzenia ich do debaty publicznej oraz zmniejsza kontrolę nad tym co się o niej mówi, jak się ją postrzega i jak to wpływa na jej reputację.





MEDIA GAPA 2010

"Nikogo nie obraziłem..."

"Nie złamałem zasad..."

"Nie brałem żadnych łapówek..."

Zapraszam serdecznie do wspólnego wyboru Media Gapy 2010.

Media Gapa to osoba, która zapomina, że powtarzanie w mediach fałszywych, negatywnych i niesprawiedliwych oskarżeń, komentarzy i spekulacji zwiększa ryzyko wprowadzenia ich do debaty publicznej oraz zmniejsza kontrolę nad tym co się o niej mówi, jak się ją postrzega i jak to wpływa na jej reputację.

Nominacje otrzymali:

1. "Nigdy nie przyjmowałem żadnych łapówek." - Jerzy Szteliga, były poseł SLD, oskarżony o korupcję w aferze z ubezpieczaniem Elektrowni "Opole", Nowa Trybuna Opolska, 8.01.2010.

2. "Nie byłem załatwiaczem, czy lobbystą działającym na rzecz kogokolwiek." - Mirosław Drzewiecki, były minister sportu, przed sejmową komisją śledczą ds. zmian w ustawie hazardowej, 28.01.2010.

3. "Żadnej, podkreślam żadnej decyzji w Ministerstwie Środowiska nie załatwiałem." - Marcin Rosół, były szef gabinetu politycznego byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, przed sejmową komisją śledczą ds. zmian w ustawie hazardowej o tym, że nie pomagał Ryszardowi Sobiesiakowi w związku z budową wyciągu narciarskiego w Zieleńcu, 18.02.2010.

4. "Szczerze przepraszam wszystkich, którzy poczuli się urażeni. Nigdy nie uważałem, że Polska to dziki kraj, natomiast mam zastrzeżenia do niektórych ludzi." - Mirosław Drzewiecki, były minister sportu. TVN 24, "Kropka nad i", 31.03.2010

5. "Tak więc ja osobiście nie widzę powodów do niepokoju o losy tego dochodzenia." - Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych, o śledztwie w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010. PAP, 30.04.2010

6. "Poeta Marek Majewski recytując swój wiersz, bardzo ogólnie nawiązując do polityki, do przeszłości, Andrzej Wajda mówiący o swoich doświadczeniach z ostatniego tygodnia czy Władysław Bartoszewski oceniający charakterystycznym dla siebie językiem nikogo nie obrazili, nie urazili." - Małgorzata Kidawa-Błońska, rzeczniczka sztabu Bronisława Komorowskiego. Polska The Times, 19.05.2010.

7. "Nie uprawiamy kłamstwa w kampanii wyborczej, te słowa sprawiły nam dużą przykrość, mam nadzieję, że pan marszałek te słowa, przykre dla nas, odwoła." - Joanna Kluzik-Rostkowska, szefowa sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego. PAP, 14.06.2010.

8. "Nie mam zamiaru podawać się do dymisji." - Michał Boni, szef doradców premiera. PAP, 1.08.2010.

9. "W PAŻP nie panuje nepotyzm." - Krzysztof Banaszek, prezes Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Rzeczpospolita, 30.08.2010.

10. " [...] Nie złamałem zasad, nie kierowałem się własnym dobrem, nie postępowałem egoistycznie." - europoseł Marek Migalski, po wykluczeniu z delegacji PiS w ECR. Blog http://migal.salon24.pl/, 3.09.2010.

11. "Nie będę robił niczego, co jest niezgodne z prawem. Finansowanie będzie transparentne, a sprawozdania jawne. Nie mam nic do ukrycia." - Janusz Palikot, poseł i były polityk PO, o finansowaniu założenia partii. Polska The Times, 13.10.2010.

12. "Prezydent Komorowski nie będzie dzielił Polaków na dobrych i złych." - prof. Tomasz Nałęcz, doradca prezydenta RP. TVN 24 "Piaskiem po oczach", 26.11.2010.

Wybierając Media Gapę 2010 zaznacz wypowiedź, która - Twoim zdaniem - najbardziej zaszkodziła jej autorowi. Możesz wybrać tylko jeden cytat. Aby zagłosować na jednego z 12 kandydatów do tytułu Media Gapa 2010, kliknij tutaj.

Pełna lista niefortunnych wypowiedzi jest tutaj.

Wyniki będą podane w styczniowym numerze Pressence Newsletter.





W numerze

  1. Taniec kobry z mangustą, czyli 10 sterowników nowego public relations
  2. Komunikacja z inteligentnym tłumem online
  3. 7 porad jak zarządzać kryzysem na Facebooku
  4. Największy mit w zarządzaniu kryzysem
  5. 6 reporterskich metod wymuszenia udzielenia informacji
  6. Naprawdę przeszedłeś szkolenie medialne?
  7. Twoje perfekcyjne wady - prawdziwe czy wymyślone?
  8. Pytający słuchacze to zaangażowani słuchacze
  9. Subiektywna ocena wystąpienia publicznego
  10. Uśmiechnij się



1. Taniec kobry z mangustą, czyli 10 sterowników nowego public relations

W tańcu możesz sobie pozwolić na luksus bycia sobą.
- Paulo Coelho

Public relations to trudne zajęcie – szef ocenia Ciebie wyłącznie na podstawie ostatniego materiału w mediach o Twojej firmie. To, co robisz często wygląda jak taniec kobry z mangustą, ale nie ma w tych pląsach tyle gracji, dobrej woli i wzajemnego szacunku.

Większość firm zajmuje się jakąś formę public relations, najczęściej pod nazwą marketingu, zasobów ludzkich lub obsługi klienta. Kłopot w tym, że pracownicy tych działów nie mają doświadczenia w udzielaniu wywiadów dla mediów, pisaniu informacji prasowych, organizowaniu konferencji dla dziennikarzy – nie wspominając o tworzeniu strategii PR czy zarządzaniu komunikacją kryzysową.

Nowe public relations

Nauka i sztuka public relations zajmują się wpływem na percepcję, a dokładniej, kształtowaniem wizerunku organizacji i budowaniem wzajemnie korzystnych relacji.

Każdy z nas tworzy własne wyobrażenia o świecie na podstawie odbieranych bodźców. Na treść tych informacji wpływają media, codzienne doświadczenia, rozmowy, interakcje i wiele innych czynników.

Oto dziesięć kluczowych sterowników kształtujących najbliższą przyszłość branży public relations:

1. Klienci agencji PR chcą coraz więcej.

Klienci traktują agencje public relations jak towar (sic!), który mogą łatwo zamienić innym. Winę za taki stan rzeczy częściowo ponoszą same agencje, które pozycjonowały siebie jako sprzedawcy "kota w złotym worku". Zbyt często firmy PR chcą być traktowane jak zewnętrzni doradcy nie dopuszczający klienta do procesu zarządzania jego reputacją i wizerunkiem. Takie podejście wyłącza klienta z procesu komunikacji PR (klienta interesują wyłącznie efekty, a nie to jak się do nich dochodzi) i ułatwia decyzję o zmianie agencji kiedy rezultaty są poniżej oczekiwań.

Klienci zawsze oczekiwali od praktyków public relations szerszej i głębszej wiedzy o ich branży niż od ludzi reklamy. Tylko dzięki tej wiedzy pracownicy agencji PR mogli odpowiadać na pytania dziennikarzy – w reklamie wystarczały perswazyjne jednokierunkowe przekazy. Jeśli agencje public relations mają równie skutecznie komunikować się z nowymi mediami, muszą dokładnie poznać psychograficzne wyróżniki poszczególnych grup docelowych.

Przyszłość należy do agencji, które potrafią z powodzeniem włączyć klienta do procesu tworzenia relacji opartych na autentycznym dzieleniu się wiedzą i doświadczeniem. Produkcja parówek nie zawsze zachęca do konsumpcji, ale klienci powinni mieć opcję wyboru: chcę lub nie chcę uczestniczyć w całym procesie komunikacji (od tworzenia przekazów do oceny rezultatów) - tylko wtedy klient rozumie co można i czego nie można osiągnąć.

2. Media się zmieniają.

Media masowe nigdy nie znikną. Społeczeństwo potrzebuje spoiwa jakim jest wspólny punkt odniesienia w publicznej debacie i działaniu – tym spoiwem są informacje i komentarze dostarczane przez masowe media. W tym samym czasie media dzielą się na coraz więcej kanałów i platform.

Nowa fala "dziennikarstwa obywatelskiego" obejmuje blogowanie i wysyłanie mediom zdjęć, nagrań video i audio. Autorzy najbardziej popularnych blogów (w sieci jest blisko 3 mln polskojęzycznych blogów) mają więcej czytelników niż niejedna internetowa redakcja poczytnej gazety. Badania potwierdzają duże zaufanie do wpisów na prywatnych stronach.

Praktyk PR komunikuje się dziś nie tylko z dziennikarzami, ale także administratorami witryn WWW, moderatorami grup dyskusyjnych i blogerami. To wymaga poznania zwyczajów, potrzeb i stylu myślenia tych grup. Każda ma kontakt z opinią publiczną (i wpływ na nią) - wszyscy zasługują na uwagę.

