Pressence Public Relations | Pressence Newsletter | Numer 30 / 15 marca 2003 |
Wydawca: Bogusław Feliszek | biuro@pressence.com.pl | www.pressence.com.pl |
Otrzymujesz tę korespondencję, ponieważ poprosiłeś o to Pressence Public Relations na stronie internetowej http://www.pressence.com.pl i zapisałeś się na naszą listę subskrypcyjną.
Przekaż proszę ten magazyn (e-zine) każdemu z Twoich znajomych, którzy tak jak Ty dbają o swój wizerunek, wiarygodność i dobre imię, pragną więcej sprzedawać produktów lub usług, chcą promować społecznie pożyteczną ideę.
Jeśli ktoś wykorzystał ten adres e-mail bez Twojej zgody, prosimy o kontakt: newsletter@pressence.com.pl.
OCHRONA PRYWATNOŚCI: Pressence Public Relations nie udostępni nikomu Twojego adresu e-mail. Słowo.
W numerze
Człowiekiem bardziej doświadczonym nie jest ten, który ma więcej lat,
ale ten, który bardziej czuł smak życia.
- Jan Jakub Rousseau
Wykorzystuj okazje!
Łatwo mówić. Wartościową i unikatową szansę najłatwiej przeoczyć tym, którzy całą uwagę skupiają na nieistotnym detalu.
Fakty, mity, statystyki, ekstremalne poglądy, racjonalne argumenty, sensacyjny folklor. Media podchodzą do wszystkiego z jednakową powagą. Trudno się dziwić, że proces publicznego podejmowania decyzji jest dzisiaj tak zagmatwany.
Szefowie firm i liderzy polityczni mają skłonność kłaniać się niżej hałaśliwej mniejszości niż spokojnej większości. Nerwowo reagują na krzykliwe tytuły z pierwszych stron gazet. Wielu większość czasu spędza na pracy z częścią systemu niż nad zmianą całego układu, produktu lub usługi.
Chcesz być w drużynie zwycięzców? Przyjrzyj się rewolucji w fotografii cyfrowej i telefonii komórkowej. Spójrz na zmiany popytu na tablety i energię elektryczną.
Przyjrzyj się swej organizacji
Decydenci są zasypywani danymi z różnych źródeł. Każdy traktowany jest jak udziałowiec całego procesu decyzyjnego. Opinia publiczna oczekuje szybkich decyzji. Wszelkie niezadowolenie i reklamacje są przekazywane błyskawicznie dzięki nowoczesnej technologii. Czasu na rozwiązania problemów nikt nie ma dużo.
Jeszcze nigdy decydenci nie byli tak bardzo uzależnieni od doświadczenia, które z jednej strony dostarcza sprawdzonych umiejętności oceny problemu i oszacowania jego wagi, a z drugiej - pozwala wyszukać twórcze sposoby zrealizowania celów organizacji.
Doświadczenie kupię
Wokół aż roi się od decydentów, którzy robią z igły widły, dzielą włos na czworo, stwarzają sztuczne problemy (interesujące, ale co poza tym?) lub z pasją unikają ryzykownych decyzji. Nie potrafią odróżnić ziarna od plew, tego, co ważne od tego, co zbędne, tego, co pilne od tego, co może poczekać.
Zazwyczaj mówią, że podczas podejmowania decyzji kierują się sumieniem. Twierdzą, że skupiają się na *ludzkich* dylematach podczas, gdy tak naprawdę nie rozumieją kontekstu w jakim rodzi się decyzja. Przekonują, że w proces decyzyjny zaangażowano wiele osób. Zamiast skoncentrować się na centralnym problemie, przesuwają uwagę na sprawy poboczne, które są być może widowiskowe, ale nie prowadzą do rozwiązania problemu.
To, czego im brakuje to doświadczenie, które uczy jak klasyfikować wyzwania, jak zarządzać czasem i środkami, jak oddzielić opinie od faktów - jak w końcu rozpoznać prawdziwe szanse.
Doświadczenie, o którym mówię, można zdobyć tylko przez podejmowanie decyzji - dobrych i złych - w różnorodnych okolicznościach przez wiele lat. Bierze się ono z codziennego rzucania wyzwania trudnym sytuacjom i godzenia się z konsekwencjami brania się za bary z życiem.
Od ryzyka do decyzji
Staliśmy się chorobliwie elitarni w myśleniu o doświadczeniu. Najbardziej inteligentni i przedsiębiorczy ludzi jakich znam nie mają dyplomu magistra. Notorycznie ignorowane jest doświadczenie życiowe. Liczy się krótkotrwały poklask. Nawet nie zauważamy jak uciekają kolejne okazje.
