Pressence Public Relations Pressence Newsletter Numer 155 / 1 lipca 2015
Wydawca: Bogusław Feliszek biuro@pressence.com.pl www.pressence.com.pl


PRESSENCE NEWSLETTER
Pomnażamy Twój kapitał komunikacyjny
© Pressence Public Relations


Liczba prenumeratorów – 685 osób


Otrzymujesz ten newsletter, ponieważ poprosiłeś/aś o to Pressence Public Relations na stronie internetowej www.pressence.com.pl i zapisałeś/aś się na naszą listę subskrypcyjną.

Przekaż proszę nasz magazyn (e-zine) każdemu z Twoich znajomych, którzy tak jak Ty dbają o swój wizerunek, wiarygodność i dobre imię, pragną więcej sprzedawać produktów lub usług, chcą promować społecznie pożyteczną ideę.

Jeśli ktoś wykorzystał ten adres e-mail bez Twojej zgody, prosimy o kontakt: newsletter@pressence.com.pl.

W przypadku znalezienia tej wiadomości w folderze ze *spamem*, będę wdzięczny za dodanie naszego adresu e-mail i domeny do bezpiecznych nadawców w ustawieniach konta pocztowego.

OCHRONA PRYWATNOŚCI: Pressence Public Relations nie udostępni nikomu Twojego adresu e-mail. Słowo.





MEDIA GAPA – LIPIEC 2015

"Nie jesteśmy grubasami z kasą." – Ryszard Petru, lider stowarzyszenia NowoczesnaPL. Gazeta Krakowska, 21.06.2015.


Media Gapa to osoba, która zapomina, że powtarzanie w mediach fałszywych, negatywnych i niesprawiedliwych oskarżeń, komentarzy i spekulacji zwiększa ryzyko wprowadzenia ich do debaty publicznej oraz zmniejsza kontrolę nad tym, co się o niej mówi, jak się ją postrzega i jak to wpływa na jej reputację.





W numerze

  1. Konsumenci nie zmieniają się na żądanie
  2. Nie po drodze Ci z agencją PR?
  3. Nie baw się zapałkami, czyli nie unikaj mediów w sytuacji kryzysowej
  4. Gem, set i mecz, czyli skuteczne szkolenia medialne
  5. Piszesz swoje prezentacje w taksówkach?
  6. Nie bądź niewolnikiem cudzej zapowiedzi
  7. Pre-mortem w planowaniu kryzysowym
  8. Kryzysowa strona WWW czy media społecznościowe?
  9. 5 powodów dlaczego szef firmy nie musi rozmawiać z mediami
  10. Uśmiechnij się



1. Konsumenci nie zmieniają się na żądanie

Konsumenci nie zmieniają się na żądanie

Ten, który stale jest szczęśliwy,
musi się często zmieniać.
– Konfucjusz

W świecie public relations można obecnie spotkać dwie grupy praktyków PR.

Przedstawiciele pierwszej grupy uważają, że w PR nic się nie zmienia. To właśnie oni sądzą, że ludzie do końca świata będą jedli okropne hamburgery i w telewizji w sezonie wakacyjnym będą tylko powtórki.

Kiedy mają problem w komunikacji z konsumentami ogłaszają konkurs, w którym można wygrać milion hamburgerów prosto od krowy lub zaproszenie na obiad z prezesem TVP. Problemu to nie rozwiązuje, ale przez chwilę jest miło i syto.

W drugiej grupie dominuje przeświadczenie (graniczące z paranoją), że wszystko wokół nas się szybko zmienia. To właśnie oni wykupują nałogowo w księgarniach wszystkie książki, które ogłaszają czegoś koniec lub początek, na przykład "Koniec tradycyjnej komunikacji kryzysowej" albo "Nowe sposoby manipulacji mediami".

Obydwie grupy są w błędzie.

Dwie zmiany

Życie się zmienia i my zmieniamy się także. Niektóre zmiany są błyskawiczne. Zapytaj na przykład kogoś komu zepsuł się komputer albo zabrakło benzyny na autostradzie. Niektóre zmiany są prawie niezauważalne. Na przykład przybieranie na wadze. Albo utrata pewności siebie.

Ale nie każda zmiana kończy się obcięciem głowy. Nie każda przynosi nowy kurs franka szwajcarskiego. Nie każda zmienia WIBOR.

Amator PR albo ignoruje zmiany albo je gloryfikuje. Zmiany to nic nowego po słońcem – były w średniowieczu i podczas rewolucji francuskiej. Najnowsze widzieliśmy w czasie ostatniej kampanii prezydenckiej. Myślę, że to nie ostatnie zmiany.

Najwięcej ludzi, którzy w kółko mówią o zmianach można spotkać w mediach społecznościowych, na konferencjach PR i w księgarniach przy półkach z bestsellerami.