Media stały się sportem uczestniczącym, w którym dosłownie każdy - nie tylko zawodowi dziennikarze - może dzielić się swoimi opiniami. Jeśli "obywatelski przekaz" będzie ciekawy i ważny, jego autor szybko zdobywa popularność i... wpływ. 

3. Większy wpływ sieci społecznościowych.

Rola i wpływ mediów głównego nurtu (mainstream media) powoli maleje i nic nie wskazuje, że ten trend może się zmienić. Organizacje powinny szukać kontaktu z wpływowymi sieciami społecznościowymi i aktywnie się na nich udzielać. Ludzie formułują opinie i podejmują decyzje na podstawie tego co usłyszą od dobrze poinformowanych i zaufanych znajomych – nie tego, co mówią reklamy i media.

Trochę upraszczam, ale kiedyś każdy praktyk PR z dostępem do aktualnego katalogu mediów mógł wydedukować gdzie wysłać informację prasową i po lekturze kilkunastu gazet wiedział, którzy dziennikarze są najważniejsi dla jego klienta.

Inaczej rzecz ma się z blogerami. Ci, których blogi notują najwięcej odwiedzin i komentarzy nie muszą być najbardziej wpływowymi – grupa czytelników może być relatywnie mała. Identyfikacja prawdziwych (nie medialnych) liderów opinii poza Internetem jest jeszcze trudniejsza.

Wiodące firmy public relations oferują usługi wyszukiwania kluczowych liderów opinii w konkretnej dziedzinie i kontaktowania się z nimi. Public relations staje się powoli dyscypliną identyfikowania głównych graczy w kształtowaniu opinii na wybrany temat, docierania do nich i wywierania na nich wpływu – albo indywidualnie albo przez poznanie struktury ich sieci społecznościowej.

4. Interesy to konwersacje.

Słynna książka "Manifest Cluetrain" zawiera 95 tez - najbardziej znana mówi, że rynki są konwersacjami (markets are conversations) - klienci są ludźmi i chcą być traktowani jak ludzie. Firmy też zatrudniają ludzi. Dlaczego zatem w komunikacji używają sztucznego, napuszonego i oficjalnego języka? Polubisz kogoś kto przemawia językiem komunikatu prasowego? Jesteś zaskoczony tym, że ludzie nie przepadają za firmami, które skrzętnie unikają ujawnienia swego ludzkiego oblicza? Nawet najbardziej bezpretensjonalne, bezpośrednie i przebojowe reklamy nie tworzą klimatu do konwersacji.

Firmy muszą otworzyć się na konwersacje pomiędzy tymi, którzy dla nich pracują z tymi, którzy kupują ich produkty. Takie podejście jest oczywiście najeżone pułapkami, ale nie ma wątpliwości, że klienci lgną do organizacji, które umożliwiają naturalne, ludzkie interakcje i odsuwają się o tych, które z uporem maniaka demonstrują korporacyjną oziębłość i niedostępność.

5. Wielokierunkowe informacje.

Kiedyś przepływ informacji był jednokierunkowy – od organizacji do mediów i przez media do opinii publicznej. Dzisiaj informacje płyną we wszystkich kierunkach. Pod artykułami na internetowymi portalach gazet i magazynów widać odsyłacze do blogów, które je komentowały.

Gazety coraz częściej powołują się na wpisy na blogach i forach dyskusyjnych - czasem jest to podstawowe źródło informacji. Rośnie popularność przekazów audio i video (podcasty, transmisje video). Public relations do tej pory kojarzone było z przekazem słownym, ale trudno wyobrazić sobie skuteczną komunikację bez opanowania technologii nowych mediów.

Dziennikarze i producenci chcą wiedzieć czy jesteś dobrym rozmówcą – pokaż im to na video. Umieść na firmowej witrynie WWW lub blogu nagrania audio i video, prezentacje, filmowe informacje (VNR). Pokaż, że masz coś cennego i ciekawego do powiedzenia.

6. Transparentność i autentyczność.

Szczytem naiwności jest przeświadczenie, że w dobie Internetu można coś ukryć. Wszystkie ważne i ciekawe informacje rozprzestrzeniają się w blogosferze z szybkością pożaru afrykańskiego buszu. Informacje ujawnione przez portal WikiLeaks pokazały jak może być rozumiane stare hasło "wolność słowa".

W przeszłości można było pozwolić sobie na pewną dozę "wizerunkowej autokreacji" polegającej na tworzeniu obrazu wybiegającego trochę w przyszłość. Nowe środowisko komunikacyjne wymaga prawie absolutnej transparentności i związanej z nią autentyczności. Pracownicy, klienci, kontrahenci, inwestorzy mają dostęp online do kanałów komunikacji niemal na tych samych prawach jak największe korporacje - wszystkie niedokładności, przekłamania i manipulacje mogą być szybko ujawnione i skrytykowane.

Public relations nie polega na ukrywaniu prawdy lub manipulowaniu faktami, ale ułatwianiu dostępu do informacji. Najlepszym sposobem zdobycia i utrzymania zaufania jest maksymalna przejrzystość. To ogromna zmiana w dotychczasowym podejściu do public relations i kolosalne wyzwanie, ale ci, którzy nie wierzą w sensowność takiego podejścia niechybnie skazują się na utratę wiarygodności i dobrego imienia.

7. Specjalizacja i generalizacja.

Transparentność i autentyczność wymaga dwóch pozornie sprzecznych wyróżników: 1. głęboka specjalizacja, 2. szeroka generalizacja.

Specjalizacja wynika z potrzeby większej bliskości (intymności) kontaktów z klientami i interesariuszami. Klienci agencji PR chcą przekazania im wiedzy o komunikacji online i nie mają dużo czasu na eksperymenty i naukę. Praktycy PR muszą więc przystępować do każdego zadania z dużą znajomością branży i problemu (sprawy).

Z drugiej strony, praktyków PR musi cechować umiejętność wyciągania wniosków i szukania uogólnień. W erze autentycznej komunikacji znikają bariery pomiędzy różnymi dyscyplinami komunikacji. Jeżeli komunikacja marki ma być odbiciem unikatowego korporacyjnego kodu DNA i funkcjonowania firmy, tradycyjny podział na komunikację marketingową, public relations i reklamę traci rację bytu.

8. Marka pracownika.

Branża public relations jest pierwszorzędnym przykładem jak działa sieć generowania i przekazywania wartości: agencje PR, które zatrudniają najlepszych ludzi, zdobywają najlepszych klientów, którzy z kolei zdobywają silniejszą pozycją rynkową, zwiększają zyski i zatrudniają jeszcze lepszych fachowców. Krótko mówiąc, sukces agencji PR zależy od jakości i fachowości jej pracowników.

Agencje public relations muszą oswoić się z potrzebą wyrabiania marki indywidualnym pracownikom. Praktycy PR muszą wyjść z cienia, pokazać swoją osobowość i fachowość, żeby efektywnie pracować na rzecz swego klienta w transparentnym środowisku. Wielu klientów będzie to robić w oparciu o własne zasoby, ale nawet wtedy personel agencji PR będzie z nimi współpracować – i przy okazji kontaktować się z różnymi grupami otoczenia.

9. Agencje PR są omylne.

Wiedza zawsze pochodzi z doświadczenia, a doświadczenie z błędów.

Agencje muszą powiedzieć klientom – szczerze do bólu – o swej omylności. Tak – będą błędy. Nikt nie lubi mówić o swoich słabych stronach – pomyłki nie mają rodziców.

Powiem więcej, agencja może zrobić wszystko zgodnie z zasadami PR, ale ponieważ działa w bardzo złożonym i nieprzewidywalnym środowisku, nawet najlepsze działania mogą być źle odebrane przez otoczenie. Zadaniem agencji jest opracowanie planu zarządzania ryzykiem i kryzysem. Nikt nie przepada za przykrymi niespodziankami, ale każdy doceni plan działania w kryzysie.

10. Od aktywności do interaktywności.

Agencje public relations muszą pomagać swoim klientom w przejściu do interaktywnych kontaktów z otoczeniem – sama aktywność to już za mało. Kilka lat temu wystarczał PSR (Plan Szybkiego Reagowania). Obecnie potrzebne są modele interaktywnych kontaktów z otoczeniem ograniczające straty wywołane zaskakującymi i przykrymi niespodziankami. Firmy muszą nauczyć się komunikować z interesariuszami poza swoją strefą bezpieczeństwa.

Przejście od polityki informacyjnej opartej na publikacji komunikatów do autentycznych konwersacji i interakcji nie jest łatwe. Potrzebne są nowe procedury, parametry pomiaru, szkolenia dla kierownictwa i implementacja nowych technologii.

Ludzie public relations muszą zdobyć ekspercką wiedzę o sieciach społecznościowych, opracować narzędzia do analizy przepływu informacji w tych sieciach i pomiaru wzajemnego wpływu na siebie nowych i tradycyjnych mediów, zidentyfikować najczęściej cytowanych ekspertów i zrozumieć jak i dlaczego tematy pojawiające się w relatywnie mało znanych miejscach w Internecie (na przykład, anonimowy wpis na prywatnym blogu) w krótkim czasie zyskują popularność porównywalną z czołówką w Gazecie Wyborczej.

