Pressence Public Relations | Pressence Newsletter | Numer 71 / 1 lipca 2008 |
Wydawca: Bogusław Feliszek | biuro@pressence.com.pl | www.pressence.com.pl |
Otrzymujesz tę korespondencję, ponieważ poprosiłeś o to Pressence Public Relations na stronie internetowej www.pressence.com.pl i zapisałeś się na naszą listę subskrypcyjną.
Przekaż proszę ten magazyn (e-zine) każdemu z Twoich znajomych, którzy tak jak Ty dbają o swój wizerunek, wiarygodność i dobre imię, pragną więcej sprzedawać produktów lub usług, chcą promować społecznie pożyteczną ideę.
Jeśli ktoś wykorzystał ten adres e-mail bez Twojej zgody, prosimy o kontakt: newsletter@pressence.com.pl.
OCHRONA PRYWATNOŚCI: Pressence Public Relations nie udostępni nikomu Twojego adresu e-mail. Słowo.
W numerze
1. Strategiczne niebo nade mną
Nie wygrywa wielkiej batalii ten, kto poprzestanie na prostocie lwa.
Trzeba być do tego na równi lwem i lisem, który wyczuwa sieć.
- Niccolo Machiavelli
Miałem sen... Król podaje błaznowi - swemu nieformalnemu doradcy public relations - informację prasową. "Ależ Wasza Wysokość, to wcale nie jest informacja prasowa," mówi trefniś. "Przybij więc pieczątkę TAJNE," odpowiada władca. To się nazywa myślenie strategiczne.
Strategia to jeden z najbardziej mglistych terminów w public relations. Dla jednych bycie strategiem to samo wspięcie się na szczyt organizacyjnej drabiny, dla innych pozycja strategicznego doradcy to możliwość wejścia do gabinetu prezesa bez pukania o każdej porze i w każdej sprawie :-)
8 strategicznych pytań
Legendarny szef firmy General Electric, Jack Welch rozpoczął swoje rządy od jasnego opisania strategii. Każdy produkt miał być numerem 1 w swojej kategorii rynkowej. Ten, który był na drugiej pozycji musiał mieć plan i termin zdobycia pozycji lidera. Jeśli to się nie udało, firma wycofywała go z produkcji. Jasne, proste i czytelne.
Firma Walta Disneya pragnie uszczęśliwiać ludzi. Bill Gates chce widzieć komputer na każdym biurku. Jasne, proste i czytelne.
Dyskutując nad miejscem strategii i pozycją praktyków public relations w zarządzie warto zadać sobie osiem podstawowych pytań:
1. Jak zdobyć miejsce przy stole w gabinecie prezesa?
2. Jak utrzymać miejsce przy stole w gabinecie prezesa?
3. Jak zwiększyć wpływ na prezesa?
4. Jak realnie wpływać na decyzje prezesa?
5. Co zrobię kiedy zdobędę miejsce przy stole w gabinecie prezesa?
6. Co mam zrobić, żeby nie "odstrzelili" mnie prawnicy i inni doradcy?
7. Na jakie pytania muszę przygotować się w pierwszej kolejności?
8. Jaka jest rzeczywista strategia organizacji?
Skuteczne cele i strategie ich osiągnięcia są jasne, proste, czytelne, pozytywne, zrozumiałe i osiągalne. Jak się ma do nich misja, wizja, wartości i strategia działania Twojej organizacji?
Definicja strategii Pressence Public Relations
Strategia to wyjątkowa fuzja energii umysłowej napędzającej organizację dzięki komunikacji, która wywołuje zachowanie umożliwiające realizację celów organizacji.
1. Strategia jest kluczowym atrybutem lidera.
2. Strategia to energia, która napędza organizację i wskazuje zespołom kierunek działania.
3. Strategia sprawia, że różni ludzie o różnych poglądach idą w tym samym kierunku.
4. Strategia jest pozytywnym i pełnym energii stanem umysłu.
Strategia jest także:
1. kołem napędowym dla obecnego planu działania,
2. zestawem etycznych i moralnych wskazówek pomagających osiągać cele,
3. kapitałem wiedzy i doświadczenia umożliwiającym sukces i zwycięstwo.
Strategia NIE jest:
1. skupianiem się na rzeczach przemijających i nieistotnych,
2. tłumaczeniem pracownikom kto i co ma robić,
3. nadużywaniem przymiotnika "strategiczny" do opisu wszystkich działań i idei,
4. proponowaniem "luźnych i niezobowiązujących" rozwiązań.
Miejsce w zarządzie
Wiele osób sądzi, że ma coś strategicznego do zaoferowania i pragnie to przedstawić zarządowi nie wiedząc jaka jest rzeczywista strategia. Wiele razy rozmawiałem z prawnikami, księgowymi, kadrowcami, szefami ochrony, finansistami i osobami zarządzającymi systemami komputerowymi. Często słyszałem pytania z listy podanej wyżej, "Jak zdobyć miejsce przy stole w gabinecie prezesa i jak go nie stracić?"