Jeżeli Twoje doświadczenie życiowe ogranicza się tylko do wyboru mięsa do grillowania lub decyzji o tym czy pozwolić pracownikom założyć drużynę gry w bilard, nigdy nie doświadczyłeś smaku prawdziwego ryzyka i jego konsekwencji. Nigdy nie stałeś na krawędzi wielkiego sukcesu lub totalnej klęski - brakuje Ci umiejętności rozpoznania wartościowej szansy.
Szukanie oryginalnych i odważnych rozwiązań powinno stać się motywacją do działania w każdej organizacji. Podobnie jak u Goethego - zbawiony będzie kto się dążeniem wiecznym trudzi.
Dlaczego więc od czasu do czasu nie pozwolić sobie na odrobinę ryzyka? Dlaczego nie wykorzystać nadarzającą się okazję? Albo dlaczego nie pozwolić, aby te okazje same się przytrafiły? Dlatego zaryzykuj i porozmawiaj z nami.
Umiejętność pracy z ludźmi jest dobrem kupowanym podobnie jak kawa lub cukier,
ale jestem gotów zapłacić za nie więcej niż za każde inne pod słońcem.
- John D. Rockefeller
Andrzej pierwszy przychodzi do pracy i ostatni gasi światło, ale postrzegany jest przez przełożonych jako konfliktowy pracownik. "Na naradach otwarcie krytykuje decyzje i podważa moje kwalifikacje," mówi kierownik działu.
Karolina - znakomita pracownica - została ukarana dyscyplinarnie za symulowanie choroby. Przedstawiła fałszywe zwolnienie lekarskie. Wcześniej szef nie udzielił jej okolicznościowego urlopu na ślub córki. "Co miałam robić? Ślub córki jest raz w życiu. Musiałam mieć więcej czasu na przygotowania," tłumaczyła.
Paweł jest najlepszym sprzedawcą w salonie samochodowym. Klienci za nim przepadają. Cóż z tego, skoro z pogardą odnosi się do innych mniej sprawnych sprzedawców. Trzech kolegów odeszło z tego powodu z firmy.
Niesubordynacja - ogólnie rozumiana jako niechęć podporządkowania się zwierzchnikowi poprzez otwartą odmowę wykonania polecenia lub poprzez jego złe wykonanie - jest powszechnym problemem w każdym miejscu pracy.
Przykłady niesubordynacji (lub prób podważenia autorytetu) obejmują m.in.:
Dyscyplina jest często pożądaną reakcją na niesubordynację. Jednakże jak widać na powyższych przykładach jest wiele powodów i stopni natężenia buntowniczego i wywrotowego zachowania. Przed podjęciem działań dyscyplinujących trzeba rozważyć kilka czynników, które pomogą wybrać reakcję stosownie do sytuacji i przewinienia. Do tych czynników należy zaliczyć zasadność wydanego polecenia, okoliczności towarzyszące, dotychczasowe zachowanie pracownika i to jak inni pracownicy byli potraktowani w podobnym przypadku.
A właśnie, że nie
Trochę elastyczności potrzeba w sytuacji, gdy pracownik miał uzasadniony powód odmowy wykonania polecenia. Mimo, że pracownicy rzadko mają prawo kwestionować autorytet, to są jednak momenty, kiedy taka odmowa może być usprawiedliwiona.
Trzeba rozważyć następujące sytuacje:
Oczywiście żadna z tych sytuacji nie wymaga sankcji dyscyplinarnej.
Róbmy swoje
Pracownik nie może sam decydować, które polecenia będzie wykonywać, a które może zlekceważyć. W interesie organizacji jest jasne przedstawienie czego oczekuje od pracowników. W podręczniku pracownika powinien być zapis, że naruszenie obowiązujących przepisów i procedur wiąże się z sankcjami, w tym także ze zwolnieniem. Należy tam także opisać co ma zrobić pracownik, kiedy ma zastrzeżenia do zachowania kierownictwa.
Załóżmy zatem, że pracownik popełnił czyn, który można określić jako niesubordynację. Rozpatrzmy kilka okoliczności. Na przykład,
Rozpatrzenie tych okoliczności pozwala rzucić nowe światło na trzy przypadki opisane we wstępie.
Andrzej w poprzedniej firmie był zachęcany do krytykowania decyzji szefów. W kulturze tamtej organizacji krytyka była wartością szczególnie cenioną i nagradzaną. Dzięki rozmowie Andrzej dowiedział się jak reaguje na to szef i co równie cenne poznał przyczyny braku krytyki ze strony swoich podwładnych. Do tej pory interpretował to jako brak motywacji i chęci do lepszej pracy.