Dla nich najważniejsze jest to, co właśnie widzą. Mają absolutną pewność, że to w czym uczestniczą jest punktem przełomowym w ich życiu (#punktzwrotny), a to, co się wydarzyło wcześniej (na przykład wczoraj) nie ma większego znaczenia. Dla nich liczy się tylko teraz. Nie, nie będę teraz używał brzydkich wyrazów.

Tradycja i zmiana

Jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem wszystkich histerycznych artykułów, prezentacji, wystąpień na konferencjach, filozoficznych debat i książek anonsujących "nowy początek", "nowe otwarcie" lub "nowe wyzwania".

Ja widzę coś innego. Ludzie nadal wolą kupować w tradycyjnych sklepach niż w Internecie. Wolą płacić gotówką lub kartą niż telefonem komórkowym. Wolą oglądać filmy w telewizji a nie w komputerze. Wolą spacerować w prawdziwym parku niż w wirtualnym.

Czy świat wokół nas się zmienia? Oczywiście, że tak. Czy ja się zmieniam? Jeszcze jak!

Ale bez przesady. Jako praktycy PR nie możemy przeceniać apetytu konsumentów na zmiany swoich przyzwyczajeń i nie doceniać ich przywiązania do tradycyjnych i sprawdzonych wzorców myślenia i zachowania.

Konsumenci nie zmienią się kiedy my będziemy tego chcieli, ale kiedy sami będą mieli na to ochotę. I to się szybko nie zmieni.

Zobacz też:

Góra



2. Nie po drodze Ci z agencją PR?

Nie po drodze Ci z agencją PR?

Trudno jest iść przez życie wieloma drogami jednocześnie.
– Pitagoras

Są firmy, instytucje lub organizacje, które nie szukają kontaktu z agencjami PR. Bo nie. Są też takie, które nie wyobrażają sobie prowadzenia z powodzeniem interesów bez pomocy ekspertów PR.

Obydwie grupy mają rację, bo PR pomaga tylko tym, którzy tego potrzebują. Proste.

Kiedy należy poważnie pomyśleć o zatrudnieniu agencji PR?

Najczęściej dzieje się tak kiedy przygotowujesz się do dużej zmiany (na przykład zmiana właściciela, premiera produktu, duża inwestycja, itp.). W takich sytuacjach skuteczna komunikacja zwiększa zysk z zainwestowanych pieniędzy (zwykle są to znaczne sumy). Najczęściej potrzebujesz wtedy dodatkowych pracowników ze sprawdzonym doświadczeniem w komunikacji.

Warto rozważyć potrzebę współpracy z agencją PR kiedy Twoja firma, instytucja lub organizacja:

1. przygotowuje premierę produktu, wprowadza na rynek nową usługę, zmienia ceny, szykuje kampanię promocyjną lub planuje akcję w mediach społecznościowych.

2. zmienia nazwę, logo, logotyp, strategię, misję lub wizję.

3. zmienia skład zarządu lub dokonuje innych istotnych roszad kadrowych.

4. spodziewa się negatywnych relacji w mediach wywołanych strajkiem, sprawą sądową, zamknięciem zakładu, redukcją zatrudnienia, wypadkiem, wycofaniem produktu z rynku lub zatruciem środowiska.

5. planuje zakup innej firmy, szykuje fuzję, otwiera nowy zakład lub wchodzi na nowy rynek.

6. planuje udział w targach branżowych lub jej ważny pracownik wystąpi jako prelegent na prestiżowej konferencji.

7. odczuwa mniejsze zainteresowanie mediów po zredukowaniu lub zlikwidowaniu wewnętrznego działu PR i/lub zauważa, że media coraz częściej piszą pozytywnie o jej konkurencji.

8. aktualizuje lub zmienia strategię komunikacji, stronę WWW, kluczowe przekazy lub politykę komunikacji w mediach społecznościowych.

9. stwierdza, że potencjalni klienci nie wiedzą o jej istnieniu i o tym, co robi.

10. odnosi sukcesy, którymi chciałaby się pochwalić, na przykład nowy kontrakt, nagroda branżowa, zakup unikatowego sprzętu, wzrost zatrudnienia, itp.

Ale zapytasz teraz, co takiego może zrobić agencja PR, czego nie zrobią Twoi pracownicy?

Oto co może zrobić dla Ciebie agencja PR:

1. przedstawi obiektywną ocenę problemu i co najmniej dwa sposoby jego rozwiązania oraz zaoferuje wiedzę o strategiach i taktykach komunikacji, której nie mają Twoi pracownicy.

2. wykorzysta wiedzę i doświadczenia ze współpracy z innymi klientami, którzy mieli podobne problemy.

3. wykorzysta kontakty z ważnymi reporterami i wpływowymi blogerami.

4. wybierze najbardziej efektywne kanały komunikacji z mediami i opinią publiczną.

5. zaoferuje dodatkowe usługi wynikające z nowych potrzeb.

6. nauczy najważniejszych pracowników jak poprawić skuteczność wywiadów w mediach, prezentacji biznesowych i wystąpień publicznych.

7. poprawi efektywność programu komunikacji marketingowej.