Konkluzja

Public relations to trudne zajęcie – duża część Twojej pracy przypomina starania aktora biegającego z jednego przesłuchania na drugie w nadziei, że w końcu zdobędzie wymarzoną rolę. Dziennikarze głośno – czasem niegrzecznie – nazywają praktyków public relations krętaczami, spryciarzami, bajerantami lub jeszcze gorzej.

Dziesięć sterowników nowego public relations wysoko stawia poprzeczkę wszystkim praktykom PR. Co ważne, wszystkie te sterowniki są wzajemnie od siebie zależne – nie można wybrać sobie dwóch lub trzech i pominąć pozostałe.

Innymi słowy, weszliśmy (wchodzimy?) w erę public relations na poziomie DNA – korporacyjna komunikacja musi być w 100% zgodna z kodem genetycznym organizacji.

Z drugiej strony, wymienione sterowniki dają fantastyczne możliwości wybicia się ponad przeciętność w konkurencyjnej branży public relations.

Góra



2. Komunikacja z inteligentnym tłumem online

Najbardziej charakterystyczną cechą tłumu jest "czcza gadanina".
- Søren Kierkegaard

W przeszłość odeszły czasy kiedy od napisania artykułu do druku mijało kilka godzin - dziś teksty są publikowane online zaraz po skończeniu przez dziennikarza ostatniego zdania. Krytyczna publikacja psuje wizerunek i reputację firmy i jej kierownictwa przez lata.

Przed nastaniem ery Internetu firmy przez lata korzystały z względnego luksusu zarządzania komunikacją kryzysową w cyklu 24 godzin. W większości sytuacji informacje o nowym kryzysie były zbierane przez dziennikarzy w ciągu dnia do wieczornych wiadomości w dziennikach telewizyjnych, potem nie schodziły z ust komentatorów przez kilka tygodni i szybko znikały.

Dzisiaj firmowe kłopoty i problemy błyskawicznie przeradzają się w kryzysy, a ich skutki organizacje mogą odczuwać w nieskończoność. Dlaczego? Bo żyjemy w świecie, w którym co sekundę pojawiają się tysiące informacji i komentarzy na blogach, grupach i forach dyskusyjnych i serwisach społecznościowych. Mamy do czynienia z sekundowym cyklem informacyjnym obserwowanym i komentowanym przez "inteligentne tłumy".

"Inteligentny tłum"

Inteligentne tłumy to grupy ludzi organizujących się dzięki komunikacji i technologii i współpracujących, aby osiągnąć wspólny cel. Terminu "inteligentny tłum" pierwszy użył Howard Rheingold w książce "Smart Mobs: The Next Social Revolution". Rheingold pisze: "Wpływ inteligentnego tłumu może być korzystny lub destrukcyjny, przez jednych wykorzystywany do wzmocnienia demokracji, przez innych do koordynowania ataków terrorystycznych."

Internet i media społecznościowe dramatycznie skróciły czas reakcji na kryzys. Dodatkowo, sztaby zarządzania kryzysem muszą brać pod uwagę złożoną i skomplikowaną sieć różnych kanałów komunikacji.

TERAZ

1. Problem (jeszcze nie kryzys) zaczyna się online. Każdy z dostępem do komputera i Internetu może umieścić na forum dyskusyjnym, blogu lub portalu społecznościowym dowolną informację. To umożliwia przekazanie komunikatu o kryzysie w dowolnej chwili - sekundy po jego wybuchu. Cyfrowi "reporterzy" często wyprzedzają tradycyjne media w zdobywaniu kryzysowych tematów.

2. Komentarze i opinie publikowane w Internecie zależą od zarządzania "inteligentnym tłumem". Konwersacje online mogą szybko rozgrzać wszystkich uczestników, rozniecając histeryczną mentalność "inteligentnego tłumu". Długość, ton i temperatura dyskusji prawie zawsze zależy od tego jak skutecznie zespół kryzysowy radzi sobie z tą grupą.

3. Reakcja opinii publicznej zależy od komunikacji. Rozwój wypadków zależy od przygotowania i doświadczenia zespołu kryzysowego. I jak w życiu - im lepsze przygotowanie, tym lepsze wyniki. Zasady zachowania się są jednak inne.

4. Ciągnie się... i ciągnie... i ciągnie... Informacja raz umieszczona w Internecie żyje wiecznie. Wyszukiwarki pracują non-stop. Archiwa są ogólnie dostępne. Także dokumentacja reakcji organizacji w kryzysie. Wszystkie wpadki mogą wpłynąć na spadek sprzedaży, nawet lata po wybuchu kryzysu.

KIEDYŚ

1. Problem (jeszcze nie kryzys) zaczynał się od telefonu. Ktoś informował firmę o kłopocie.

2. Kryzys ciągnął się przez miesiąc, może dwa. Najwięcej relacji w mediach było przez pierwsze 24 godziny, potem zainteresowanie mediów powoli opadało.

3. Kryzys rozgrywał się na forum masowych mediów i częściowo za zamkniętymi drzwiami. Kiedy sprawa trafiała do mediów w "pokoju kryzysowym" zbierali się eksperci, żeby omówić sytuację oraz ustalić strategię i plan działania.

4. Reakcja opinii publicznej zależała od komunikacji. Firmy, które były lepiej przygotowane do zarządzania kryzysem mogły liczyć na bardziej pozytywne relacje w mediach i odnotowywały mniejszy uszczerbek na reputacji.

5. Kryzys wygasał naturalnie po 6-12 miesiącach. Z wyjątkiem najbardziej spektakularnych kryzysów, wszystkie powoli zacierały się w pamięci opinii publicznej.

6. Gazety w końcu lądowały w koszu na śmieci. Wszyscy zapominali o dramatycznych tytułach z pierwszych stron - firmowa reputacja nie cierpiała bez końca.

Nowe zasady zarządzania kryzysem online

Tradycyjne metody zarządzania komunikacją kryzysową uformowały się przed pojawieniem się mediów społecznościowych i w obecnej sytuacji muszą być poddane ostrej weryfikacji i aktualizacji.

Oto dziewięć zasad jakimi kierują się firmy w komunikacji kryzysowej w Internecie (uwaga: to nie jest pełna lista):

1. Przewidywanie i wyobraźnia. Doświadczony zespół kryzysowy wie, że kryzys może wybuchnąć w każdej chwili - następny najprawdopodobniej zacznie się online.

2. Regularny monitoring mediów internetowych. Zespół kryzysowy musi systematycznie śledzić co mówi się online o firmie na całym świecie we wszystkich najważniejszych językach.

3. Możesz uciekać, ale się nie schowasz. Efektywne zespoły kryzysowe wiedzą, że ignorowanie kryzysu lub lekceważenie zagrożenia podkopuje zaufanie do firmy. Inteligentny tłum jest w stanie szybko zorganizować globalny bojkot lub protest.

4. Transparentni prezesi i wiarygodni rzecznicy. Blogerzy piszą o tym co wiedzą (lub wydaje im się, że wiedzą) i w co wierzą - cenią bezpośredniość i uczciwość, nienawidzą korporacyjnego słowotoku i niejednoznacznego przekazu PR. Jedynym rozwiązaniem jest powierzenie komunikacji z nimi najważniejszym osobom w firmie i rzecznikom prasowym, którzy cieszą się zaufaniem autorów blogów.

5. Szybko dziel się nowymi faktami. Przekazuj w kryzysie informacje bez zbędnej zwłoki. Nigdy nie będziesz wiedzieć wszystkiego co chcesz wiedzieć i nie wszystkie informacje będą pewne. Mów co wiesz i podawaj źródła informacji - źródło określa wiarygodność informacji. Społeczność internetowa sama ocenia fakty - od tej oceny może zależeć to, co powiedzą media masowe. Kiedy firma dzieli się nowymi faktami online może dodać własny komentarz (jasno wydzielony) i w ten sposób wpływać na percepcję i interpretację wydarzeń.

6. Skracaj dystans i bloguj. Często najlepszym miejscem do przekazania własnego punktu widzenia jest blog, postrzegany jako "oficjalne" stanowisko organizacji. Stworzenie firmowego bloga to niewielki wydatek i przygotowanie go do uruchomienia tuż po wybuchu kryzysu jest dziecinnie proste.

7. Wejdź w inteligentny tłum. Blogerzy i inni liderzy opinii online korzystając z dostępnych technologii sami rozpoczną (i rozwiną) dyskusję o kryzysie. Treść tych dyskusji może szybko wymknąć się spod kontroli (jeżeli takowa w ogóle istnieje). Skuteczne zespoły kryzysowe to te, które włączają się do dyskusji już we wczesnym etapie, przekazują fakty i co najważniejsze - przedstawiają rozwiązania problemu.