Karolina dowiedziała się, że gdyby znalazła zastępstwo, wcześniej odpracowała godziny urlopu lub zaoferowała kontakt telefoniczny w czasie nieobecności jej prośba byłaby załatwiona pozytywnie.
Paweł dowiedział się, że mimo, że jest wybitnym sprzedawcą, to sprzedaż samochodów ogólnie spada, gdyż odchodzą inni pracownicy. Rotacja zwiększa koszty utrzymania firmy. Skoro inni pracownicy są karani za podobne zachowanie, on również musi się liczyć z konsekwencjami.
"Zbrodnia" i kara
Większość firm ma gotowe procedury dyscyplinowania niesfornych pracowników. Przepisy mogą być efektywnie stosowane, gdy są opisane elastycznym językiem, nie łączą konkretnego zachowania z określoną sankcją i pozwalają organizacji rozważyć wszystkie okoliczności. Do tych okoliczności należą:
Po analizie tych czynników, można rozważyć następujące działania:
Nałogowy buntownik
Niektórzy pracownicy zawsze sprawiają kłopoty. Jeżeli niesubordynacja zawsze wychodzi od tego samego pracownika, łatwiej o błąd w rozwiązaniu problemu. Słowem - łatwiej stracić opanowanie.
Dlatego dobrze jest pamiętać o pięciu praktycznych zasadach:
Podsumowanie
Niesubordynacja może wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej opanowanego szefa. Przygotowanie polityki dyscyplinowania niesfornych pracowników i rozpatrywanie każdego przypadku z osobna z uwzględnieniem wszystkich istotnych okoliczności (przed podjęciem jakichkolwiek decyzji) może pomóc kierownikom wyjść z opresji obronną ręką. Szefowie, którzy tak postępują nie tylko budują szacunek dla organizacji, ale także wzmacniają swój autorytet.
Najbardziej gorące miejsce w piekle jest zarezerwowane dla tych,
którzy w czasie kryzysu zachowali neutralność.
- Alighieri Dante
Każdy kryzys uczy czegoś nowego. Uczymy się na własnych i cudzych błędach. Coraz więcej kryzysów zaczyna się w Internecie. Jeśli nie masz opracowanego i sprawdzonego w praktyce planu zarządzania kryzysem w Internecie, czas zabrać się do tego już dzisiaj!
To, czego ja się nauczyłem umieściłem w 30 punktach. Ich kolejność nie ma nic wspólnego z hierarchią ważności, bo to, co jest ważne dla mnie nie musi być równie istotne dla innych.
Jak opracować plan komunikacji kryzysowej
Zadzwonił telefon. "Jedziemy na ryby." To kolega, któremu nie wolno powiedzieć NIE. Po godzinie siedzieliśmy nad jeziorem i moczyliśmy kije. Do końca dnia złowiliśmy jedną rybkę. W drodze powrotnej rozmawialiśmy o tym jak łowić klientów.
Oto cztery punkty naszego planu:
Każdy wędkarz i specjalista public relations doskonale zna jedną zasadę marketingu: nawet najlepsza przynęta nie pomoże, jeżeli rzucimy spławik na bezrybiu.
Łowienie przypomina zarabianie pieniędzy. Czy w Twoim jeziorze pływają głodni klienci?
Czy zarzuciłeś przynętę, której nikt się nie oprze?
Jeżeli ryby nie biorą, czy próbowałeś powędkować w innym miejscu?
W marketingu nazywamy to wyborem grupy docelowej.
Kiedy reklamujesz się w mediach lub umieszczasz w Internecie firmową witrynę WWW, postępujesz jak rybak, który zarzuca sieć w oceanie. Każdy wie, że w morzu pływają ryby. Tylko jakie ryby tym razem wpadną do sieci?
Pamiętasz oczywiście ze szkoły, że ryby pływają ławicami. Możesz mieć pełną sieć, jeżeli wiesz gdzie jest ławica i w jakim kierunku płynie.
W public relations taką ławicą jest stowarzyszenie branżowe.
Stowarzyszenia zawodowe i izby gospodarcze są atrakcyjne, bo grupują ludzi i organizacje, o których wiadomo co je interesuje. Inaczej przecież nie byliby członkami.
Kontakt ze stowarzyszeniem przypomina zarzucenie wędki w beczce pełnej głodnych ryb. Twoje szanse na udany połów rosną. Może nawet zrobisz to gołymi rękami - bez wędki ;-)
Oto siedem porad jak złowić taaaką rybę.
No to na ryby, a potem na lwy by?
