Pressence Public Relations Pressence Newsletter Numer 128 / 1 kwietnia 2013
Wydawca: Bogusław Feliszek biuro@pressence.com.pl www.pressence.com.pl


PRESSENCE NEWSLETTER
Pomnażamy Twój kapitał komunikacyjny
© Pressence Public Relations


Liczba prenumeratorów – 663 osoby


Otrzymujesz ten newsletter, ponieważ poprosiłeś/aś o to Pressence Public Relations na stronie internetowej www.pressence.com.pl i zapisałeś/aś się na naszą listę subskrypcyjną.

Przekaż proszę nasz magazyn (e-zine) każdemu z Twoich znajomych, którzy tak jak Ty dbają o swój wizerunek, wiarygodność i dobre imię, pragną więcej sprzedawać produktów lub usług, chcą promować społecznie pożyteczną ideę.

Jeśli ktoś wykorzystał ten adres e-mail bez Twojej zgody, prosimy o kontakt: newsletter@pressence.com.pl.

OCHRONA PRYWATNOŚCI: Pressence Public Relations nie udostępni nikomu Twojego adresu e-mail. Słowo.





MEDIA GAPA – KWIECIEŃ 2013


"Z nikim nie toczymy wojny. Nigdy nie mówiliśmy, że TV Trwam nie ma prawa obecności na multipleksie. To przypisywane nam intencje, żeby wygodniej nas ustawić do bicia." – Jan Dworak, przewodniczący KRRiT. Dziennik Gazeta Prawna, 15.03.2013.

Media Gapa to osoba, która zapomina, że powtarzanie w mediach fałszywych, negatywnych i niesprawiedliwych oskarżeń, komentarzy i spekulacji zwiększa ryzyko wprowadzenia ich do debaty publicznej oraz zmniejsza kontrolę nad tym, co się o niej mówi, jak się ją postrzega i jak to wpływa na jej reputację.





W numerze

  1. PR nie uratuje złego produktu
  2. Jak rozszyfrować reportera śledczego
  3. Odsyłacze są jak obietnice
  4. Strategia medialna krok po kroku
  5. Jak liczby pomagają w prezentacjach i wystąpieniach publicznych
  6. Ćwiczenie zespołowej prezentacji
  7. Czy kryzys online jest groźniejszy od kryzysu tradycyjnego?
  8. Czy można rozwiązać każdy konflikt?
  9. Propozycja tematu czy informacja prasowa
  10. Uśmiechnij się



1. PR nie uratuje złego produktu

Jak trudno być zadowolonym z kogoś innego!
– Jean de La Bruyere

Pusta hala, odrapane ściany, zardzewiałe rury, stare krzesło i krzywy stolik. Tu pracujesz?

Od czasu do czasu każda dobra agencja PR odrzuci ofertę współpracy nie z nadmiaru klientów, ale z powodów etycznych. Dlaczego? Na przykład, nowy klient ma produkt, który – według agencji – nie znajdzie nabywców.

Nie myślę o klientach, którzy mają kłopoty ze sprzedażą swoich wyrobów lub usług z powodu zbyt skromnych nakładów na marketing lub PR. Nie o to chodzi! Mówię o firmach, które oferują nudne, złe i przestarzałe produkty i/lub usługi.

Właśnie tacy klienci często sądzą, że właśnie PR rozwiąże ich problemy jeżeli zainwestują dużo w PR. Wystarczy tylko pomalować ściany, wymienić meble i włożyć kwiaty do wazonów. To błędne myślenie.

PR to wizerunek i reputacja

Jeśli masz produkt, którego nikt nie chce kupować ze względu na niską jakość, przestarzałą technologię lub słabą sieć dystrybucji, dlaczego PR ma coś zmienić? PR tak nie działa.

Public relations zajmuje się zarządzaniem publicznym wizerunkiem (tym jak jesteś postrzegany) i tożsamością (tym jaki jesteś). W PR chodzi o reputację, a ta wynika z tego, co robisz, co mówisz i co inni myślą i mówią o Tobie.

Dobra reputacja to samonapędzające się koło – podnosi oczekiwania wobec produktów i usług, a lepsza jakość produktów i usług poprawia reputację. Jeśli nie masz dobrego produktu, ludzie nie będą go kupować bez względu na to ile razy przeczytają o nim w gazetach.

Nie można naprawić nieudanego modelu biznesowego. Uważasz, że masz nowy pomysł biznesowy na Allegro? Ale już ktoś to zrobił. Myślisz o czymś co ludzie będą bardzo chcieć mieć w domu? Skąd wiesz, że to kupią skoro tego jeszcze nie ma?

Konsumenci nie mogą mieć wątpliwości – muszą mieć pewność, że potrzebują Twego produktu. Jeśli rynek nie jest gotowy na przyjęcie nowego wyrobu, PR też mu nie pomoże.