Równie dużo czasu spędziłem doradzając szefom firm w rozwiązywaniu strategicznych problemów komunikacyjnych. To jak oni widzą drogę dotarcia do najważniejszego gabinetu jest nie mniej ciekawe. Najczęściej powtarzane pytania są zaskakująco oczywiste. "Jak mogę współpracować z ludźmi, którzy cały czas krzywo na mnie patrzą, którzy nic nie wiedzą o mnie i mojej firmie, którzy nie wiedzą na czym mi najbardziej zależy, ale, którzy uważają, że wiedzą lepiej ode mnie jak prowadzić interesy? Przy moim biurku roi się od ludzi, którzy nie wiedzą jak mi pomóc. Kim oni właściwie są i skąd u nich takie dobre samopoczucie?"
Strategia zaczyna się od tego, co myślisz o:
1. sprawach, problemach i pytaniach, którymi żyje zarząd,
2. tym jak zarząd analizuje problemy i przystępuje do ich rozwiązania.,
3. procesie ułatwienia zarządowi zrozumienia Twoich pomysłów na rozwiązanie problemów.
Strateg public relations:
1. ma wyjątkowe umiejętności komunikacyjne,
2. skutecznie komunikuje się w czasie rzeczywistym (tak jak to robią najlepsi szefowie),
3. skupia się na rzeczach bezsprzecznie najważniejszych,
4. pomaga innym dostrzec rzeczy oczywiste.
Oczywista strategia
W pierwszej wersji "Psa Baskervillów" Arthur Conan Doyle opisuje biwak Sherlocka Holmesa. W środku nocy Holmes budzi się, trąca łokciem Watsona mówiąc, "Spójrz na niebo, Watsonie. Co widzisz?" Watson odpowiada, "Widzę gwiazdy, miliony gwiazd..." Holmes nalega, "I co Ci to mówi, Watsonie?"
Watson po chwili zadumy. "Astronomicznie... widzę miliony galaktyk i niezliczone planety. Chronologicznie... jest kwadrans po trzeciej. Astrologicznie... Saturn jest w znaku Lwa. Teologicznie... Bóg jest wszechmocny, a my jesteśmy nic nie znaczącym pyłem. Meteorologicznie... jutro będzie ładny dzień." Holmes milczy.
Watson w końcu pyta, "Co to piękne i ogromne niebo mówi Tobie?" Detektyw odburknął, "Watsonie, idioto, ni mniej, ni więcej... ktoś nam ukradł namiot."
Coś oczywistego często okazuje się olśniewającą swoją prostotą strategiczną wiedzą. I odkrycie tego daje Ci miejsce przy głównym stole konferencyjnym.
2. Coś prawdziwego, czyli co myśli Lech Wałęsa
Niektóre rodzaje prawdy są kłamstwem
i te właśnie cieszą się największym uznaniem.
- Jack London
Czy w skomplikowanym świecie public relations jest coś takiego jak *strategiczna prawda*? Pierwszy raz usłyszałem to określenie od kolegi, który znany jest ze skuteczności w zarządzaniu komunikacją kryzysową. Strategiczna prawda według niego to "tylko ta prawda, którą należy powiedzieć i nie cała prawda i tylko prawda". Trochę to zawiłe jak cała prawda :-)
Oczywiście, na pewno nie słyszał ostrzeżenia Benjamina Franklina o skróconej wersji prawdy: "Część prawdy jest często wielkim kłamstwem."
Racjonowanie prawdy nie ma większego sensu. Dlaczego? Bo prawda zazwyczaj i tak wychodzi na wierzch. Lepiej więc ujawnić całą prawdę samemu na swoich warunkach niż czekać aż zrobią to inni na swoją modłę. Tak chyba już teraz myśli Lech Wałęsa.
Moim zdaniem, istnieje tylko jedna prawda i jest to prawda, której podłożem jest fakt. Ale na początek, trzeba oddzielić fakt od fikcji.
Znam ludzi, którzy gotowi są przysiąc na Biblię, że coś co jest fikcją rzeczywiście jest prawdą bez trudu przechodząc przez test na wykrywaczu kłamstw. Jaki proces myślowy prowadzi ich do takiej złudnej konkluzji? Co tak kusząco przeciąga ich od faktu w sferę iluzji i nie pozwala zmienić zdania?
Zwykle zaczyna się od tłumaczenia i usprawiedliwienia ich punktu widzenia. Do tej mieszanki dorzucają następnie sporą dawkę zdrowego rozsądku. Do smaku odrobina brawury. Ich przekonania stają się faktami trudnymi do wykorzenienia z powodu nakładu pracy i czasu im poświęconym bez względu na ich rzeczywisty stosunek do obiektywnej prawdy. Ci sami ludzie zwykle mają podobne kłopoty w rozróżnieniu pomiędzy dobrem, a złem.