8. Pisz, pisz, pisz. Kiedy firma decyduje się włączyć się do dyskusji nie może się z niej wycofać - musi regularnie w niej uczestniczyć. Nic bardziej nie irytuje blogerów niż nieaktualne wpisy na firmowym blogu i pasywna rola w gorącej debacie online.

9. "Posprzątaj" wyniki w wyszukiwarkach. Internet to ogólnie dostępny magazyn kryzysowych dokumentacji i dlatego firmy muszą zadbać, żeby w tym magazynie znalazły się wszystkie kluczowe dla nich dane. Równie ważne jest, żeby zainteresowani zapoznali się z nimi przed odnalezieniem informacji krytykujących i/lub atakujących firmę. Z czasem, warto zadbać o to, żeby zastąpić nieprzychylne wpisy - szczególnie na pierwszych trzech stronach wyników w wyszukiwarkach - bardziej wyważonymi informacjami i komentarzami o tym jak rozwiązano kryzys.

Informacja co sekundę

Eksperci zarządzania kryzysem operują w sekundowym cyklu informacyjnym - to wystawia ich na ogromne ryzyko, ale jednocześnie oferuje kapitalne możliwości.

Aby ograniczyć ryzyko i zwiększyć szanse sukcesu, należy odpowiedzieć sobie na sześć zasadniczych pytań:

1. Gdzie Twoi klienci (obecni i potencjalni) spędzają czas w Internecie?

1. Przeprowadź badanie jakie blogi, fora i grupy dyskusyjne, media społecznościowe i inne miejsca w Internecie najchętniej odwiedzają Twoi klienci.

2. Nie chodzi tylko o blogi! Nasze doświadczenie mówi, że ponad połowa konwersacji o naszych klientach w Internecie jest prowadzona na forach dyskusyjnych.

2. Co internauci mówią o Twojej marce, produktach, usługach, branży i konkurencji?

1. Prowadź monitoring konwersacji online przez minimum miesiąc, żeby zorientować się jak oceniana jest Twoja firma.

2. Idealnym rozwiązaniem jest regularny monitoring i raporty o tym co aktualnie mówią internauci.

3. Zakres, głębokość i intensywność monitoringu zależy od liczby komentarzy, trendu (liczba wpisów rośnie lub maleje) i treści.

3. Kim są wpływowi internetowi liderzy opinii w Twojej branży?

1. Regularny monitoring pozwoli rozpoznać kluczowych komentatorów inspirujących rozmowy online o Twojej firmie i marce.

2. Wpływ jest proporcjonalny do liczby odwiedzin witryny WWW. Dodatkowo należy brać pod uwagę liczbę cytatów i odsyłaczy online oraz oddźwięk w mediach tradycyjnych.

3. Po zidentyfikowaniu liderów opinii czas na dzielenie się z nimi informacjami i rozpoczęcie budowania relacji.

4. Jak dowiesz się o nowym kryzysie online dotyczącym Twojej firmy? Jak szybko dotrze do Ciebie ta informacja?

1. Niektórzy klienci chcą wiedzieć o kryzysowym wpisie w ciągu kilku minut od publikacji.

2. Są branże, które mają więcej czasu na reakcję, ale raport miesiąc po zdarzeniu jest nie do przyjęcia przez żadnego klienta.

5. Jak szybko mógłbyś przekazać klientom pierwsze informacje po wybuchu kryzysu online?

1. W wczesnym etapie kryzysu do opanowania sytuacji mogą wystarczyć telefony, e-maile i wpisy w wybranych miejscach.

2. W przypadku eskalacji kryzysu potrzebny jest blog i co najmniej jedna statyczna witryna WWW prosta w zarządzaniu treścią i łatwa do odnalezienia przez reporterów, którzy zechcą poznać stanowisko Twojej firmy w kryzysowej sytuacji.

3. Infrastruktura informatyczna musi być technicznie przygotowana do obsłużenia znacznie większego ruchu (dużo większego niż się spodziewasz) na firmowej stronie WWW. Tę uwagę dedykuję PKP po wprowadzeniu nowego rozkładu jazdy.

6. Kto w firmie klienta musi wiedzieć jaka jest dynamika sekundowego cyklu informacyjnego i jak efektywnie zarządzać kryzysem online?

1. Potrzebne jest szkolenie uczące zarządzania kryzysem online i uświadamiające wpływ odpowiedniego przygotowania długo przed wybuchem faktycznego kryzysu.

2. Niektórym firmom zalecamy ćwiczenia symulacyjne wyrabiające umiejętność szybkiej oceny sytuacji i podejmowania decyzji na podstawie najbardziej prawdopodobnych scenariuszy w środowisku maksymalnie zbliżonym do prawdziwego kryzysu.

Konkluzja

W Internecie codziennie wybuchają kryzysy - jedne są lepiej, inne gorzej zarządzane. Za wcześnie jednak na stworzenie "zestawu złotych zasad" zarządzania kryzysem online. Trzeba na to poczekać jeszcze kilka lat.

Najważniejsze, żeby firmy zrozumiały jak i dlaczego prowadzone są konwersacje o ich markach i nauczyły się szybko komunikować przez kanały mediów cyfrowych z "inteligentnymi tłumami".

Góra



3. 7 porad jak zarządzać kryzysem na Facebooku

Nerwowa reakcja na krytykę wcale nie kładzie jej kresu;
przeciwnie, rodzi w oceniającym przekonanie,
że ma rację w tym, co mówi.
- Richard Carlson

Nie lubię roli posłańca złych wiadomości, ale nie ma jednej recepty jak zarządzać kryzysem w mediach społecznościowych i nie ma jednej prostej metody jak im zapobiegać. Wiem, wiem - na wielu blogach można przeczytać coś innego.

Po pierwsze, nie ma dwóch identycznych kryzysów - nie każdy polega na bombardowaniu Osi czasu na Facebooku napastliwymi komentarzami, stworzeniu fałszywego fanklubu, kradzieży profilu firmowego czy założeniu kontrowersyjnej grupy tematycznej.

Gdyby możliwe było skuteczne zapobieganie wszystkim kryzysom na Facebooku, nie mielibyśmy do czynienia z żadną sytuacją kryzysową, prawda?

Kryzysy zazwyczaj pojawiają się tam gdzie się ich NAJMNIEJ spodziewamy i często kiedy jesteśmy pochłonięci pilnym i ważnym zadaniem, na przykład premierą nowego produktu lub usługi.

Oto co radzę robić:

1. Działaj szybko.

Co robisz kiedy wybucha pożar? Organizujesz naradę pod jakim kątem powinna lecieć woda ze strażackich węży? Dyskutujesz o przyczynach zaprószenia ognia? Zwołujesz konferencję prasową?

Media społecznościowe umożliwiają internautom (czyli klientom) błyskawiczne dzielenie się informacjami, w tym skargami i krytycznymi uwagami oraz organizowanie wirtualnych zbiorowych protestów. Dziś każdy klient z notebookiem i dostępem do Internetu może anonimowo (lub pod nazwiskiem) powiedzieć co myśli o Twojej firmie.

Kiedy z prawnikiem i przedstawicielami innych działów zastanawiacie się co zrobić, z każdą minutą na firmowej Osi czasu przybywa krytycznych wpisów - nie wszystkie są zgodne z prawdą. Nie lekceważ tego zagrożenia.

2. Zacznij rozmawiać.

Wiem, że to nie jest wymarzona okoliczność do konwersacji, ale ta rozmowa już się rozpoczęła i - uwaga! - będzie prowadzona także bez Twego udziału. Czy to znaczy, że masz powiedzieć: "Cześć wszystkim! Wiem, że jesteście okropnie wkurczeni, ale dajcie nam chwilkę, to powiemy jak do tego doszło."? Oczywiście, że nie. Jeżeli chcesz ostudzić cudze emocje, w pierwszej kolejności zapanuj nad swymi. Słuchaj i skup się na faktach.

3. Weź odpowiedzialność.

Nawet jeżeli osobiście nie jesteś odpowiedzialny za kryzys lub nie można tego powiedzieć o Twej organizacji, ale rozmowa odbywa się na Twej Osi czasu, powinieneś wziąć przynajmniej część odpowiedzialności na swoje barki. Fani chcą usłyszeć od Ciebie: "Przepraszam. Nasza wina. To się już nie powtórzy." Takie krótkie oświadczenie obniża temperaturę kryzysu co najmniej o połowę. Wybierz najbardziej delikatne i stosowne słowa, ale nie zmieniaj przesłania. Przepraszam. Moja wina. Nigdy więcej.

Spychanie winy na innych lub "obiektywne okoliczności" odwraca uwagę tylko na chwilę. Ludzie oczekują, że przyznasz się do błędu - nawet najmniejszego - i zobowiążesz się do wykluczenia podobnego wypadku w przyszłości. Jeszcze lepiej kiedy przeprasza ktoś BARDZO ważny i znany w branży. Od tego się nie umiera.

4. Pokaż ludzką twarz - dobrą twarz.

Każdy wie, że jesteś człowiekiem, ale Twoja marka na Facebooku już nie. Zanim marki i produkty zaczęły rozmawiać z klientami w Internecie można było wydać w takiej sytuacji pisemne oświadczenie. Dziś to już nie wystarcza.