Test skuteczności przekonywania
Publicyści i komentatorzy nie tylko mówią, ale też chętnie słuchają - choć czasem możesz mieć inne wrażenie. Możesz sądzić, że zamknięci w wieży z kości słoniowej nie wsłuchują się w cudze opinie przed zajęciem publicznego stanowiska w ważnej społecznej sprawie.
Tak się złożyło, że ostatni komentarz gazety jest sprzeczny z Twoim interesem. Nie rozdzieraj szat. Możesz mieć wpływ na to, co napisze następnym razem.
To prawda, że nie należy wytaczać dział przeciwko tym, którzy kupują tusz na beczki i papier na tony. Ale czy od razu trzeba oddawać salwę z armat? Dlaczego nie edukować i nie przekonywać?
Spotkanie z radą redakcyjną jest najlepszą sposobnością przekazania informacji, edukacji i przekonania do swoich racji ludzi, którzy regularnie dzielą się opiniami na łamach gazet w felietonach i komentarzach.
Rada redakcji
Większość opiniotwórczych gazet ma radę redakcji. Tworzy ją grupa 5-10 komentatorów, felietonistów, krytyków, reporterów i wydawców, którzy na co dzień mają największy wpływ na treść gazety.
Możesz przygotować spotkanie z członkami rady, aby przedstawić stanowisko w ważnej dla Ciebie sprawie.
Rady redakcyjne regularnie spotykają się z przedstawicielami grup interesu, liderami politycznymi i ekspertami. Do organizacji takiego spotkania potrzebne jest tylko ustalenie nazwiska redaktora odpowiedzialnego za stronę z komentarzami i skontaktowanie się z nim telefoniczne lub przez e-mail. Podczas tego wstępnego kontaktu musisz wyjaśnić dlaczego chcesz się spotkać z radą redakcji.
Komentarze redakcyjne dotyczą aktualnych wydarzeń i nowych problemów. Jeżeli wiesz, że interesujący Ciebie temat wkrótce trafi na szpalty, nie czekaj aż sprawa nabierze rumieńców. Kalendarz rad redakcyjnych jest wypełniany z dużym wyprzedzeniem. Dobrze poinformowani dziennikarze, którzy znają szczegóły tematu i Twoje stanowisko są bardziej skłonni przychylić się do Twojego punktu widzenia.
Kto pierwszy ten lepszy
Dziennikarze lubią wiedzieć pierwsi, zanim sprawa przeniknie do opinii publicznej. To Twoja największa szansa, najmocniejszy "hak" na redaktora, szczególnie, kiedy możesz mu zapewnić "wyłączność" tematu, tj. nie poinformujesz o tym konkurencyjnej gazety.
Twoje akcje idą w górę, jeżeli dysponujesz najnowszym raportem na aktualny i ciekawy temat lub, gdy umożliwisz rozmowę z ekspertem/autorytetem.
Przed spotkaniem dobrze jest przejrzeć poprzednie komentarze opublikowane na łamach gazety i zdefiniować jej "system myślenia". Sprawdź co gazeta wcześniej pisała na ten temat lub tematy zbieżne.
Po pierwszym kontakcie niezwłocznie prześlij redakcji streszczenie Twoich najważniejszych argumentów. Powołuj się na wiarygodne źródła. To umożliwi dziennikarzom samodzielne "drążenie" tematu. Przekaż też dane biograficzne osób, które będą na spotkaniu w redakcji.
Plan spotkania
Rady redakcji to spotkania, których celem jest wymiana poglądów. Przygotuj najlepiej 2-3 minutowe wprowadzenie, w którym przedstawisz siebie, osoby towarzyszące oraz sedno sprawy. Krótko podsumuj swoje racje i poprzyj je dowodami (fakty i liczby), które można łatwo zweryfikować. Na koniec powtórz najmocniejsze argumenty. Miej ze sobą poprzednie informacje prasowe i dane kontaktowe z osobami, które mogą więcej powiedzieć na omawiany temat.
Podobnie jak podczas wszystkich kontaktów z mediami pamiętaj, że dziennikarze mogą wykorzystać wszystko co powiesz. A mówiąc dokładniej - wszystko co ich zdaniem powiedziałeś. Dlatego mów jasno i bez podtekstów. To, co powiesz może być przypomniane nawet po kilku tygodniach lub miesiącach.
Bądź przygotowany na wizytę fotoreportera, który - możesz być tego pewny - nie będzie robić upozowanych zdjęć. Te fotografie też mogą trafić do przyszłych publikacji.
Jeżeli w czasie dyskusji dziennikarze będą zadawać dociekliwe pytania to nie dlatego, że Ciebie nie lubią lub podważają prawdziwość tego, co mówisz - advocatus diaboli to stara sztuczka, której celem jest wysondowanie jak bardzo jesteś przekonany do swoich racji i czy potrafisz je bronić.