Jeśli choć jeden z podanych przykładów pasuje do Twojej firmy, instytucji lub organizacji, może warto rozejrzeć się za odpowiednią agencją PR.

PS. Zobacz "13 pytań jak wstępnie wybrać agencję PR".

Zobacz też:

Góra



3. Nie baw się zapałkami, czyli nie unikaj mediów w sytuacji kryzysowej

Nie baw się zapałkami, czyli nie unikaj mediów w sytuacji kryzysowej

Nie ma takiego miejsca na ziemi,
w którym człowiek mógłby uciec od świata.
– Mikołaj Gogol

Wiem, że to czasem trudne, ale w sytuacji kryzysowej rzecznik prasowy powinien być dla mediów najbardziej wiarygodnym źródłem informacji. Dlaczego trudne? Bo reporterzy wszystko wiedzą najlepiej. Zawsze im się spieszy. Lubią zadawać dociekliwe pytania.

Wiarygodność firmowego przekazu można zwiększyć współpracując ściśle z władzami, policją i służbami ratowniczymi.

Media potrzebują informacji i zdobędą je także kiedy firma będzie im to utrudniała. Zawsze znajdzie się ktoś kto coś widział lub słyszał. Albo nic nie wie, ale chętnie wystąpi w telewizji.

Nie unikaj mediów w sytuacji kryzysowej. One chcą jednego: prawdziwych informacji. Jeśli ich nie dostaną szybko, same je znajdą –– lepsze lub gorsze.

Oto 7 informacji jakich szukają reporterzy tuż po przyjeździe na miejsce kryzysowego zdarzenia:

1. Przedstawiciele firmy. Kto tu jest najważniejszy i dowodzi akcją?

2. Rzecznik prasowy. Kto mi wytłumaczy co się stało?

3. Obrazy. Co się teraz dzieje? Co widzimy? Co to znaczy?

4. świadkowie. Co pan widział i/lub słyszał? Co pan wie o wypadku?

5. Sąsiedzi (świadkowie pośredni). Co widzieli i/lub słyszeli? Co tym myślą? Jakie mają zdanie o firmie? (Mam nadzieję, że lubią Twoją firmę.)

6. Przypadkowe osoby. Co pan sądzi o tym, co się tutaj stało? (Bardzo wiarygodne źródło dokładnych informacji, ha, ha, ha...)

7. Komentarz eksperta. Zwykle jest to osoba, która nie wie więcej niż reporter o kryzysowym zdarzeniu, ale ze względu na swoją zawodową pozycję i doświadczenie potrafi (lub tylko robi takie wrażenie) wytłumaczyć co się stało.

Jak widać, media w poszukiwaniu dodatkowych szczegółów i komentarzy oddalają się od pierwotnego źródła (szefa firmy i/lub rzecznika prasowego).

Oto jak może wyglądać proces zbierania informacji o wydarzeniu z ostatniej chwili.

Redakcja dostaje telefon z informacją o eksplozji i pożarze w elewatorze zbożowym pół godziny przed wydaniem popołudniowego dziennika. Wydawca lub producent natychmiast kontaktuje się z ekipą reporterską, która jest z kamerą najbliżej miejsca zdarzenia. Dyżurni reporterzy dzwonią do lokalnych służb (straż pożarna, policja, pogotowie ratunkowe) z pytaniem o potwierdzenie wypadku. Nikt nie chce nic powiedzieć.

Telefony do właściciela elewatora. Jeden, drugi, trzeci... Brak odzewu. Szukanie kontaktu z firmami, które sąsiadują z elewatorem. Tak, w pobliskim tartaku słyszeli wybuch. Tak, widać dym. Tak, są trzy wozy straży pożarnej. Jest w końcu potwierdzenie! Czas ucieka!

Ekipa reporterska dojeżdża po kwadransie na miejsce eksplozji. Po 5 minutach jest połączenie satelitarne. Prezenter dziennika przygotowany do łączenia na żywo. Na monitorach w reżyserce widać strażaków i dogaszany pożar. Prezenter mówi na antenie przez kilka minut o tym, co i tak wszyscy widzą. Nie ma ofiar. Straty minimalne. Nie ma o czym mówić w następnym wydaniu dziennika.

Jakie wnioski? To była duża firma rolnicza. Gdyby miała plan kryzysowy, ktoś prowadziłby monitoring lokalnych mediów w czasie akcji strażaków. Na pewno powiedziałby sztabowi kryzysowemu, że telewizja pokazuje to na żywo.

Rozsądny rzecznik prasowy dzwoni do redakcji z najnowszymi informacjami. Mówi spokojnie na antenie co się naprawdę stało. Odpowiada na pytania. Nie spekuluje. Tonuje emocje. Na pewno wie więcej od pracowników tartaku.

Konkluzja

Milczenie w sytuacji kryzysowej częściej szkodzi niż pomaga. Najczęściej warto informować na bieżąco media o tym, co się dzieje i przekazywać te informacje także odpowiednim władzom (wójt, burmistrz, prezydent miasta lub wojewoda). To, co powiedzą mediom pomaga budować spójny i prawdziwy przekaz i obraz.