Zgodnie ze swoją strategią komunikacji w mediach społecznościowych (masz taką, prawda?) codziennie starasz się nawiązywać z klientami bardziej osobiste i bliskie relacje i dlatego wydanie suchego komunikatu zabrzmi bezosobowo i nieszczerze. Mleko się wylało, pamiętasz? Przyznałeś się do błędu? Więc rozmawiaj jak przyjaciel z przyjacielem, a nie kierownik marketingu z obcym klientem.

Poza przyjaznym językiem, pamiętaj o przejrzystości. Nie wszyscy ludzie są uczciwi, ale teraz stoisz przez tłumem rozzłoszczonych i rozczarowanych ludzi - powiedz co się naprawdę stało i jak zamierzasz to naprawić.

Empatia to ludzka cecha. Pokaż swoim fanom (i prawdopodobnie niebawem także byłym fanom), że wiesz co czują, szanujesz ich uczucia i jest Ci przykro, że ich zawiodłeś.

5. Poproś o pomoc.

Nie, nie chodzi o to, żeby fani wymyślili lepszą strategię public relations - idzie o to, żeby powiedzieli czego oczekują od Ciebie jako zadośćuczynienie.

Niektórzy fani zażądają Twojej głowy na tacy, ale będą też tacy, którzy przedstawią bardziej realistyczne propozycje. Spodoba im się prośba o poradę i jeszcze bardziej to, że skorzystasz z ich sugestii. Takie podejście pomoże Ci poprowadzić konwersację w konstruktywnym kierunku i pokaże, że zależy Ci na rozwiązaniu problemu.

6. Rozwiąż problem.

Zadbaj, żeby wszyscy dowiedzieli się, że nie tylko rozwiązałeś problem, ale także zadbałeś, że NIGDY się nie powtórzy. To pokaże, że potrafisz wyciągać wnioski z pomyłek i nie narazisz nikogo na "powtórkę z rozrywki".

7. Wracaj do normalnych zajęć.

Wracaj do normalnej aktywności na Facebooku i zajmij się nowym tematem z jeszcze większym zaangażowaniem. Rozmawiaj z tymi, których kryzys nie dotknął i fanami, którzy uznali, że warto Ci jeszcze ufać.

Jeżeli uważasz, że pominąłem coś istotnego, napisz o tym do mnie.

Jak zarządzać problemami

Góra



Chcę być w świetle reflektorów

Premiera oryginalnego produktu. Praktyczny wynalazek. Zdecydowana poprawa standardu usługi. Przedłużenie bezwarunkowej gwarancji. Cenna akcja społeczna.

W takich chwilach warto mieć wpływ na bieg wydarzeń i znaleźć się w świetle reflektorów.

Aby zostać dostrzeżonym, trzeba właściwego podejścia we właściwym czasie do właściwych ludzi.

W pierwszej kolejności musisz uruchomić prosty "generator zainteresowania". Potem przedstaw zwięzłą i przekonującą argumentację, która pokaże szczegóły i korzyści. Na koniec zrezygnuj z "praw autorskich".

Zgoda, żeby każdy mógł poczuć się autorem Twego pomysłu nie tylko wyzwala, ale także jest kluczem do sukcesu. Kiedy przestajesz myśleć komu należy się "sława i chwała", odpowiedź na to pytanie staje się bardziej wiarygodna i oczywista.

Chcesz wejść w światło reflektorów?

Chętnie pomożemy. Mamy doświadczenie, czas i środki.

Napisz do nas lub zadzwoń: 77 441 40 14.




4. Największy mit w zarządzaniu kryzysem

Czas rozprawić się z największym mitem w zarządzaniu kryzysem i komunikacją kryzysową, który od pół wieku funkcjonuje w public relations.

Chodzi o chiński ideogram przedstawiający kryzys. Wbrew obiegowej opinii (powtarzanej także niestety przez niektórych ekspertów public relations) symbol 'kryzysu' nie oznacza także 'szansy'.

Zaczęło się od słynnego przemówienia Johna F. Kennedy'ego 12 kwietnia 1959 roku w Indianapolis. Amerykański prezydent powiedział, że w języku chińskim słowo 'kryzys' składa się z dwóch sinogramów: jeden oznacza kryzys, drugi szansę.

Językoznawcy prostowali to wielokrotnie, ale mit jak żył tak żyje i prawdopodobnie szybko nie umrze. Dlaczego? Bo kryzys rzeczywiście może być interpretowany jako szansa. Ale nie jest szansą dlatego, że tak to rozumieją Chińczycy.

Kryzys - nie szansa

Jak większość słów w mandaryńskiej odmianie chińskiego 'kryzys' (weiji) składa się z dwóch sylab zapisywanych dwoma oddzielnymi symbolami 'wei' i 'ji'. To prawda, że 'weiji' znaczy 'kryzys' i sylaba 'wei' w 'weiji' oznacza 'zagrożenie', ale sylaba 'ji' na pewno nie oznacza 'szansy'. 'Ji' w 'weiji' znaczy 'niebezpieczny moment, punkt przełomowy (kiedy coś się zaczyna lub zmienia). Dlatego 'weiji' to prawdziwy kryzys, chwila kiedy zaczyna dziać się coś nieprzyjemnego i rzeczy wymykają się spod kontroli.

'Weiji' opisuje niebezpieczną sytuację nakazującą szczególną ostrożność i nie ma żadnego związku z poszukiwaniem szansy lub korzyści. W kryzysie każdy myśli przede wszystkim o ratowaniu własnej skóry! Jak widać kryzys w języku chińskim ma to samo znaczenie co w polskim i angielskim.

Gdybym miał zabawić się w filozofa na temat 'weiji', mógłbym pokusić się o stwierdzenie, że kryzys to dynamiczna i rozwojowa sytuacja, której przebieg kontroluje wiele zmiennych. W tym sensie 'ji' zachowuje się neutralnie - może przynieść poprawę lub pogorszenie. Ale połączone z 'wei' - prawdopodobieństwem bardzo niepożądanego skutku (życie prywatne, choroba, finanse, wojna) - z miejsca skupia uwagę wszystkich zainteresowanych. W tym sensie 'ji' jest bliższe ryzyku i niepewności niż szansie.

Dwa morfemy

Konstrukcja słowa weiji zasługuje na większą uwagę. W dialekcie mandaryńskim morfemy dzielą się na dwa typy: 1. zależne i 2. niezależne. Morfemy zależne mogą występować tylko w połączeniu z innymi morfemami, niezależne mogą pojawiać się samodzielnie.

'Wei' i 'ji' są morfemami zależnymi - nie mogą funkcjonować indywidualnie. Tak jak morfemy 'kry-' i '-zys' tworzące polskie słowo 'kryzys' nie mają oddzielnie żadnego znaczenia (nie ma w polszczyźnie słowa kry i zys), tak samo 'wei' i 'ji' nie mogą pojawiać się samodzielnie. Funkcjonują tylko w połączeniu z innymi morfemami, na przykład, jihui ("szansa, okazja, sposobność"), weixian ("zagrożenie, niebezpieczeństwo"), weiji ("kryzys"), itd.

Jeżeli szukamy słowa z morfemem 'ji' w znaczeniu 'okazja, szansa, sposobność' (rozumiane jako korzystny zbieg okoliczności lub szansa na rozwój), należy sięgnąć po inne słowa - na przykład, 'zhuanji' ('zwrot' + 'początek' = 'korzystna zmiana, poprawa'), 'liángji' ('znakomity, wspaniały' + 'początek' = 'okazja', lub 'hao shíji' ('dobry' + 'czas' + 'początek' = 'sprzyjająca okazja').

Kryzys to zagrożenie

Ci, którzy hołdują doktrynie, że w języku chińskim słowo 'kryzys' składa się z dwóch elementów (kryzys=zagrożenie+szansa), jednocześnie wystawiają społeczeństwo na dodatkowe niebezpieczeństwo sugerując, że kryzys należy postrzegać jako ryzykowną sytuację, która może (powinna?) przynieść korzyści.

Niedocenianie kryzysu nie jest najbardziej rozsądną metodą jego rozwiązania. Czy to znaczy, że przez ostatnie 50 lat mylnie interpretowaliśmy znaczenie kryzysu? Jeżeli te słowa czyta Chińczyk rozumiejący po polsku, proszę o potwierdzenie, że: zagrożenie + szansa ≠ kryzys.

Góra



5. 6 reporterskich metod wymuszenia udzielenia informacji

Uczestnicy moich szkoleń medialnych często przyznają, że nie ufają dziennikarzom, którzy chcąc zdobyć informacje uciekają się do "nieuczciwych" sztuczek.

Zwykle wtedy pytam: "Czy zdarza się, że w sekrecie mówisz swoim kolegom coś czego nie powinien usłyszeć reporter?"

Zawsze słyszę odpowiedź twierdzącą.

Reporter właśnie chce dowiedzieć się o czym, prywatnie lub służbowo, rozmawiacie za zamkniętymi drzwiami. Dziennikarzy najbardziej interesuje to, czego nie możesz im powiedzieć - niektórych interesuje TYLKO to. Tak widzą swoją pracę. I żeby posiąść tę wiedzę niekoniecznie muszą stosować nieetyczne metody.