Nie krępuj się poprosić dziennikarzy o poparcie w sprawie, na której Ci zależy. "Czy mogę liczyć na Państwa pomoc w tej sprawie?" Możesz również zapytać czy możesz oczekiwać artykułu na ten temat w niedalekiej przyszłości.
Po spotkaniu
Po spotkaniu z radą redakcji możesz spodziewać się trzech rzeczy:
Jest mało prawdopodobne, że wyjdziesz z redakcji z głębokim przeświadczeniem, że nazajutrz gazeta zamieści na pierwszej stronie artykuł z poparciem dla Twojej sprawy. Ale pamiętaj, że dzięki temu spotkaniu pokazałeś grupie wpływowych dziennikarzy stanowisko w ważnej dla Ciebie sprawie i - możesz mieć taką nadzieję - nauczyłeś ich czegoś.
6. 10 medialnych porad dla gadającej głowy
Przed Tobą wejście "na żywo" przez łącze satelitarne do głównego wydania "Wiadomości". Albo udział w telewizyjnej debacie. Albo pierwsza konferencja z pracownikami przez Internet.
Andy Warhol kiedyś powiedział, że każdego czeka kwadrans sławy. Kiedy ten moment nadejdzie nie zepsuj go i staraj się, żeby trwał dłużej niż 15 minut.
Jeśli chcesz odnieść sukces w występach publicznych i kontaktach z mediami, postępuj zgodnie z 10 poradami:
Na koniec porada bardzo przyziemna i przepraszam, że taka oczywista. Przed występem w telewizji nie objadaj się szpinakiem. Kiedy będą oglądać Ciebie miliony nie chcesz chyba być zapamiętany jako ten gość, który bardzo mądrze mówił przez kwadrans z kawałkiem czegoś zielonego między zębami :-)
Jazda PRóbna - symulowany wywiad z dziennikarzem
Konsultant public relations z Gdańdska pyta:
Jeden z moich klientów odmawia pisemnego zatwierdzenia do druku przygotowanych materiałów informacyjnych do teczki prasowej. Nie ma do tych materiałów żadnych zastrzeżeń. Nie chce jednak przyjąć finansowej odpowiedzialności za te dokumenty (dodatkowe zmiany po złożeniu podpisu są płatne przez klienta).
Tłumaczyłem, że to standardowa praktyka przed wysłaniem materiałów do drukarni. Klient zgadza się podpisać tylko dokument akceptujący treść zawartości teczki do druku, ale nic więcej.
Umowa ma jasno określony budżet (na żądanie klienta). Dlatego nie wchodzi w rachubę jego przekroczenie lub niedotrzymanie terminu. Mam wrażenie, że klient wykorzystuje tę sytuację.
Jak zachować się w takiej sytuacji? Czy pozwolić klientowi przygotować własną treść zgody czy wstrzymać przekazanie materiałów do drukarni?
Słowem - wszystko im się podoba tylko nie chcą tego potwierdzić na piśmie :-(
Uciekaj. Szybko. Daleko.
Na mój nos klient tylko czeka na jakiś drobny błąd, aby go potem z zimną krwią wykorzystać.
Czy dodajesz sobie prowizję za druk? Czy płacisz za rachunki zewnętrznych wykonawców czy trafiają one bezpośrednio do klienta?
Pressence Public Relations nie pobiera prowizji za pośrednictwo, ale obciążamy klienta za czas spędzony na negocjacjach z zewnętrznymi wykonawcami i monitoringu ich pracy.
Jeśli nie bierzesz prowizji, lepiej niech klient sam płaci. Inaczej, gdy w umowie zagwarantowałeś też wykonanie druku. W takim wypadku wcześniej wziąłeś na siebie całe ryzyko. Trudno oczekiwać, aby klient zgodził się przejąć odpowiedzialność finansową.
Czy dostałeś zaliczkę? Jeśli tak, przekaż ją drukarni przed drukiem.
Jeśli nie, poproś teraz o zapłatę. Jeżeli klient odmówi, również nie zgódź się na przekazanie efektów swojej pracy. Wygląda na to, że klient szuka pretekstu, aby nie zapłacić. Wszystko co stracisz to swoje honorarium, ale będziesz kwita z drukarnią.
Domyślam się, że problem i Twój niepokój wynika z tego, że to Ty płacisz za drukarnię.
Możesz też powiedzieć klientowi: "Nie ma zgody na piśmie, nie ma druku." I spokojnie czekać. Nie ma takiego sądu na świecie, który będzie miał do Ciebie pretensje. Pod warunkiem, że zachowasz całą dokumentację.