Nie baw się zapałkami. Nie pozwól, żeby ktoś mówił w Twoim imieniu. Sam zabierz głos!

Jak opracować plan komunikacji kryzysowej

Zobacz też:

Góra






Twitter Facebook Google+ LinkedIn Pinterest GoldenLine YouTube




4. Gem, set i mecz, czyli skuteczne szkolenia medialne

Gem, set i mecz, czyli skuteczne szkolenia medialne

Wyobraź sobie, że nigdy nie grałeś w tenisa. Nie miałeś w ręku tenisowej rakiety. Nie wiesz jak wysoko podrzucić piłkę przy serwisie.

Pewnego dnia dostajesz propozycję rozegrania meczu z najlepszym tenisistą świata. Po drugiej stronie siatki stanie na przykład Novak Djokovic. Żeby było więcej emocji, przegrany płaci zwycięzcy 50,000 złotych.

Widzisz ryzyko, ale co tam –– to tylko tenis.

Niestety, wielu ludzi biznesu tak właśnie traktuje kontakty z mediami. Mówią, że to zaledwie kilka minut rozmowy. Nic trudnego. Luzik.

Niektórzy rozmawiają z reporterami bez przygotowania i szkolenia medialnego –– mimo że stawka jest dużo wyższa. W przypadku porażki mogą stracić wiarygodność i dobre imię.

Wywiad dla mediów jest trudniejszy niż to się wydaje. Rozmówca ma zwykle kilka minut na wypowiedź a w przypadku telewizji tylko kilka sekund – bez względu na temat.

Tylko nieliczni rodzą się z talentem do zwięzłego, barwnego i przekonującego przedstawiania swoich myśli w konfrontacji z nieustępliwym i dociekliwym zawodowym reporterem mając jednocześnie świadomość, że wszystkiego słuchają tysiące anonimowych ludzi.

Nieudany wywiad może zniszczyć reputację rozmówcy i jego firmy. Dlatego warto wcześniej poznać reguły medialnej gry i poćwiczyć wypowiedzi przed kamerą.

Skuteczne szkolenie medialne może poprowadzić tylko doświadczony trener. Ktoś kto pracował w mediach – prasie, radiu i telewizji. Ktoś o kim słyszałeś. Ktoś kto ma opinię dobrego fachowca. Ktoś kto nie tylko ma wiedzę o mediach, ale potrafi ją skutecznie przekazać.

Dlatego zanim udzielisz wywiadu Monice Olejnik, Tomaszowi Lisowi, Jackowi Żakowskiemu, reporterowi Wiadomości, Faktów lub Wydarzeń, lokalnej gazecie, regionalnej stacji radiowej lub telewizyjnej, branżowemu magazynowi, portalowi informacyjnemu lub blogerowi, skontaktuj się z nami. Zobaczysz, że warto.

Nasz telefon 77 441 40 14.

Zobacz też:

Góra



5. Piszesz swoje prezentacje w taksówkach?

Piszesz swoje prezentacje w taksówkach?

"Większość swoich prezentacji piszę w pociągu, samolocie lub taksówce w drodze na konferencję. Mam tyle innych spraw na głowie, że nie mam czasu, żeby nad tym usiąść w spokoju." – –powiedział mi klient na szkoleniu medialnym. Rozmawialiśmy o tym dlaczego robi prezentacje i czego od nich oczekuje.

Zbyt często robimy prezentacje, bo po prostu ktoś o to poprosił lub sami uznajemy, że tego wymaga sytuacja. "Zrób prezentację o tym. Zrób o tamtym. I jeszcze o tym." Albo: "Konferencja? Najlepiej zrobię prezentację."

Jeszcze jeden rutynowy służbowy obowiązek – rzadko okazja do przekazania ciekawych informacji, nauczenia czegoś praktycznego lub zachęcenia do zmiany opinii czy działania.

Myślę, że można (i należy) to zmienić.

Wielu prelegentów przygotowując prezentację źle wybiera priorytety. Mnóstwo czasu poświęcają na zebranie informacji na temat, który i tak bardzo dobrze znają. Zapominają, że celem wystąpienia nie jest przekazanie całej wiedzy, ale selekcja informacji, które najbardziej zaciekawią publiczność.

Słuchacze nie chcą wiedzieć wszystkiego – interesuje ich tylko to, co jest im potrzebne w życiu i/lub w pracy. Oferują swój czas i uwagę. W zamian oczekują wartościowej nagrody, czyli pożytecznych informacji.

W prezentacjach zawsze najważniejsza jest publiczność. Prelegent musi wiedzieć kto jest na widowni, jakie ma potrzeby i oczekiwania. Tylko wtedy może dokonać właściwej selekcji informacji i trafnie określić cel swojego wystąpienia. Bez jasnego celu trudno ocenić skuteczność prezentacji.