Jako rzecznik prasowy masz inne cele. Dbasz o wizerunek swojej firmy, chcesz chronić jej reputację, informujesz o nowym produkcie i/lub usłudze, przekonujesz do swego punktu widzenia, namawiasz do zmiany prawa. Chcesz być postrzegany jako wiarygodny i wartościowy rozmówca, ale nie możesz sobie pozwolić na ujawnienie firmowych sekretów, szczególnie tych, które stawiałyby Cię w złym świetle.

Oto sześć reporterskich metod wymuszenia udzielenia informacji i moje porady jak unikać sprytnie zastawionych pułapek:

1. "Goni mnie termin i muszę to wiedzieć teraz."

Reporter wie, że im więcej masz czasu na przygotowanie się do rozmowy, tym mniejsza szansa, że powiesz coś co może Ci zaszkodzić. Dlatego zadzwoni do Ciebie pół godziny przed "terminem" i może grozić, że w przypadku braku natychmiastowej zgody na rozmowę napisze w artykule, że nie chciałeś udzielić informacji lub komentarza.

Nie łap przynęty. Grzecznie powiedz, że chętnie się wypowiesz, ale w tej chwili jesteś zajęty (zawsze jesteś zajęty, prawda?) i za pół godziny (kwadrans?) jesteś do dyspozycji dziennikarza. Wykorzystaj ten czas na opracowanie odpowiedzi na najtrudniejsze spodziewane pytania i przygotowanie kluczowych komunikatów.

2. Negatywne pytanie.

Zaczyna się niewinnie. Reporter mówi, że jego pytania nie znajdą się w artykule i dlatego prosi, żebyś odpowiadał pełnymi zdaniami. Dobrze?

Na przykład, na pytanie: "Czy jesteś zadowolony z dotacji jakie firma dostała w tym roku na podniesienie kwalifikacji niepełnosprawnych pracowników?" oczekuje odpowiedzi: "Jestem zadowolony z dotacji jakie firma dostała w tym roku na podniesienie kwalifikacji niepełnosprawnych pracowników." Odpowiedź brzmi sensownie i tak należy odpowiadać.

Ale czasem reporter bez ostrzeżenia zada negatywne pytanie. Na przykład, "Czy to prawda, że firma dopuściła się oszustwa podatkowego?" Myślę, że nie chcesz przeczytać jutro na pierwszej stronie: "Nieprawda, że firma X dopuściła się oszustwa podatkowego." Twoja firma nie powinna być kojarzona z oszustwem podatkowym w jakimkolwiek kontekście.

Zakładając, oczywiście, że wzorowo wywiązujesz się ze wszystkich zobowiązań podatkowych na takie podchwytliwe pytanie należy odpowiedzieć na przykład: "Firma działa 25 lat i zawsze postępowaliśmy zgodnie z duchem i literą prawa. Także w tej sprawie zachowaliśmy się etycznie i potrafimy to udowodnić."

3. "To będzie źle wyglądać jeżeli nie otrzymam odpowiedzi."

Reporter może suponować, że odmowa przekazania poufnej informacji może być rozumiana jako manewr zmierzający do ukrycia prawdy. Prawdę mówiąc, czasem ma rację.

Jest wiele uzasadnionych powodów zachowania tajemnicy. Na przykład, firma chroni swoją własność intelektualną (Coca Cola nigdy nie ujawniła receptury swego napoju.), prywatne firmy nie podają pewnych danych finansowych, większość organizacji odmawia publikacji danych o pracownikach powołując się na ustawę o ochronie danych osobowych. Istotne, żeby nie mówić "bez komentarza", ale wyjaśnić reporterowi dlaczego nie możesz podać szczegółów.

4. Blef.

Czasem reporter dysponuje tylko cząstkowymi informacjami i szuka nowych faktów. Słyszysz wtedy: "Dowiedziałem się na ten temat już tak wiele. Proszę podać resztę szczegółów. Wszystkim nam zależy na prawdziwym i rzetelnym opisaniu sprawy. Na przykład, wróćmy na chwilę do tego wątku..."

Nie zakładaj, że reporter naprawdę wie o wszystkim, o czym mówi, że wie. Czasem blefuje. Kiedy reporter powołuje się na nieznane Ci fakty pytaj o źródło informacji. Pamiętaj, że wywiad to gra - reporter zawsze będzie próbował wydobyć z Ciebie jak najciekawszą wypowiedź. Nie daj się sprowokować.

5. Przyśpieszenie tempa rozmowy.

Żeby wyprowadzić rozmówcę z równowagi i wymusić pomyłkę, reporter czasem zmienia rytm wywiadu. Zaczyna rozmowę powoli, zadaje długie pytania, pozwala dokończyć odpowiedzi. Potem stopniowo, czasem niedostrzegalnie, przyśpiesza, zaczyna przerywać odpowiedzi, skraca pytania - rozmówca czuje coraz większe zdenerwowanie i z powodu nadmiernego stresu traci kontrolę nad wywiadem.

Kontrolę nad rozmową możesz odzyskać na dwa sposoby. Po pierwsze, poczekaj chwilę przed każdą odpowiedzią. Po drugie, jeżeli czujesz się ponaglany, powiedz reporterowi, "To ważna sprawa. Proszę o kilka sekund na dokończenie odpowiedzi."

6. Wymuszona cisza.

Brałeś kiedyś udział w wywiadzie kiedy po udzieleniu odpowiedzi reporter zamiast zadać kolejne pytanie milcząco spoglądał Ci w oczy? Dziwnie uczucie, prawda? Próbowałeś wypełnić tę ciszę? Zacząłeś znowu mówić?

Reporterzy wiedzą, że najwięcej kłopotów możesz mieć po zakończeniu "oficjalnej" odpowiedzi. Przeciągają ciszę, żeby sprowokować Ciebie do dłuższej wypowiedzi. Kiedy skończysz powiedz: "To jest najważniejsze. Mogę prosić o następne pytanie?"

W każdej sytuacji pamiętaj, że rozmawiasz z widzami i słuchaczami - nie tylko fizycznie z reporterem - i każde Twoje słowo może usłyszeć mężczyzna w samochodzie i kobieta na fotelu u fryzjera.

Porady dziennikarzy

Góra



6. Naprawdę przeszedłeś szkolenie medialne?

Wiem, że ryzykuję posądzenie o autoreklamę, ale nic bardziej nie irytuje mnie i moich kolegów trenerów medialnych niż zdanie: "Tak, tak! Kilka lat temu przeszedłem szkolenie medialne i wiem wszystko jak radzić sobie w kontaktach z mediami."

Naprawdę?

Wyobraź sobie Adama Małysza, który mówi podobne słowa: "Pięć lat temu wziąłem kilka lekcji skoków na dużej krokwi, całkiem nieźle mi poszło i nie sądzę, że potrzebuję więcej treningów." Wybierzmy bardziej przyziemny przykład - wyobraź sobie kolegę z pracy, który mówi: "W liceum miałem kilka ciekawych ćwiczeń w pisaniu esejów i nie potrzebuję więcej lekcji jak pisać jasno i ciekawie." Taka deklaracja spotkałaby się z krytyką przełożonego. Kolega nie cieszyłby się długo posadą ze względu na brak umiejętności... jasnego i ciekawego przelewania myśli na papier.

Kiedy mówię o wywiadach dla mediów lub wystąpieniach publicznych większość ludzi zachowuje się jakby chodziło o sprawność prostszą od... wyprowadzenia psa na spacer. Zdecydowanie więcej czasu poświęcają doskonaleniu jazdy na nartach, odświeżeniu znajomości języka obcego, wizytom w salonie kosmetycznym niż opanowaniu podstawowych umiejętności kontaktowania się z dziennikarzami i występów publicznych. Ale to właśnie komunikacja - w kontakcie z reporterem, publicznością lub po prostu drugą osobą - jest kluczem do sukcesu w karierze zawodowej.

Większość trenerów medialnych takich jak ja współpracuje z przeciętnymi i całkiem dobrymi mówcami, którzy chcą błyskawicznie dokonać ogromnego postępu - najchętniej w jeden dzień. I dajemy z siebie wszystko, żeby im w tym pomóc. Ale jeżeli chcesz być mistrzem świata (jak Adam Małysz), jeden dzień to za mało. Nikt nie został mistrzem świata (i jeszcze długo nie będzie) po jednodniowym treningu.

Jeśli w Twoich planach zawodowych jest zdobycie pierwszorzędnych umiejętności komunikacyjnych, potrzebujesz regularnego szkolenia. Dodatkowo, musisz stale ćwiczyć podczas różnych wystąpień i analizować nagrania video.

Ja oglądam każdy swój wywiad w telewizji i słucham rozmowy w radiu pod kątem co poprawić następnym razem. Szukam okazji do wystąpień publicznych w nowych miejscach przed nieznanymi ludźmi. Zawsze potem oglądam video z takiego występu. Tylko w ten sposób mogę poznać swoje niedostatki i dzięki tej wiedzy usunąć je w przyszłości.