Prawda czasem boli. To prawda... Robert Cialdini, guru teorii perswazji i wpływu, twierdzi, że najlepszym momentem przekonywania kogoś do zmiany jest chwila po wskazaniu słabości we własnej argumentacji. Powołuje się na wyniki badań, w których do 500 największych firm amerykańskich wysłano listy z prośbą o zatrudnienie pewnej osoby. Część listów składała się z samych pochwał. Druga część uwypuklała zalety kandydata, ale wspominała też o drobnych wadach. Listy opisujące niedostatki przyniosły więcej zaproszeń na rozmowę kwalifikacyjną od tych "bez zarzutu".
Krótko mówiąc, zanim powiemy klientowi lub znajomemu prawdę trzeba rozważyć: czy możemy liczyć na pozytywną zmianę, a jeśli tak, to jak to osiągnąć? Czy warto ryzykować niezadowolenie i stres jeśli nie wszystko pójdzie zgodnie z planem? Jaki to będzie miało wpływ na tę osobę i nasze wspólne relacje?
Nie mam najmniejszej wątpliwości, że cechy naszego charakteru kształtują umiejętność formułowania zdrowych sądów. Dlaczego nasze nastawienia i przekonania tak mocno powiązane są z prawdą? Może Ci się to podobać lub nie, ale te przekonania, nastawienia i opinie działają jak filtry. Poznanie prawdy to umiejętność dostrzeżenia faktów i przepuszczenia ich przez filtry, na które składają się nasze osobiste wartości. Te zestawy wartości różnią ludzi, stąd różnice w postrzeganiu i rozumieniu prawdy.
Kiedy chcesz podzielić się z kimś prawdą, to dobrze jest pamiętać, że na drugim końcu procesu komunikacji jest ktoś kto przepuści Twoje słowa przez swój indywidualny system wartości. I wcale nie sugeruję, że prawda się nie liczy. Wręcz przeciwnie. Kłopot polega na tym, że nawet jeśli JEST to prawda, to niekoniecznie spotka się ze zrozumieniem.
Najlepiej to ujął były amerykański sekretarz stanu Henry Kissinger, "Nie tyle liczy się sama prawda, ile to, co na nią wygląda." Szkoda, że Lech Wałęsa o tym zapomniał.
3. Jak rzucić Tomasza Lisa na deski
Tomasz Lis zaprosił Ciebie do swego programu i już żałujesz, że się zgodziłeś? Bez przesady. Najważniejsze, że zaprosił i nie zdążyłeś odmówić :-) Dlaczego? Bo to Twój wywiad, nie dziennikarza. Bo to Twoje odpowiedzi są ważne, nie jego pytania. Bo to Ty decydujesz jak przebiegnie rozmowa, nie Tomasz Lis.
Znany dziennikarz denerwuje swoich gości ukazując ich poglądy w konfrontacyjny sposób. Upraszcza skomplikowane sprawy. Prowokuje kontrowersyjnymi konkluzjami. Uwielbia wywoływać zakłopotanie, choć sam zastrzega się, że dzieje się to przez przypadek. Robi to nie, aby coś udowodnić, ale by wyciągnąć od rozmówcy coś nowego, coś co powie pierwszy raz w jego programie.
Jednak dokładna analiza zapisów jego telewizyjnych wywiadów pokazuje dużo niedoskonałości tych wymyślnych wybiegów. Tomasz Lis ma swój styl i jest do niego bardzo przywiązany. To jego słaby punkt. Nie pozwól mu grać według jego reguł i masz go na łopatkach.
Czego możesz się spodziewać?
Elegancki garnitur, gustowne spinki w mankietach, modny zegarek. Dziennikarz prowadzący ważny program publicystyczny wie, że musi wyglądać dobrze. Bez tego trudno o szacunek, uwagę i ciekawość widza. Notatki z pytaniami i planem wywiadu mogą być odręcznie napisane na świstku papieru. Dziennikarz może przynieść artykuł z wyrwanym cytatem... Ale krawat źle dopasowany do koszuli? Nie przejdzie. Wiem, że to niesprawiedliwe, ale tak jest :-(
Czego powinien spodziewać się Tomasz Lis?
Kiedy występujesz w programie Tomasza Lisa, możesz mieć wrażenie jakim wspaniałym jest dziennikarzem. Prawda jest jednak taka, że jesteś tylko jego tematem w tym tygodniu. Jego zespół miał zaledwie 7 dni na przygotowanie wszystkiego. Niech Twój zespół opracuje raport o ulubionych technikach zadawania pytań przez Tomasza Lisa, najczęściej używanych chwytach retorycznych i politycznych obsesjach. Taki dokument pokaże Ci jak uderzyć i kiedy. Potem zostaje już tylko trening.
I na koniec, pamiętaj o poczuciu humoru. Humor pomaga zachować dystans i zdrowy rozsądek... Tomasz Lis lubi uśmiech :-)
Bez public relations dzieje się coś strasznego... Nic się nie dzieje!
Uczmy się od natury! Ryba składa 1000 jaj i nikt o tym nie wie. Kura znosi jedno jajko i z miejsca musi o tym ogłosić całemu światu.