Uprzedź też drukarnię, aby nie wydawała żadnych gotowych materiałów klientowi bez Twojej zgody. Jeżeli jednak to zrobi, będzie musiała poczekać na pieniądze od Ciebie aż Ty dostaniesz swoją zapłatę od klienta. Drukarnia może oczywiście odmówić druku przed zapłatą. Tym lepiej, bo będziesz miał mocny argument w rokowaniach z klientem.
Wszystkie problemy jakie Ciebie czekają z powodu oczekiwania na pisemną zgodę zblakną przy ewentualnych komplikacjach, gdy klient na przykład zażąda ponownego druku - na Twój koszt - z powodu jakiejś prawdziwej lub wymyślonej niedoróbki.
Nie ma jednego standardowego formularza. Ja używam takiego druku:
"Zapoznałem się z treścią przedstawionych materiałów/projektu i stwierdzam, że są pełne, dokładne i zgodne z przedstawioną przeze mnie specyfikacją. Zatwierdzam do druku przedstawione materiały/projekt i przyjmuję finansową odpowiedzialność za tę decyzję.
__________________________________________________________ ________
Podpis (Imię i nazwisko) osoby upoważnionej do wyrażenia zgody Data"
Zdecydowanej większości klientów to wystarcza i uzyskanie podpisu w tej sytuacji nie nastręcza kłopotów. Jest drobna grupa klientów (i do niej niestety zaliczam Twojego), którzy wymagają czegoś jeszcze bardziej jednoznacznego.
Jeżeli klient nie weźmie finansowej odpowiedzialności za własną decyzję, postąpisz bardzo nierozważnie biorąc ją na siebie. Powiedz więc jasno. To on jest klientem, nie Ty. I tylko klient może podpisać zgodę. Czyli nie możesz brać finansowej odpowiedzialności za decyzje klienta. To proste.
Możesz też dodać zdanie, że "wydrukowane materiały będą przekazane po _____ dniach roboczych od otrzymania pisemnej zgody."
Kiedyś miałem cennego klienta, którego darzyłem absolutnym zaufaniem (on mnie też). Wszystkie rachunki płacił na czas. Zdarzyło się raz, że trzeba było wykonać błyskawicznie prezentację w Powerpoincie. Działając w pośpiechu i dobrej wierze zatwierdziłem projekt w imieniu klienta. Pech chciał, że klient go odrzucił. Kosztowało mnie to 1000PLN. Takich lekcji się nie zapomina. Jeżeli to się przydarzyło z dobrym klientem, to wyobraź sobie co może być z tym.
Inne proste rozwiązanie do przekazanie klientowi materiałów w formie elektronicznej i zostawienie jemu sprawy druku. Oczywiście przed wysyłką musisz dostać zapłatę za wykonaną pracę. W tej sytuacji to klient musi przejąć odpowiedzialność za druk. Żeby mieć absolutną pewność zapewnij drukarnię na piśmie, że ani Ty ani Twoja agencja nie jest stroną w tej transakcji. To eliminuje wszystkie problemy.
Nikt nie może żądać od Ciebie finansowania cudzych błędów. Celem przedstawienia klientowi do podpisu zezwolenia jest skłonienie go do uważnej lektury przygotowanych materiałów, zatwierdzenia ich i przyjęcia odpowiedzialności za wszelkie poprawki i korekty od tej chwili (nawet jeśli to Ty zrobiłeś błąd).
Jeszcze tego nie doświadczyłem, ale kilku moich kolegów miało klientów, którzy po zatwierdzeniu materiałów do druku chcieli wymusić na agencji pokrycie kosztów poprawki po wykryciu błędu na wydrukowanym materiale. W jednym przypadku - kiedy agencja nie zadbała o pisemną zgodę i pośpiesznie uruchomiła maszyny - dodatkowy koszt pokryty przez agencję wyniósł 5,000PLN.
Dla nowego klienta przygotowałem informację prasową. Szef marketingu ją zatwierdził. Dla pewności przesłałem ją jeszcze prezesowi. Zanim doszliśmy do zadowalającego go rezultatu przygotowałem jeszcze 7 wersji (kilka zmian kosmetycznych, ale dwie poprawki były poważne i bez nich informacja dotarłaby do mediów z błędami merytorycznymi). Na ostatecznej wersji widniał podpis prezesa. Dla absolutnej pewności następnego dnia poprosiłem o ponowną lekturę. Tym razem stwierdził, że ostatnia poprawka była zbędna. Dzięki temu mam znakomitą informację prasową i dwóch zadowolonych ludzi - prezesa i szefa marketingu, który - gdybym zachował się inaczej - mógłby wpaść w tarapaty.