Zamiast spędzać godziny przed komputerem w poszukiwaniu najnowszych informacji, radzę zacząć pracę od napisania konkluzji. Nazwijmy ją Wielkim Finałem. To punkt, w którym publiczność powinna stwierdzić, że warto było Ciebie słuchać uważnie przez 20 lub 40 minut. Potem napisz intrygujący początek.

Bez względu na długość całego wystąpienia początek i konkluzja nie zajmą więcej niż pięć minut. Przećwicz na głos pierwsze i ostatnie minuty prezentacji minimum trzy razy (nie więcej niż pięć). To zajmie maksimum pół godziny.

A co ze środkiem wystąpienia? Opowiedz ciekawą historię, która pomoże lepiej zrozumieć i zapamiętać to, co powiesz w konkluzji. Dodaj przykłady z życia. Nikt nie będzie rozliczał Ciebie z tego jak dużo powiesz tylko czy to, co wybierzesz jest ciekawe i praktyczne.

Najczęściej środek wystąpienia "robi się sam". Jesteś przecież ekspertem i mówisz przez 10, 20 lub 30 minut o tym na czym się znasz. Jeśli masz ochotę, możesz to nawet napisać w taksówce w drodze na konferencję.

Zobacz też:

Góra



6. Nie bądź niewolnikiem cudzej zapowiedzi

Nie bądź niewolnikiem cudzej zapowiedzi

To było ponad 10 lat temu. Moje pierwsze wystąpienie publiczne dla dużej grupy. Na widowni blisko 200 osób. Zgodziłem się, żeby zapowiedź przygotował organizator konferencji.

Konferansjer wykorzystał informacje z biogramu na mojej stronie WWW. Miłe słowa, ale to był tekst pisany dla oka, nie dla ucha.

Potem duża dawka ogólnych informacji o temacie wystąpienia. Wszystkie znowu z tego samego źródła, czyli mojej strony WWW. Miło, ale publiczność nie wiedziała dokładnie o czym będę mówił.

To była cenna lekcja. Nauczyłem się tego, co powtarzamy na wszystkich naszych szkoleniach z prezentacji i wystąpień publicznych: sam napisz zapowiedź Twojego wystąpienia.

Wiele dobrych wystąpień dużo straciło na początku z powodu nudnego przedstawienia prelegenta. Dobra zapowiedź buduje pozytywne napięcie, określa oczekiwania i zachęca do słuchania. Zła zapowiedź? "No i co ja mam z tym zrobić?"

Ludzie, którzy prowadzą konferencje rzadko są profesjonalnymi mówcami. Najczęściej mało wiedzą o temacie Twojego wystąpienia. Kopiują Twój biogram z Internetu i odczytują go verbatim. Tak zebrane i przekazane informacje nie zwiększają – niestety – zainteresowania prelegentem i tym, co ma powiedzieć.

Nie zostawiaj przypadkowi tego, co publiczność usłyszy tuż przed Twoim wystąpieniem. Skontaktuj się z konferansjerem imprezy. Powiedz, że sam napiszesz kilka ważnych zdań zapowiedzi. Nie spotkałem osoby, której to nie ucieszyło.

Przedstawienie eksperta nie polega na podaniu listy jego największych zawodowych sukcesów. Zapowiedź powinna wprowadzić publiczność w temat i nastrój wystąpienia oraz zachęcić do aktywnego słuchania przez pokazanie prelegenta jako najbardziej kompetentnej osoby do mówienia na ten temat. To krótka rozgrzewka przed tym, co czeka publiczność.

Konkluzja

Kiedy zastanawiasz się o czym chcesz powiedzieć w swoim wystąpieniu lub prezentacji zacznij od zwięzłej zapowiedzi. W ten prosty sposób poprawisz jakość i skuteczność całego występu.

Prezentacje i wystąpienia publiczne

Zobacz też:

Góra






Twitter Facebook Google+ LinkedIn Pinterest GoldenLine YouTube




7. Pre-mortem w planowaniu kryzysowym

Pre-mortem w planowaniu kryzysowym

Kierownik PR w firmie budowlanej z Wrocławia pyta:

Co sądzisz o roli pre-mortem w planowaniu kryzysowym?

Zastanawiałeś się jak ludzie znajdujący się często w krytycznych sytuacjach (na przykład lekarze pogotowia, strażacy i policjanci) podejmują prawidłowe (czyli ratujące życie) decyzje?

Statystyka jest przeciwko nim. Nie mają wszystkich informacji. Muszą działać szybko. Są zdenerwowani. A mimo to rzadko się mylą.

O zarządzaniu kryzysowym często mówi się, że bardziej przypomina sztukę niż naukę. To nie jest fizyka z prawem grawitacji. To nie jest biologia z teorią ewolucji. To nie jest nawet czysta socjologia z jasno zdefiniowanym prawem normy społecznej.

Chodzi o to, że w zarządzaniu kryzysowym nie ma niepodważalnych praw i reguł. Jest to sztuka multidyscyplinarna, w której trzeba wziąć pod uwagę wiele zmiennych, często w ogóle od siebie niezależnych. Dużo zależy od przypadku –– szczęśliwego lub nieszczęśliwego.