Chcesz PR? Kliknij tutaj.
4. 5 Zasad Pozytywnego Pozycjonowania, czyli gdzie drwa rąbią
Firma Tartak S.A. (wymyślona nazwa) uzyskała zgodę na otworzenie nowego zakładu na Śląsku Opolskim głównie dzięki dobrej opinii jaką cieszyła na Dolnym i Górnym śląsku. Wkrótce po rozpoczęciu działalności ludzi mieszkających w bliskim sąsiedztwie tartaku zaniepokoił ciemny i gęsty dym wydobywający się z komina tartaku. Wokół zakładu pojawił się też nieprzyjemny zapach. Prasa opublikowała kilka nieprzychylnych artykułów. Lokalni działacze ochrony środowiska wykryli, że w zakładzie zamontowano przestarzałe maszyny, które nie dawały sobie rady z obróbką drewna. Maszyny nie miały aktualnych atestów i certyfikatów. Tartak S.A. został zobowiązany do niezwłocznego ograniczenia produkcji drewna o połowę i uregulowania kwestii legalności zatrudnienia kilku pracowników. Zapowiedziano także skierowanie sprawy do prokuratury.
ZŁA METODA
1. Kiedy zaniepokojeni mieszkańcy dzwonili do firmy z pytaniami o nieprzyjemny dym i odór, szefowie udawali, że nie wiedzą o co chodzi i odsyłali ich od Annasza do Kajfasza. W firmie nikt nie zajmował się koordynacją relacji z mediami. Komentarze wewnątrz firmy streszczały się do stwierdzenia, "To tylko grupa awanturników bez poparcia, którzy mają za dużo wolnego czasu. Sprawa szybko przycichnie." Jeden z tych "rozrabiaków" zadzwonił do newsroomu Wiadomości i Faktów.
2. Media dzwoniące z zapytaniami zostały zignorowane, co doprowadziło do ukazania się w druku informacji, "Szefowie Tartaku S.A. Mieli wyłączone telefony komórkowe i nie odpowiadali na nasze telefony." Kierownik tartaku zadzwonił w końcu do redakcji lokalnego dziennika i krzycząc na redaktora wydania zażądał publicznych przeprosin i sprostowania "poważnych uchybień".
3. Wewnętrzne dyskusje w firmie dotyczyły głównie tego dlaczego media twierdzą, że stare maszyny nie mogą być nadal używane skoro są w pełni sprawne. Przecież podobne maszyny pracowały także w innych tartakach i tam nikt nie kwestionował ich przydatności.
4. W dniu przesłuchania szefa Tartaku S.A. przed budynkiem prokuratury zgromadziła się grupa ludzi, którzy głośno domagali się ukarania firmy za "zatruwanie powietrza i uprzykrzanie im życia". Szef firmy w rozmowie z dziennikarzem z nieukrywaną niechęcią przedstawił tylko fakty poparte wynikami wewnętrznej kontroli technicznej urządzeń i maszyn. Zupełnie nie odnosił się do emocji rozżalonych ludzi.
5. Tartak S.A. przez następne pół roku musiał borykać się z niechęcią lokalnej prasy, sceptycznym nastawieniem samorządu i wrogością mieszkańców.
DOBRA METODA
1. Kiedy zaniepokojeni mieszkańcy pierwszy raz zadzwonili do firmy Tartak S.A., szef produkcji natychmiast zaprosił ich do odwiedzenia zakładu. Sam natychmiast skontaktował się z działem public relations i prawnym, gdzie opracowano informacje do przekazania mieszkańcom w czasie wizytowania firmy i poinformowano go o powstrzymaniu się przed mówieniem czegokolwiek co mogłoby narazić firmę na skutki prawne. Mieszkańcy przedstawili swoje obawy i szef produkcji obiecał szybko zbadać problem. Usatysfakcjonowani na razie mieszkańcy obiecali nie informować mediów.
2. Wewnętrzna kontrola w firmie wykazała, że maszyny rzeczywiście pracowały bez aktualnych atestów i certyfikatów.
3. Tartak S.A. we współpracy z działem public relations i prawnym ustalili, że poinformują jednocześnie mieszkańców, media i władze samorządowe o swoim błędzie i planie jego naprawy.
4. Tartak S.A. zaprosił lokalne media na spotkanie robocze w firmie, na którym szefowie przyznali się do zaniedbania i przedstawili plan naprawy błędu, który uwzględniał jak najszybsze uzyskanie niezbędnych atestów. Dodatkowo dziennikarze dowiedzieli się, że firma sama zdecydowała wstrzymać pracę tartaku do dnia uzyskania potrzebnych zezwoleń. Mieszkańcy, którzy pierwsi zadzwonili do firmy też zostali zaproszeni na to samo spotkanie, gdzie przed dziennikarzami szefowie Tartak S.A. osobiście podziękowali im ich szybką reakcję i pomoc w usunięciu błędu.
5. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie :-)
KONKLUZJA
W życiu sytuacje rzadko kiedy są tak oczywiste w ocenie. To prawda. Ale na podstawie opisanej historii można przedstawić kilka porad. Nazwijmy je "Pięć Zasad Pozytywnego Pozycjonowania".
5 Zasad Pozytywnego Pozycjonowania
Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Jeśli przytrafi Ci się coś złego, lepiej żeby leciały tam, gdzie chcesz.
5. Rzeczniku, zanim padniesz na kolana...
Szkolenie medialne przyda się każdemu kto kontaktuje się z dziennikarzami.
Ale co robić kiedy rzecznik prasowy mimo wielu godzin spędzonych na intensywnych szkoleniach medialnych prowadzonych przez najlepszych trenerów i specjalistów komunikacji odpowiadając na pytania dziennikarzy nadal popełnia kardynalne błędy? Na przykład, "Nigdy nie okłamujemy naszych klientów", "Nie zamierzamy opluwać konkurencji" lub "To jeszcze nie koniec naszej firmy."
Istnieją trzy odmiany tego problemu:
1. Główny rzecznik nie osiąga zadowalających postępów na szkoleniu medialnym, ale są też rzecznicy rezerwowi.
2. Jest tylko jeden rzecznik, który może komunikować się w kryzysie - słabo radzi sobie na szkoleniach medialnych, ale chce "wykorzystać" swoje słabości.
3. Jest tylko jeden rzecznik, który może komunikować się w kryzysie i upiera się, że da sobie z "tym" radę.
1. Rezerwowi rzecznicy do wyboru
Jednym z elementów bardziej zaawansowanego szkolenia jest pomoc w ustaleniu kto wypowiada się na jaki temat. Prawnik może czasem wystąpić w roli rzecznika, szczególnie, gdy dotyczy to skomplikowanej materii prawnej.
Kilkakrotnie prowadziłem szkolenia dla grup szefów firm, którzy mieli w obowiązkach kontakty z mediami. Zdarzało się, że prezes lub właściciel firmy po szkoleniu medialnym zdecydował, że nie powinien rozmawiać z dziennikarzami dla dobra swojego i swojej organizacji.
Czasem główny rzecznik prasowy nie może być przeszkolony w wystarczającym stopniu ze względu na zbyt krótki termin. Są też inne przyczyny: obawa przed mediami, niechęć do mediów, nienawiść lub... taka pasja i zamiłowanie do mówienia, które zaciemniają jasność myślenia i zdrowy rozsądek. W takich przypadkach sugeruję zmianę rzecznika prasowego.
2. Tylko jeden rzecznik, odporny na zmianę i gotowy do "wykorzystania" swojej słabości
Wyobraź sobie sytuację, kiedy Twój szef popełnia duży błąd ochoczo komentowany przez dziennikarzy. Czując ogromną presję mediów i bojąc się utraty stanowiska pyta Ciebie o poradę. Co robić? Trudno być rzecznikiem takiego szefa :-(
W takiej chwili możesz – i powinieneś – powiedzieć szefowi, "Jeśli pana wywiad ma wyglądać jak wywiad szkoleniowy, na pewno zaszkodzi pan firmie jeszcze bardziej. Mamy dwie opcje: 1. odmowa udzielenia wywiadu lub 2. przyznanie się do słabości."
Oto co szef powinien powiedzieć dziennikarzowi zanim odpowie na jakiekolwiek pytanie:
"Wiem, że nie robię znakomitego wrażenia w rozmowie przed kamerą. Widzowie mogą sądzić, że jestem nieszczery i niewrażliwy. Wywiady telewizyjne przerażają mnie i po prostu nie mogę się skupić. Mam nadzieję, że pan i telewidzowie to rozumieją bez względu na to jak wypadam przed kamerą. Wiem, że popełniłem błąd w tym przypadku i tego żałuję. Naprawdę jest mi przykro."
3. Tylko jeden rzecznik, "odporny" na zmianę – twierdzi, że da sobie radę mimo wszystko
Padnij na kolana i módl się. Módl się, żeby w tym samym czasie wybuchł gdzieś poważniejszy kryzys i media po prostu przeoczyły Twoje kłopoty.
6. Krzyk i rozpacz, czyli fazy relacjonowania kryzysu
"Jesteśmy w miejscu przerwania tamy...", "6 dzieci utonęło...", "Krzyk, rozpacz, płacz... Trudno opisać to jednym zdaniem..."
Każdy reporter ma indywidualny styl relacjonowania dramatycznych wydarzeń, ale wszyscy zbierają informacje według wspólnego wzorca, który zwany jest regułą "odwróconej piramidy".
Najważniejsze fakty pojawiają się na początku informacji. Mniej istotne szczegóły zajmują miejsce w kolejnych akapitach. Ułatwia to życie redaktorowi w dokonywaniu skrótów i czytelnikowi, który nie ma dużo czasu na lekturę.
Kiedy przyglądam się kryzysom opisywanym przez media, dostrzegam powtarzalny naturalny rytm opisu wydarzeń.