Przed wysyłką informacji mediom, a po uzyskaniu zgody upoważnionego przedstawiciela klienta osoby dobrze jest jeszcze przesłać mu krótką notatkę:
"W oparciu o uzyskaną zgodę (jak poniżej, załączona informacja (materiał promocyjny, ulotka, broszura) będzie wysłana do mediów/drukarni takiego dnia o takiej godzinie."
Proste i niekonfrontacyjne.
Lekcja jest prosta. NIGDY. NIGDY. NIGDY. Nie płać za usługi zewnętrzne w imieniu klienta. Negocjuj dla niego dobrą cenę, ale upewnij się, że wykonawca wyśle rachunek klientowi - nie Tobie. Możesz oczywiście uzgodnić z wykonawcą prowizję za zlecenie za wiedzą/zgodą klienta lub bez niej. Dzięki temu zawsze wyjdziesz na swoje.
8. Wydajność to nie skuteczność
Konsultantka public relations z Wrocławia pyta:
Większość naszych klientów to firmy typu B2B, które docierają do swoich klientów za pomocą publikacji branżowych. Poproszono mnie, abym wysyłała w tygodniu dwie informacje prasowe do miesięczników o bardzo zróżnicowanych grupach czytelniczych. Żadna z informacji nie jest sprofilowana wobec wybranej grupy. Po prostu - jedna informacja dla wszystkich. Takie ogrodniczki, do których wejdzie cała rodzina. W efekcie redaktorzy sami muszą oceniać czy informacja ma jakąś wartość dla czytelnika.
Staram się przekonać klienta, że byłoby lepiej, gdybyśmy ograniczyli liczbę wysyłanych informacji i bardziej skupili się na dopasowaniu poszczególnych informacji do konkretnych publikacji. Klient jednak myśli inaczej. Sądzi, że skoro ze 100 wysłanych informacji 10 trafia do druku, to jeśli chce mieć w prasie 20 informacji trzeba ich wysłać 200. Tłumaczę, że to nie jest tak, ale brakuje mi argumentów. Czy jest jakieś wiarygodne źródło, które mogę wykorzystać w rozmowach z klientem?
Oczywiście, że jest. Możesz powołać się na mnie :-)
Agencje public relations, które pracują jak fabryki taśmowo produkujące informacje prasowe marnują pieniądze klientów. Psują także swoją reputację w mediach.
Po pierwsze - nigdy nie wysyłaj informacji, jeżeli nie masz nic do powiedzenia. Statystyka nie ma nic wspólnego ze skutecznością. Ktoś kto nie rozróżnia pomiędzy wydajnością, a skutecznością długo miejsca w PR nie zagrzeje.
Po drugie - każda informacja musi mieć swojego odbiorcę. Tak jak ten newsletter. Szanująca się agencja pracująca dla zakochanego w sobie klienta, który dwa razy w tygodniu musi "z przyjemnością" wysłać mediom kolejne newsy powinna mieć na tyle zdrowego rozsądku, aby powiedzieć mu "do widzenia".
Studentka public relations z Warszawy pyta:
Na zajęciach uczą nas, że public relations to sztuka wspomagania procesu zarządzania i z tego powodu powinna być prowadzona na jak najwyższym szczeblu w organizacji. To nawet ładnie brzmi. Ale praktyka pokazuje, że prezesi są bardzo zajęci i rzadko kiedy doceniają potrzebę kontaktu z działem PR. Jak Twoim zdaniem wygląda idealny klient?
To naturalnie podstawowa zasada, aby nawiązywać pierwszy kontakt z osobą jak najwyżej umocowaną w organizacji. Ilu z nas to się udaje?
Dla mnie idealny klient PR to ktoś kto:
A. naprawdę czegoś potrzebuje,
B. chce widzieć pozytywne efekty mojej pracy,
C. potrafi zadbać o to, aby moje nie takie małe honoraria terminowo trafiały na moje konto.
Filtr A eliminuje prezesów, którzy rzadko wychodzą w myśleniu poza procesy produkcji i sprzedaży oraz wzmacniania swojej pozycji. Filtr B wyklucza tych, którzy nie doceniają dobrej pracy. Filtr C odsiewa tych, którzy marnują mój czas lub co gorsza gotowi są zabrać mi ostatnią koszulę.
Po podpisaniu umowy postępuję zgodnie z dwiema zasadami:
1. robię wszystko co w mojej mocy, aby zaspokoić potrzeby, do których zostałem wynajęty,
2. wykonuję swoją pracę tak, aby klienci (pracownicy wewnętrznego działu PR) dobrze prezentowali się w oczach swoich przełożonych.