Można przygotować dobry plan kryzysowy, którą zniszczy niespodziewany kryzys, kontrakcja konkurencji lub awaria firmowych serwerów. Przesadzam? Może trochę. Ale trzeba zakładać, że nie wszystko pójdzie jak po maśle.

W planowaniu kryzysowym stosuje się technikę "pre-mortem", która przez ustalenie dokładnej listy słabych punktów projektu ogranicza ryzyko porażki. Autor tej techniki Gary Klein proponuje wyobrażenie sobie sytuacji, w której wszystko wymknie się spod kontroli i analizę dlaczego do tego doszło.

Szef sztabu kryzysowego mówi na przykład: "Wyobraźmy sobie naszą firmę za dwa dni o tej samej porze. Wszystko co zrobiliśmy doprowadziło nas na skraj bankructwa. Kluczowi klienci zerwali kontrakty. Pracownicy są w panice. Media nie zostawiają na nas suchej nitki. Zastanówmy się jak do tego doszło."

Tu nie chodzi o spekulacje i hipotezy co może się nie udać. To nie jest rozmowa o tym, co będzie jeśli pacjent umrze. To jest rozmowa o tym dlaczego pacjent umarł. Chodzi o sytuację, w której naprawdę doszło do katastrofy i znalezienie odpowiedzi dlaczego to się stało.

W medycznym postmortem chodzi o ustalenie przyczyny zgonu pacjenta. W pre-mortem idzie o przedstawienie wszystkich wątpliwości bez posądzeń o ponury fatalizm lub brak lojalności.

Dobrze przeprowadzone pre-mortem w komunikacji kryzysowej zmniejsza ryzyko bolesnego i kosztownego postmortem.

Zobacz też:

Góra



8. Kryzysowa strona WWW czy media społecznościowe?

Kryzysowa strona WWW czy media społecznościowe?

Kierownik marketingu w firmie informatycznej z Warszawy pyta:

Czy media społecznościowe mogą zastąpić kryzysową stronę WWW?

Wśród ekspertów zarządzania komunikacją kryzysową coraz częściej słyszę opinię, że po pojawieniu się mediów społecznościowych zniknęła potrzeba tworzenia kryzysowych stron WWW (dark sites).

Przypomnę, że firmowa strona kryzysowa zawiera wszystkie istotne informacje, których potrzebują media w sytuacji kryzysowej i jest aktywowana niezwłocznie po wybuchu kryzysu. Praktycznie, taka strona zastępuje firmową witrynę WWW aż do całkowitego uporania się z kryzysem.

Media społecznościowe pozwalają firmie, instytucji lub organizacji będącej w kłopotach komunikować się z opinią publiczną bez pośrednictwa tradycyjnych mediów masowych. To na pewno ważny kanał komunikacji, ale –– moim zdaniem –– nie można mówić, że strony kryzysowe są passe.

Możliwość bezpośredniego kontaktu z konsumentami, dziennikarzami, liderami opinii i politykami nie zmienia podstaw skutecznej komunikacji kryzysowej – wszystkie najważniejsze i aktualne informacje (na przykład najnowsze komunikaty, oświadczenia, sprostowania, zdjęcia i dane kontaktowe) powinny być dostępne w jednym miejscu (czyli na kryzysowej stronie WWW).

Oto 4 powody dlaczego kryzysowa witryna nadal jest najważniejszym kanałem przekazywania wiarygodnych informacji:

1. Jeden telefon.

Dzięki dobremu przygotowaniu się do zarządzania sytuacją kryzysową (strona musi być gotowa przed kryzysem) wystarczy wykonać jeden telefon do działu IT, żeby udostępnić mediom wszystkie ważne i aktualne informacje o firmie, o tym, co się stało i co się obecnie dzieje.

2. Właściwy ton.

Prowadzenie komunikacji kryzysowej na głównej firmowej stronie WWW mogłoby sugerować, że właściwie nic złego się nie wydarzyło. Dzień jak co dzień. A to, że dwie osoby zginęły w wybuchu? Cóż, stało się. Przeniesienie komunikacji online w inne miejsce pokazuje, że firma docenia powagę sytuacji i zależy jej na sprawnej komunikacji z mediami i opinią publiczną.

3. Jedno źródło informacji.

Najnowsze komunikaty i informacje prasowe, biogramy i zdjęcia najważniejszych pracowników, numery telefonów do rzecznika prasowego i działu PR, linki do źródeł zewnętrznych (na przykład szpital, policja, straż pożarna, służby wojewody, itp.), firmowy blog z najnowszymi komentarzami. To tylko kilka elementów na stronie kryzysowej, które ułatwią skuteczną komunikację z mediami i opinią publiczną w jednym miejscu.