I. WSTĘP>
Konkurencja mediów telewizyjnych, radiowych i internetowych wymusza szybkie reakcje.
Reporterzy, wydawcy, producenci ścigają się w ustaleniu podstawowych faktów: Kto, Co, Kiedy, Gdzie i Jak. Pytanie "dlaczego" pojawia się później.
Jest to dosyć powierzchowny - czasem chaotyczny - opis wydarzeń, bez wchodzenia w szczegóły i niuanse.
II. ROZWINIĘCIE
Po dynamicznym i nerwowym etapie początkowym opis kryzysu zmienia tempo i akcenty. Na przykład, powódź minęła i teraz brakuje ludziom jedzenia i wody; pojawia się groźba epidemii; niektórzy potrzebują pomocy psychologa.
Reporterzy na miejscu decydują jakie tematy trafią do mediów. Na przykład, reporter opisze dzień pracy strażaka, który wypompowuje wodę z zalanych pomieszczeń.
III. ROZWIĄZANIE
Relacje na tym etapie opisu wydarzeń skupiają się na analizie błędów i szukaniu środków zaradczych:
1. Dlaczego to się wydarzyło?
2. Co to oznacza?
3. Kto zawinił?
4. Jakie popełniono błędy?
5. Czy można było tego uniknąć?
6. Czy podjęto jakieś działania prewencyjne, aby wykluczyć takie wydarzenia w przyszłości?
IV. ROCZNICA
Artykuły/programy rocznicowe i okolicznościowe.
Dziennikarze powracają do dramatycznych wydarzeń w ich kolejne rocznice. Przypominają fakty, opisują wspomnienia bohaterów, analizują i wytykają błędy, rozliczają polityków i urzędników z obietnic.
Często robią to już inni dziennikarze, gdyż ci, którzy pisali o tym przed laty zmienili redakcję lub otrzymali inne zadania.
Konkluzja
Niepewność, wahanie i stres w pierwszej fazie kryzysu są ogromnym wyzwaniem nie tylko dla osób zarządzających kryzysem, ale także dla dziennikarzy. W newsroomie obsługującym kilka redakcji w krótkim czasie trzeba podjąć setki decyzji dotyczących tego kto "obsłuży" temat, jak to zrobi, kto mu pomoże i jak "pociągnąć" temat jutro.
To nie jest czas na głębokie analizy, debaty w studio czy fantazyjne grafiki. Przede wszystkim trzeba dotrzeć na miejsce zdarzenia i opowiedzieć: Kto, Co, Kiedy, Gdzie i Jak.
Nie masz najmniejszej kontroli nad tym, o co zapyta dziennikarz. Ale tylko od Ciebie zależy co mu powiesz. To dużo.
Chcesz przećwiczyć rozmowę z dziennikarzem?
Chcesz skorzystać z bezpłatnej Jazdy PRóbnej. Kliknij tutaj.
Studentka public relations z Gdańska pyta:
W czasie zarządzania kryzysem kluczowa jest ocena stopnia zagrożenia. Podstawowa decyzja dotyczy tego czy w ogóle podjąć jakieś działania. Może w tym pomóc ustalenie z jakiego rodzaju kryzysem mamy do czynienia. Czy można kryzysy podzielić na jakieś kategorie?
Prezesi i kierownicy na wszystkich szczeblach organizacji otrzymują pieniądze m.in. za codzienne - można nawet powiedzieć rutynowe - zarządzanie kryzysami. Ich umiejętności poddawane są szczególnemu testowi w czasie kryzysu, który może zagrozić dochodom organizacji, bieżącym wydatkom, notowaniom akcji, pozycji wobec konkurencji i utrzymaniu się na rynku.
Najskuteczniejsze działanie w sytuacji kryzysowej polega na szybkim wykryciu i zneutralizowaniu przyczyny kryzysu - zanim poważnie zaszkodzi organizacji. W takim przypadku nie przedostanie się on za pośrednictwem mediów do opinii publicznej i głównych udziałowców.
Istnieje pięć podstawowych kategorii kryzysów:
Szefowie mogą uszeregować te kategorie według poziomu zagrożenia i prawdopodobieństwa wystąpienia. Kryzysy charakteryzujące się najwyższym stopniem zagrożenia i prawdopodobieństwem wystąpienia wymagają przygotowania planu zarządzania kryzysem i komunikacji kryzysowej.
1. Lokalne incydenty/wydarzenia, które mogą przyciągnąć uwagę opinii publicznej; na przykład:
2. Kryzysy operacyjne, które przyciągają uwagę całej opinii publicznej, na przykład:
3. Kryzysy nie-operacyjne, nie wynikające bezpośrednio z codziennej działalności organizacji, często wywołujące ogromne niekontrolowane emocje, bardzo trudne w opanowaniu; na przykład:
4. Kombinacje wydarzeń mających źródła operacyjne i nie-operacyjne, które zazwyczaj związane są z ofiarami i skupiają uwagę na całej organizacji, na przykład:
5. Ataki w Internecie, które zwracają uwagę na całą organizację, na przykład:
Jak opracować plan komunikacji kryzysowej
8. Spokojnie, to tylko dziennikarska prowokacja
Dziennikarka Nowej Trybuny Opolskiej pyta:
"Prowokacja dziennikarska jest sprzeczna z misją tego zawodu," powiedział Rzecznik Praw Obywatelskich. "Dziennikarz, angażując się w prowokację nie tylko sprzeniewierza się misji swojego zawodu, ale łatwo może też stać się instrumentem służącym do realizacji działań politycznych lub działań wymierzonych przeciwko państwu i obywatelom," uważa Janusz Kochanowski.