Raczej unikam kontaktu z najważniejszymi ludźmi w organizacji, jeżeli to nie utrudnia realizacji dwóch powyższych zasad. Powody są dwa:
1. ryzyko kontaktu z ludźmi, którzy nie tylko mają moc, ale także czasem wolę zniszczyć efekty mojej pracy,
2. ryzyko, że szef pomyśli, że to ja jestem odpowiedzialny za sukces mojego klienta (pracownika wewnętrzego działu PR), co oczywiście stawia go w niekorzystnym świetle.
Można oczywiście wymienić więcej powodów dlaczego kontakty "z górą" nie zawsze są efektywne, ale ile powodów trzeba podawać, żeby czegoś nie robić :-)
Bardzo ważne jest, aby nie pozwolić sobie na degradację, czyli na kontakty z osobami postawionymi niżej potrzeb. Taki kierunek uniemożliwia wywiązanie się z zadania i psuje zawodową reputację klienta (pracownika wewnętrzego działu PR).
Zanim popatrzysz w okno...
Public relations to bardzo wciągające zajęcie. Czasem tak zajmujące, że przestajesz rozumieć dlaczego to robisz. Dlatego zrezygnuj z doradztwa PR, gdy:
Chcesz samodzielnie napisać swoją informację prasową? Skorzystaj z usługi bezpłatnej tylko dla prenumeratorów tego newslettera. Wypróbuj Twoje Info.
Przeoczyłeś ciekawy artykuł? Zajrzyj do Archiwum Pressence Newsletter.
Jeśli z ciekawością przeczytałeś nasz NEWSLETTER, prześlij go swoim przyjaciołom, współpracownikom i klientom w niezmienionej formie. Będą Ci za to wdzięczni.
Zastrzeżenia prawne
1. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek dostarcza Czytelnikom Pressence Newsletter ogólnych informacji na tematy, które ich interesują. Informacje zawarte w Pressence Newsletter nie stanowią w żadnym przypadku świadczenia usług doradztwa public relations ani jakichkolwiek innych usług.
2. Wszelkie informacje, poglądy, interpretacje, porady i rozwiązania nie są wyczerpujące i nie są przeznaczone do bezwzględnego i bezkrytycznego stosowania w praktyce. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek nie udziela w tym zakresie żadnych gwarancji wyraźnych lub dorozumianych. Korzystanie z treści i mechanizmów udostępnionych w Pressence Newsletter odbywa się na odpowiedzialność Czytelnika.
3. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek dokłada należytych starań, aby prezentowane treści, akty prawne i inne teksty i mechanizmy były zgodne z obowiązującym stanem prawnym. Jednak częste zmiany prawa powodują, że część treści może dotyczyć stanu prawnego z przeszłości. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek zastrzega sobie prawo zmiany danych i informacji umieszczonych w Pressence Newsletter w dowolnym terminie, bez uprzedniego powiadomienia Czytelników.
4. Treść Pressence Newsletter nie stanowi w żadnym przypadku oferty handlowej w rozumieniu art. 66 §1 kodeksu cywilnego oraz innych właściwych przepisów prawnych i jest jedynie zaproszeniem do rozpoczęcia rokowań zgodnie z art. 71 kodeksu cywilnego.
5. Korzystanie z treści Pressence Newsletter wymaga pisemnej zgody Pressence Public Relations i Bogusława Feliszka, poza wyjątkami określonymi w powszechnie obowiązujących przepisach prawa takich jak dozwolony użytek w rozumieniu ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. z 2006 r. nr 90 poz. 631, t. jedn. z późn. zm.).
6. Niektóre z odsyłaczy w Pressence Newsletter łączą z zewnętrznymi serwerami. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek nie ponosi odpowiedzialności za informacje na tych serwerach, w szczególności za ich zgodność z prawdą.
7. Czytelnik Pressence Newsletter przyjmuje do wiadomości i akceptuje fakt, że poczta elektroniczna oraz inne transmisje przechodzące przez Internet mogą być obciążone ingerencją osób trzecich i nie mają charakteru poufnego.
Aby ZAPRENUMEROWAĆ Pressence Newsletter odwiedź naszą witrynę WWW i wypełnij zgłoszenie subskrypcyjne.
Aby ODWOŁAĆ PRENUMERATĘ (i mnie zasmucić) wyślij e-mail na adres: newsletter@pressence.com.pl z informacją KONIEC PRENUMERATY w linii tematu.
Bogusław Feliszek Pressence Public Relations |
pl. Teatralny 10-11/33 45-056 Opole tel. +48 77 441 40 14 |
WWW www.pressence.com.pl e-mail: biuro@pressence.com.pl |