4. Aktualizacje w jednym miejscu.

Wpisy na Twitterze i Facebooku zostaną szybko wyparte przez inne informacje. Na firmowej stronie kryzysowej są tylko te informacje, która są dla Ciebie w danej chwili najważniejsze.

Konkluzja

To, co znajdzie się na kryzysowej stronie WWW powinno być dokładnie opisane w planie kryzysowym. Proces aktywacji witryny powinien być omówiony i przećwiczony z członkami sztabu kryzysowego.

Niestety, kryzysy zdarzają się także dobrym ludziom i dobrym firmom. Bez skutecznej komunikacji każdy kryzys jest za drogi i trwa za długo.

Nowe media

Zobacz też:

Góra



9. 5 powodów dlaczego szef firmy nie musi rozmawiać z mediami

5 powodów dlaczego szef firmy nie musi rozmawiać z mediami

Rzecznik prasowy firmy chemicznej na południu Polski pyta:

Czy szef firmy musi zawsze rozmawiać z mediami?

Kiedy pracowałem jako dziennikarz nie miałem wątpliwości, że każdy musi odpowiadać na moje pytania. W tamtych latach (1987-1999) media masowe (na przykład telewizja) były najważniejszym kanałem komunikacji firm, organizacji i instytucji z opinią publiczną w kryzysie.

Teraz jest inaczej. Mamy Internet. Pojawiły się nowe kanały komunikacji z interesariuszami (na przykład media społecznościowe). Poza tym, reporterzy nie są już tacy groźni.

Moi klienci mają za sobą wiele wywiadów dla mediów – miłych i niemiłych. Tylko nieliczni nie mogli doczekać się rozmowy z reporterem. Większość traktowała wywiad jak nieprzyjemny obowiązek, szczególnie w sytuacji kryzysowej.

Jest co najmniej 5 powodów dlaczego szef firmy nie musi rozmawiać z mediami:

1. Tu nie chodzi o darmową reklamę.

Reporterzy, którzy sądzą, że robiąc z kimś wywiad oferują mu darmową reklamę pomylili się z powołaniem. Reklama polega na rozpowszechnianiu kontrolowanego przekazu połączonego z pomiarem efektu. Przypadkowy wywiad na przypadkowy temat nie ma dużej wartości promocyjnej.

Szef bez szkolenia medialnego nie wie jak rozmawiać z reporterem. Może poprosić o pomoc kogoś kto go przygotuje do wywiadu, na przykład mnie, ale nie ma takiego obowiązku.

2. Ktoś jeszcze słucha.

Firmy ze sobą konkurują –– tak jak stacje radiowe i telewizyjne. Nikt z redakcji "Wiadomości" nie zadzwoni do "Faktów" z pytaniem o najważniejszy temat dnia.

Szef firmy nie zdradzi z własnej woli swoich największych sekretów. Być może prowadzi poufne negocjacje. Może firma szykuje grupowe zwolnienia. Jeśli reporter ujawni poufną informację ma przez jeden dzień temat na pierwszą stronę, ale firma odczuje skutki tego przecieku przez długi czas.

3. Ktoś inny wie więcej.

Szef nie decyduje osobiście o wszystkim – on podejmuje tylko najważniejsze decyzje. Być może ktoś kto bezpośrednio zajmował się sprawą, która interesuje reportera udzieli pełniejszych odpowiedzi.

Trzeba pamiętać, że szef wypowiada się tylko w najważniejszych kwestiach –– jego obecność w mediach lub jej brak może wynikać, że strategii komunikacji w sytuacji kryzysowej.

4. Reporter może coś pomylić.

Reporterzy popełniają błędy – częściej niż im się wydaje. Zdarza się, że w tygodniu piszą o leśnictwie, lotach kosmicznych i balecie. Dlatego każdy przekaz w wywiadzie powinien być maksymalnie prosty. Jeśli nie może być prosty, niech będzie jasny.

Nie każdy błąd reportera wymaga korekty, ale nie można na przykład mylić milionów z miliardami. Reporter nazwie to czeskim błędem, ale firma może przez to stracić dużo pieniędzy.

5. Szefowie też mają swoich szefów.

Szefowie mają nad sobą Radę Nadzorczą, są rozliczani przez inwestorów i akcjonariuszy. Muszą respektować przepisy prawa i branżowe regulacje. Spółka publiczna musi na przykład przestrzegać zasad dotyczących publikacji informacji, które mogą wpłynąć na kurs jej akcji.

Szef firmy musi okazywać pewność siebie i zdecydowanie – reporterzy próbują w sytuacji kryzysowej podważyć jego wiarygodność. Jeżeli w wywiadzie może więcej stracić niż zyskać, dlaczego ma rozmawiać z mediami?

To moje argumenty dlaczego szef firmy nie zawsze musi rozmawiać z mediami. Jakie jest Twoje zdanie? Napisz o tym do mnie.

Zobacz też:

Góra



10. Uśmiechnij się

100 euro po grecku

100 euro po grecku

Przychodzi turysta do pustego greckiego hotelu, kładzie 100 euro kaucji i prosi właściciela o klucze do paru pokoi, żeby zobaczyć czy któryś mu odpowiada.