Czy Twoim zdaniem prowokacja dziennikarska jest sprzeczna z podstawowym sensem pracy dziennikarskiej, którym jest gromadzenie informacji o faktach, a nie ich kreowanie?
Błazenada, wygłup, tania sensacja... Piękna zabawa, odważny krok, wartościowa inicjatywa... Jak rozumieć dziennikarską prowokację?
Dziennikarz ma dużą swobodę w zdobywaniu informacji. Stąd imperatyw odpowiedzialności za ich rzetelność i prawdziwość. Czy z tym wymogiem da się pogodzić praktykę dziennikarskiej prowokacji, polegającej na "podstępnym nakłanianiu do działania mającego szkodliwe skutki dla jakiejś osoby, grupy lub organizacji społecznej"?
Udana prowokacja zaczyna się od dobrego pomysłu. Inspiracją są na przykład wydarzenia polityczne, społeczne i obyczajowe. Były minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel po telefonie dziennikarza "Faktu" podszywającego się pod księdza przysłał służbowy samochód po o. Tadeusza Rydzyka. Jerzy Urban zorganizował bankiet w ambasadzie afrykańskiego państwa, którego... nie ma na mapie.
TVN i "Rzeczpospolita" wykorzystując informację, że jeden z domów aukcyjnych nie sprawdza autentyczności sprzedawanych obrazów, aby pokazać niekompetencję tego domu wystawili na licytację na aukcji i sprzedali rzekomo prawdziwy obraz Franciszka Starowieyskiego. Prowokacja TVN-u w starachowickim Constarze pokazała skandaliczne warunki sanitarne i przygotowywanie do sprzedaży nieświeżej żywności.
Prowokacja jako ostateczność
Dziennikarze zwykle wykorzystują prowokację, gdy nie ma innych środków udowodnienia nieprawidłowości. Gdy na przykład nie ma żadnych szans na autoryzowaną wypowiedź czy dokument potwierdzający łamanie prawa. Prowokacja jest szczególnie kusząca dla dziennikarzy telewizyjnych, kiedy ukryta kamera pokazuje przestępstwo. A zobaczyć, to przecież uwierzyć. Zawsze jednak brany jest pod uwagę interes społeczny.
Decyzję o prowokacji poprzedza analiza sytuacji i dyskusja na kolegium redakcyjnym. Zyski z ujawnienia prawdy muszą przeważać nad ewentualnymi szkodami wywołanymi przez jej zastosowanie.
Niestety dziennikarska prowokacja jest nadużywana i nie poddana wystarczającej kontroli. Wykorzystywanie prowokacji do udowodniania spraw banalnych prowadzi do jej inflacji. Nieprzemyślane sztuczki brukowców mogą utrudnić dziennikarzom dostęp do informacji i zmniejszyć wiarygodność wiadomości.
Warto przypomnieć co mówi o prowokacji "Kodeks dobrych praktyk wydawców prasy" [3.2.12]: "Prowokacja dziennikarska może być przeprowadzona tylko wtedy, gdy przemawia za tym ważny interes publiczny, a nieskuteczne okażą się lub mogą się okazać inne środki dziennikarskie i tylko za wiedzą redaktora naczelnego. Jeżeli dziennikarska prowokacja może zagrozić czyjemuś życiu lub zdrowiu, wskazane jest jej prowadzenie za wiedzą policji lub prokuratury."
Ryzykowna prowokacja
Prowokacja może być niebezpieczna dla dziennikarza. W 1995 roku dziennikarz "Superexpressu" kupił 4,5 kg trotylu od... policjantów z grupy antyterrorystycznej na warszawskim Okęciu. Trotyl przewieziono do redakcji na konferencję prasową, która jednak się nie odbyła, bo do siedziby dziennika wkroczyła policja i skonfiskowała materiał wybuchowy. Prokurator nie mógł darować szefom "Superexpressu" tego, że dziennikarze nie chcieli oddać policji trotylu i nie ujawnili, kto i od kogo kupił materiał wybuchowy. Sprawa została umorzona dopiero po 9 latach.
Dlatego o prowokacji zawsze musi wiedzieć szef redakcji, bo tylko on może ratować dziennikarza, który wpadnie w tarapaty. Prowokacja nie powinna służyć ośmieszeniu, ale ujawnieniu złych mechanizmów. Celem dziennikarzy uczestniczących w prowokacji musi być ujawnienie pełnej prawdy o nieprawidłowościach i motywach ludzi, którzy za tym stoją.