Jeżeli rzeczywiście chcesz zostać znakomitym mówcą, nie zakładaj, że odbyłeś już szkolenie medialne lub trening w prezentacjach. Traktuj siebie jak wiecznego studenta. Nigdy nie osiągniesz perfekcji (Adam Małysz mimo mistrzowskich tytułów też popełnia drobne błędy), ale z czasem dzięki takiemu podejściu poprawisz umiejętności komunikacyjne i będziesz wzbudzać zazdrość konkurencji zawsze kiedy otworzysz usta.

Góra



Chcę być poza światłem reflektorów

Wadliwy produkt. Kryminalne lub kłopotliwe zachowanie pracownika. Adwersarz zyskuje poparcie mediów. Zawiódł plan wprowadzenia nowego rozkładu jazdy w całym kraju.

Role w przedstawieniu rozdane i Tobie przypadła rola czarnego charakteru. Widzisz, że szukanie kozła ofiarnego jest ważniejsze od rozwiązania problemu.

W takich chwilach warto mieć wpływ na bieg wydarzeń i znaleźć się poza światłem reflektorów.

Na nic wyrywanie włosów z rozpaczy - trzeba właściwego podejścia we właściwym czasie do właściwych ludzi.

Najpierw trzeba znaleźć prawdziwego winowajcę - autora zamieszania. Potem skup się na tym CO i KTO naprawi błąd. Następnie opracuj proste w zrozumieniu i wykonaniu rozwiązanie, którym zajmie się zespół wiarygodnych ludzi. Na koniec, wprowadź rozwiązanie w życie. Musisz też zrezygnować z "praw autorskich".

Zgoda, żeby każdy mógł poczuć się autorem Twego pomysłu nie tylko wyzwala, ale także jest kluczem do sukcesu. Kiedy przestajesz myśleć komu należy się "sława i chwała", odpowiedź na to pytanie staje się bardziej wiarygodna i oczywista.

Chcesz wyjść poza światło reflektorów?

Chętnie pomożemy. Mamy doświadczenie, czas i środki.

Napisz do nas lub zadzwoń: 77 441 40 14.




7. Twoje perfekcyjne wady - prawdziwe czy wymyślone?

Kierownik szkoleń w prywatnym banku z Warszawy pyta:

Niektórzy bardzo wartościowi pracownicy mają paraliżująco wysoki poziom samokrytyki. Nie wierzą, że mogą się czegoś nauczyć na szkoleniach. Jak można ich "odblokować"?

Na szkoleniach medialnych, w których uczestniczy większa grupa (4-8 osób) zawsze proszę, żeby każdy ocenił swoje mocne i słabe strony w wystąpieniach publicznych. Słyszę wtedy na przykład: "Nie lubię swego głosu.", "Nie podoba mi się jak chodzę.", "Za dużo gestykuluję."

Potem zwracam się do grupy z pytaniem czy też widzą podobne problemy. Zazwyczaj nikt nie zgadza się z samooceną mówcy. Słyszę natomiast: "Anna ma miły głos", "Tomasz promienieje spokojem i pewnością siebie.", "Zofia jest bardzo przekonująca."

Pojawia się w ocenach krępujący rozdźwięk. Oczywiście, mówca często dostrzega u siebie wadę, którą trzeba usunąć. Ale czasem problem istnieje tylko w jego głowie.

Kiedy przychodzi do rozstrzygnięcia kto ma rację, mówca czy publiczność, staję po stronie słuchaczy. Wszyscy dobrzy mówcy liczą się z opinią publiczności. W wystąpieniach publicznych liczy się wyłącznie to, czego oczekują i potrzebują odbiorcy, a nie co osobiście zadowala prelegenta.

Wolałbym, żeby każda osoba bez zastrzeżeń akceptowała swój styl komunikacji, ale niestety nie zawsze jest to możliwe. Bez konstruktywnych komentarzy i życzliwych opinii żaden mówca nie jest w stanie sprawdzić co się podoba i co zmienić.

Perfekcyjna krytyka wystąpienia

Mówi się, że dobre jest wrogiem lepszego, ale w wystąpieniach publicznych wrogiem dobrego jest dążenie do perfekcji we wszystkim. Dlaczego? Bo nie ma perfekcyjnych wystąpień i prezentacji. Nie ma też w przyrodzie perfekcyjnych mówców.

Najbardziej produktywną metodą poprawy swoich wystąpień jest analiza nagrań video. Kłopot w tym, że niektórzy moi klienci dostrzegają tylko to, z czego nie są zadowoleni. Jeżeli zrobią dobrze 99 rzeczy i potkną się przy jednej, skupiają się na tej pomyłce. Niepotrzebnie porównują się z jakimś idealnym obrazem, który - moim zdaniem - nie istnieje nawet w ich wyobraźni.

Krytyczna ocena swego wystąpienia na pewno jest wskazana, ale należy traktować ją z dystansem i nie wyciągać pochopnych wniosków, bo możemy zająć się rozwiązywaniem... wydumanego problemu. Wtedy lekarstwo okaże się gorsze od samej "choroby". Na przykład, mówcy, którzy przestają poruszać rękami (żeby ograniczyć wyimaginowaną nadmierną gestykulację), robią gorsze wrażenie, gdyż wyglądają na spiętych i wystraszonych.

Pozytywy górą

Wierzę w sens wyznaczania sobie ambitnych celów i konsekwentnego dążenia do ich osiągnięcia. Jednakże, obsesyjne skupianie się na każdej wpadce bez uwzględnienia wszystkich pozytywów i sukcesów prowadzi do paraliżu i depresji.

Jedynym sprawdzonym sposobem widocznej poprawy umiejętności prezentacji i wystąpień publicznych jest koncentracja na swoich mocnych stronach. Jeżeli skupisz się na wzmacnianiu atutów, silne strony wezmą górę nad słabościami.

Kiedy mam do czynienia z klientem, który zamartwia się niepowodzeniami, namawiam go do zrównoważenia każdego negatywu jednym pozytywem. Obejrzyj swój występ na video i napisz z czego jesteś zadowolony i czym rozczarowany w proporcji 1:1. Jeden minus, jeden plus. Jeżeli nie możesz znaleźć ani jednej cechy pozytywnej, nie masz prawa podać negatywnej. Bez wyjścia z zaklętego kręgu autodestrukcyjnej krytyki trudno marzyć o widocznej poprawie.

Konkluzja

Pracując nad poprawą stylu prezentacji i wystąpień publicznych kieruj się instynktem i zdrowym rozsądkiem, ale nie podejmuj pośpiesznych decyzji. Poproś o rzetelną ocenę zaufane osoby i porównaj ich słowa z własnymi odczuciami. Jeżeli są zbieżne - super, jeżeli odmienne, zawsze poważnie traktuj co mówią inni.

Góra



8. Pytający słuchacze to zaangażowani słuchacze

Studentka public relations z Wrocławia pyta:

Jak zachować się kiedy podczas prezentacji ktoś z sali zadaje pytania kwestionujące wiedzę prelegenta?

Niedoświadczeni i niepewni swoich umiejętności mówcy nie lubią kiedy ktoś im przerywa wystąpienie i nienawidzą pytań podważających ich wiedzę lub podawane fakty.

Jak ktoś śmie negować moje słowa i autorytet?!

Doświadczeni i znakomici mówcy patrzą na to inaczej. My kochamy słuchaczy, którzy rzucają nam wyzwanie zadając trudne pytania lub poddając w wątpliwość nasze słowa.

Każde pytanie - bardziej lub mniej mądre - zadane w czasie wystąpienia publicznego świadczy o dziesięciu pozytywnych rzeczach:

1. Pytający nie śpi.

2. Pytający nie bawi się telefonem komórkowym.

3. Pytający słucha co mówisz! To zawsze pozytywny objaw i nie zawsze taki oczywisty.

4. Pytający nie czuje się znudzony tym co mówisz. To daje Ci dużą przewagę nad innymi mówcami.

5. Pytający przynajmniej częściowo rozumie o czym mówisz.

6. Pytający chce sprawdzić czy dobrze zrozumiał Twoje słowa. To dobrze świadczy o autorze pytania.

7. Pytający okazuje Ci szacunek chcąc przedstawić swój punkt widzenia.

8. Pytający i reszta sali słuchają i analizują Twoją odpowiedź.

9. Pytający chce poznać więcej szczegółów.

10. Pytający wprowadza do treści prezentacji nowy wątek, który pomaga Ci wzmocnić główne przesłanie wystąpienia.

Same dobre wiadomości!

Większość mówców powinna zmienić nastawienie do pytań z sali. Pytania nie burzą wystąpienia, ale je urozmaicają i wzmacniają. To, co interesuje jedną osobę może także ciekawić innych słuchaczy. Pytanie rozbija monotonię prezentacji (jedna osoba mówi non-stop) i zwiększa jej interaktywność.

Kiedy w czasie prezentacji lub szkolenia dostrzegam na sali słuchacza, który daje mi do zrozumienia, że nie zgadza się z tym co mówię staram się to pozytywnie wykorzystać. Na przykład, uczestnicy moich szkoleń zawsze podważają moje zalecenie, żeby na slajdach nie umieszczać tekstu - tylko grafikę.