Kiedy idzie oglądać pokoje, hotelarz zabiera te 100 euro, biegnie z gotówką do rzeźnika i oddaje mu stary dług karciany. Rzeźnik biegnie z tymi pieniędzmi do rolnika i spłaca dług za świnię, którą kupił miesiąc temu. Rolnik biegnie do jedynej we wsi "panienki" i daje jej te 100 euro za dwie ostatnie wizyty na kredyt. Ona biegnie z tymi pieniędzmi do hotelu, bo jest winna hotelarzowi za wynajęcie pokoju, w którym była z ostatnim klientem.

W tym momencie turysta schodzi po schodach i mówi, że żaden pokój mu nie odpowiada. Oddaje hotelarzowi klucze, bierze swoje 100 euro i idzie do następnego hotelu.

PS. Turysta był oczywiście z Niemiec.

Góra



Przeczytaj, oceń i skomentuj najnowsze artykuły na blogach: Media Gapa, Ekspert Medialny, Trener Medialny, Szkolenia medialne, 112 PR, Kryzys Online, Pressentacje i Feliszek PR.

Chcesz samodzielnie napisać swoją informację prasową? Skorzystaj z usługi bezpłatnej tylko dla prenumeratorów tego newslettera. Wypróbuj Twoje Info.

Przeoczyłeś/aś ciekawy artykuł? Zajrzyj do Archiwum Pressence Newsletter.





PRESSENCE PR NA TWITTERZE

Wiesz, że mamy profil na Twitterze?

Zobacz o czym teraz piszemy. Może do nas dołączysz?


Tweety na temat @pressencepr






Reklama



Twitter Facebook Google+ LinkedIn Pinterest GoldenLine YouTube





Zastrzeżenia prawne


1. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek dostarcza Czytelnikom Pressence Newsletter ogólnych informacji na tematy, które ich interesują. Informacje zawarte w Pressence Newsletter nie stanowią w żadnym przypadku świadczenia usług doradztwa public relations ani jakichkolwiek innych usług.

2. Wszelkie informacje, poglądy, interpretacje, porady i rozwiązania nie są wyczerpujące i nie są przeznaczone do bezwzględnego i bezkrytycznego stosowania w praktyce. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek nie udziela w tym zakresie żadnych gwarancji wyraźnych lub dorozumianych. Korzystanie z treści i mechanizmów udostępnionych w Pressence Newsletter odbywa się na odpowiedzialność Czytelnika.

3. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek dokłada należytych starań, aby prezentowane treści, akty prawne i inne teksty i mechanizmy były zgodne z obowiązującym stanem prawnym. Jednak częste zmiany prawa powodują, że część treści może dotyczyć stanu prawnego z przeszłości. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek zastrzega sobie prawo zmiany danych i informacji umieszczonych w Pressence Newsletter w dowolnym terminie, bez uprzedniego powiadomienia Czytelników.

4. Treść Pressence Newsletter nie stanowi w żadnym przypadku oferty handlowej w rozumieniu art. 66 §1 kodeksu cywilnego oraz innych właściwych przepisów prawnych i jest jedynie zaproszeniem do rozpoczęcia rokowań zgodnie z art. 71 kodeksu cywilnego.

5. Korzystanie z treści Pressence Newsletter wymaga pisemnej zgody Pressence Public Relations i Bogusława Feliszka, poza wyjątkami określonymi w powszechnie obowiązujących przepisach prawa takich jak dozwolony użytek w rozumieniu ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. z 2006 r. nr 90 poz. 631, t. jedn. z późn. zm.).

6. Niektóre z odsyłaczy w Pressence Newsletter łączą z zewnętrznymi serwerami. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek nie ponosi odpowiedzialności za informacje na tych serwerach, w szczególności za ich zgodność z prawdą.

7. Czytelnik Pressence Newsletter przyjmuje do wiadomości i akceptuje fakt, że poczta elektroniczna oraz inne transmisje przechodzące przez Internet mogą być obciążone ingerencją osób trzecich i nie mają charakteru poufnego.

Zastrzeżenia prawne




Jeśli z ciekawością przeczytałeś/aś nasz NEWSLETTER, prześlij go swoim przyjaciołom, współpracownikom i klientom w niezmienionej formie. Będą Ci za to wdzięczni.

Aby ZAPRENUMEROWAĆ Pressence Newsletter odwiedź naszą witrynę WWW i wypełnij zgłoszenie subskrypcyjne.

Aby ODWOŁAĆ PRENUMERATĘ (i nas zasmucić), wyślij proszę na adres: newsletter@pressence.com.pl z informacją KONIEC PRENUMERATY w linii tematu.



Bogusław Feliszek
Facebook
Google+
Pressence Public Relations
pl. Teatralny 10-11/33
45-056 Opole
WWW www.pressence.com.pl
e-mail: biuro@pressence.com.pl
tel. +48 77 441 40 14