Prowokacja musi mieć zrozumiały cel społeczny i powinna pokazać sposób naprawy nagannego zachowania lub wadliwej sytuacji. Nigdy nie może wywoływać fizycznego zagrożenia dla ludzi.
Prowokacja bez legitymacji
Kiedy pracowałem jako dziennikarz bardzo często docierałem do źródeł nie ujawniając swojego zawodu. Gdybym próbował wymachiwać przed nosem dziennikarską legitymacją, nie zdobyłbym wielu cennych informacji. "Patrzcie... kim jestem!" Powiem więcej. Dziennikarska legitymacja nigdy nie pomogła mi w dojściu do prawdy.
Co jest gorsze – pokazanie opinii publicznej jak polityk z pierwszych stron gazet dobiera się do zakazanych konfitur czy dziennikarski wybieg, który umożliwia publikację demaskatorskiego artykułu?
Czy można znaleźć prawdę kiedy już na początku się od niej ucieka? Czy znasz jakąś ciekawą historię o dziennikarskiej prowokacji, która pomoże znaleźć odpowiedź na to pytanie?
Kierownik marketingu w biurze podróży z Wrocławia:
Przygotowuję się do realizacji pierwszego filmu o mojej firmie. Jak się do tego zabrać?
Pracę zaczynamy od odpowiedzi na proste pytanie. "Po co robię ten film?"
Przekaz strategiczny, odbiorca, budżet, ekipa, czas trwania i data kiedy film ma być gotowy. W sumie minimum 49 pytań :-)
Przy okazji - jeśli film odniesie sukces czy pomyślisz o koncepcji i produkcji własnego programu telewizyjnego?
Inne jajko
W lodówce na półce dziesięć kurzych jaj w rzędzie. Pierwsze trąca łokciem drugie - Nie podoba mi się to dziesiąte! Całkowity brak kultury, punk jakiś! U mnie ma przerąbane! Powiedz temu głupkowi, że my tu wszyscy jedna drużyna!
Drugie do trzeciego - Słuchaj, pierwsze kazało przekazać, że dziesiąte nie pasuje do naszej drużyny. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!
Trzecie - czwartemu, czwarte - piątemu, piąte - szóstemu, szóste - siódmemu, siódme - ósmemu, wszystkie już wzburzone. Ósme - dziewiątemu - Kolego, przekaż temu palantowi, że wszyscy powinniśmy być razem!
Dziewiąte trąca łokciem dziesiąte - Wiesz, miły, co to jest team building? Nie pasujesz do naszego kolektywu. U nas jest duch współpracy... Jesteśmy jedną rodziną, współpracujemy ze sobą, powinniśmy trzymać się razem... A Ty z tą swoją niepotrzebnie wyróżniającą się fizjonomią...
Dziesiąte - Ile można! Powtarzam już setny raz! Ile można??? Jestem kiwi, K-I-W-I, JA JESTEM KIWI !!!
Przeczytaj, oceń i skomentuj najnowszy artykuł na blogu Media Gapa.
Chcesz samodzielnie napisać swoją informację prasową? Skorzystaj z usługi bezpłatnej tylko dla prenumeratorów tego newslettera. Wypróbuj Twoje Info.
Przeoczyłeś ciekawy artykuł? Zajrzyj do Archiwum Pressence Newsletter.
Zaproś nas na bezpłatną prezentację "Jak zarządzać kryzysem, o którym mówią media".
3 Korzyści z prezentacji:
Treść prezentacji:
Czas trwania prezentacji: 60 minut.
Układ sali: podkowa.
Wymagania techniczne: projektor cyfrowy współpracujący z notebookiem HP Pavilion, głośniki, ekran.
Liczba uczestników: jedynym ograniczeniem jest pojemność sali :-)
Prezentacja jest bezpłatna. Jedyny wydatek to koszt dojazdu i jeśli jest to odległość większa niż 200km od Opola - wyżywienie i nocleg w hotelu.
Każdy uczestnik prezentacji otrzymuje odsyłacz do szczegółowej treści wystąpienia. Pobierz ulotkę [pdf, 233KB]
Zapraszam do rezerwacji terminu prezentacji: biuro@pressence.com.pl.
Jeśli z ciekawością przeczytałeś nasz NEWSLETTER, prześlij go swoim przyjaciołom, współpracownikom i klientom w niezmienionej formie.
Aby ZAPRENUMEROWAĆ Pressence Newsletter odwiedź naszą witrynę WWW i wypełnij zgłoszenie subskrypcyjne.
Aby ODWOŁAĆ PRENUMERATĘ (i wprawić nas w smutek) wyślij proszę na adres: newsletter@pressence.com.pl z informacją KONIEC PRENUMERATY w linii tematu.
Bogusław Feliszek Pressence Public Relations |
pl. Teatralny 10-11/33 45-056 Opole tel. (77) 441 40 14 |
WWW http://www.pressence.com.pl e-mail: biuro@pressence.com.pl |