Kiedy widzę na twarzach powątpiewanie lub ktoś głośno krytykuje mówię:

"Cieszę się, że się różnimy w tej sprawie. Proszę nie podchodzić do moich słów bezkrytycznie. Zachęcam do sceptycyzmu i krytyki. Powiem więcej. Namawiam do podważenia wszystkiego co państwo do tej chwili słyszeli i czytali o prezentacjach i wystąpieniach publicznych. Większość z nas zaczyna pracę nad prezentacją od przygotowania w komputerze listy najważniejszych punktów, potem włącza rzutnik slajdów, wchodzi na podium, w czasie prezentacji zerka na zapisane punkty i wraca na miejsce. Robimy tak mimo że nie ma żadnego dowodu na skuteczność takich wystąpień. Nie zmieniamy stylu prezentacji, bo go po prostu lubimy. Tak samo postępowaliśmy tydzień temu. Podobne prezentacje przedstawia nasz szef. Proszę więc podać mi jakikolwiek sprawdzony dowód, że tak właśnie należy postępować. Śmiało! Bądźmy gotowi zanegować wszystko! Od czego zaczynamy?"

Włączam treść pytania do otwartej dyskusji. Nie czynię niczego co pogorszyłoby samopoczucie pytającej osoby, co pokazywałoby moje zdenerwowanie, zakłopotanie lub konfuzję. Wręcz przeciwnie - cieszę się, że ktoś chciał wzbogacić prezentację.

Dobrzy mówcy wiedzą, że wystąpienia publiczne nie polegają na odczytaniu notatek i punktów ze slajdów. Prawdziwa siła każdej prezentacji bierze się z wyjątkowego doświadczenia jakie dostarczysz słuchaczom.

Masz ochotę postępować podobnie?

Góra



9. Subiektywna ocena wystąpienia publicznego

Nauczyciel akademicki z Katowic pyta:

Na uczelni mamy ranking popularności wykładowców. Często ci sami wykładowcy otrzymują od studentów krańcowo rozbieżne oceny. Skąd takie różnice?

Wiele z tego czym się zajmuję i co robią inni eksperci medialni polega na tworzeniu reguł - rób to, nie rób tego. Skrupulatnie opracowujemy listy zaleceń jak podkreślać atuty i maskować wady w czasie kontaktów z dziennikarzami.

Trenerzy medialni lubią systematyzować wiedzę i mierzyć efekty pomagając uczestnikom szkoleń stopniowo podnosić swoje umiejętności komunikacji. Czasem nawet wyobrażamy sobie, że wystąpienia medialne są dziedziną naukową jak na przykład, mechanika kwantowa lub analiza matematyczna.

Ale czasem życie ostro weryfikuje nasze zalecenia. Faktem jest, że dwóch inteligentnych trenerów medialnych może mieć skrajnie odmienne zdanie o tym co czyni znakomitego mówcę.

W ubiegłym tygodniu rozmawiałem z klientem, który jak wywnioskowałem z rozmowy miał poglądy polityczne i filozoficzne bardzo bliskie moim. Urodziliśmy się w tym samym roku, lubimy podobne filmy i nawet używamy tej samej perfumy. Szybko przeszliśmy do dyskusji nad debatą telewizyjną dwóch kandydatów na prezydenta. Moim zdaniem polityk "A" jest jednym z najlepszych mówców w Polsce.

Jego oponent "B" to na mój gust komunikacyjna katastrofa. Nie znam nudniejszego, bardziej irytującego mówcy - kogoś kto postępuje dokładnie wbrew temu, czego uczę na szkoleniach. To tak jakby Tiger Woods zmierzył się z pięciolatkiem, który raz w przedszkolu zagrał w minigolfa. Krótko mówiąc, uważałem, że polityk "A" zmiażdżył polityka "B" w stylu nie dającym dwóm inteligentnym ludziom podstawy do jakiejkolwiek dyskusji.

Jakże się myliłem! Klient, z którym tyle mnie łączy, skrajnie odmiennie ocenił wynik telewizyjnej debaty. Jego zdaniem, to polityk "B" położył na łopatki polityka "A".

Poglądy polityczne klienta są zbieżne z moimi, więc nie można podejrzewać, że w ocenie kierował się politycznymi sympatiami. Po prostu, inaczej ocenił wyniki debaty.

Niech tak będzie.

Jedyne dwa wnioski jakie przychodzą mi do głowy: 1. Nawet jeżeli byłbyś najlepszym mówcą świata, nie przekonasz do siebie wszystkich ludzi. 2. Nawet jeśli jesteś fatalnym mówcą, zawsze znajdzie się ktoś komu spodoba się Twoje wystąpienie.

Nigdy nie zdobędziesz wszystkich serc, ale nie możesz też stracić wszystkich.

Góra



10. Uśmiechnij się

Kłopot z kostką

Wykładowca w przerwie wykładu wyjaśnia skąd u niego przejściowe problemy z kostką.

- Otóż dnia wczorajszego wracałem z przyjęcia imieninowego. Pogoda paskudna - tzw. plucha czyli lód na chodniku pokryty śniegiem i wodą. Jeden fałszywy, nieskoordynowany ruch i leżę... I co? Kostka skręcona, adidasy brudne, krawat w kieszeni, garnitur porwany...

Góra



Przeczytaj, oceń i skomentuj najnowsze artykuły na blogach: Media Gapa, Trener Medialny, 112 PR, Kryzys Online, Pressentacje i Feliszek PR.

Chcesz samodzielnie napisać swoją informację prasową? Skorzystaj z usługi bezpłatnej tylko dla prenumeratorów tego newslettera. Wypróbuj Twoje Info.

Przeoczyłeś ciekawy artykuł? Zajrzyj do Archiwum Pressence Newsletter.





Zastrzeżenia prawne


1. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek dostarcza Czytelnikom Pressence Newsletter ogólnych informacji na tematy, które ich interesują. Informacje zawarte w Pressence Newsletter nie stanowią w żadnym przypadku świadczenia usług doradztwa public relations ani jakichkolwiek innych usług.

2. Wszelkie informacje, poglądy, interpretacje, porady i rozwiązania nie są wyczerpujące i nie są przeznaczone do bezwzględnego i bezkrytycznego stosowania w praktyce. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek nie udziela w tym zakresie żadnych gwarancji wyraźnych lub dorozumianych. Korzystanie z treści i mechanizmów udostępnionych w Pressence Newsletter odbywa się na odpowiedzialność Czytelnika.

3. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek dokłada należytych starań, aby prezentowane treści, akty prawne i inne teksty i mechanizmy były zgodne z obowiązującym stanem prawnym. Jednak częste zmiany prawa powodują, że część treści może dotyczyć stanu prawnego z przeszłości. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek zastrzega sobie prawo zmiany danych i informacji umieszczonych w Pressence Newsletter w dowolnym terminie, bez uprzedniego powiadomienia Czytelników.

4. Treść Pressence Newsletter nie stanowi w żadnym przypadku oferty handlowej w rozumieniu art. 66 §1 kodeksu cywilnego oraz innych właściwych przepisów prawnych i jest jedynie zaproszeniem do rozpoczęcia rokowań zgodnie z art. 71 kodeksu cywilnego.

5. Korzystanie z treści Pressence Newsletter wymaga pisemnej zgody Pressence Public Relations i Bogusława Feliszka, poza wyjątkami określonymi w powszechnie obowiązujących przepisach prawa takich jak dozwolony użytek w rozumieniu ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. z 2006 r. nr 90 poz. 631, t. jedn. z późn. zm.).

6. Niektóre z odsyłaczy w Pressence Newsletter łączą z zewnętrznymi serwerami. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek nie ponosi odpowiedzialności za informacje na tych serwerach, w szczególności za ich zgodność z prawdą.

7. Czytelnik Pressence Newsletter przyjmuje do wiadomości i akceptuje fakt, że poczta elektroniczna oraz inne transmisje przechodzące przez Internet mogą być obciążone ingerencją osób trzecich i nie mają charakteru poufnego.

Zastrzeżenia prawne




Jeśli z ciekawością przeczytałeś nasz NEWSLETTER, prześlij go swoim przyjaciołom, współpracownikom i klientom w niezmienionej formie. Będą Ci za to wdzięczni.

Aby ZAPRENUMEROWAĆ Pressence Newsletter odwiedź naszą witrynę WWW i wypełnij zgłoszenie subskrypcyjne.

Aby ODWOŁAĆ PRENUMERATĘ (i mnie zasmucić) wyślij proszę na adres: newsletter@pressence.com.pl z informacją KONIEC PRENUMERATY w linii tematu.



Bogusław Feliszek
www.facebook.pl/Bogusław-Feliszek
www.goldenline.pl/Bogusław-Feliszek
Pressence Public Relations
pl. Teatralny 10-11/33
45-056 Opole
WWW www.pressence.com.pl
e-mail: biuro@pressence.com.pl
tel. +48 77 441 40 14