Chcieć i móc

Pomagam tylko tym klientom, którzy potrzebują PR i wobec których nie mam wątpliwości, że PR może im pomóc. Byłoby nie w porządku gdybym zgodził się na podpisanie umowy wiedząc, że promocja reputacji i wizerunku jest na końcu listy ich potrzeb.

Jestem konsultantem PR i zajmuję się rozwiązywaniem problemów. Ale robię to tylko wtedy kiedy uważam, że PR może naprawdę zwiększyć Twoje przychody.

Jeżeli nie masz do zaoferowania konsumentom atrakcyjnego i nowoczesnego produktu, nie uratuje go żadna suma wydana na PR, reklamę i marketing. Nawet jeśli poświęcisz miliard złotych, to nadal będzie zły produkt. Najdroższy PR nie uratuje złego produktu.

Jak zarządzać problemami

Góra



2. Jak rozszyfrować reportera śledczego

Żeby coś znaleźć, trzeba wiedzieć, czego się szuka.
– Jan Twardowski

W piątek odebrałem telefon od znajomej z prośbą o poradę dla jej klienta. Temat ciekawy i chętnie powiem co doradziłem.

Klient otrzymał e-mail od osoby podającej się za reportera śledczego w prywatnej agencji filmowej.

Dziennikarz pytał jakich metod używa w swojej pracy (klient jest terapeutą uzależnień) i zaznaczył, że jeśli nie otrzyma wyjaśnień, może się spodziewać za kilka tygodni "reportażu" o kulisach jego praktyki.

Nic więcej.

Żadnych informacji, w której stacji telewizyjnej materiał ma się ukazać. Nic o tym jaki to będzie program. Żadnych szczegółów dla kogo pracuje. Nic o tym jakie tezy ma jego reportaż.

Kim naprawdę jest reporter

Znajoma pytała co robić. Wpisała imię i nazwisko dziennikarza do wyszukiwarki Google, ale nic nie znalazła.

Jeśli jest tym za kogo się podaje – dziennikarzem u niezależnego producenta – to raczej nietypowy wynik. Zwykle pojawia się odsyłacz do prywatnego profilu na Facebooku lub strony WWW firmy producenckiej. A tu nic.

Poradziłem, żeby zadała reporterowi kilka konkretnych pytań. Gdyby nie odpowiedział, może zapomnieć o sprawie. Jeśli odpowie, podejmie decyzję na podstawie nowej wiedzy.

Oto 10 pytań jakie należy zadać:

1. Dla jakiego kanału telewizyjnego, programu lub firmy producenckiej pracuje?

2. Jaka jest jego rola – dokumentalista, reporter, redaktor, wydawca?

3. Kto jest producentem lub redaktorem tego programu? To jest osoba, która zleca i nadzoruje pracę nad reportażem.

4. Jak nazywa się program, który interesuje się pracą jej klienta? Jeśli uzyska takie informacje, powinna skontaktować się z redakcją i zapytać czy rzeczywiście taki materiał ma powstać.

5. Kiedy zaplanowana jest premiera programu?

6. Jak długi będzie to program i jaki ma charakter? Czy jest to reportaż, magazyn konsumencki, program rozrywkowy?

7. Czy cały program będzie poświęcony wyłącznie jej klientowi?

8. Jakie będzie główne przesłanie?

9. Jakie tezy pojawią się w programie?

10. Kto jeszcze wystąpi w programie? Czy będą to osoby z tej samej branży, inni "oskarżeni", pacjenci, eksperci?

Kiedy przygotowywałem audycje interwencyjne w radiu i telewizji obowiązywała jasna procedura. Zawsze musiałem zadzwonić z prośbą o wywiad, wysłać list polecony z opisem sprawy i dopiero potem mogłem umówić się na nagranie.

Musiałem jasno przedstawić treść konkretnego zarzutu i dowody, ale nie miałem obowiązku udostępniać nagrań filmowych i dźwiękowych.

Jak postąpić

Kiedy moja znajoma i jej klient dowiedzą się o co chodzi (na przykład, jakie są zarzuty), podejmą decyzję jak postąpić.

Gdyby oskarżenia były poważne i zasadne, odradzałbym milczenie. Taktyka na przeczekanie i "bez komentarza" od razu wzbudzi podejrzenia, że coś jest na rzeczy i warto drążyć temat.

Klient może wydać oświadczenie, ale to też ryzykowny ruch. Autor programu nie ma obowiązku wykorzystać go w całości – może wybrać tylko fragment. Tekst przeczyta lektor, który może – dzięki intonacji i rozkładzie akcentów – zmienić jego wydźwięk.

Może zgodzić się na wywiad. Jeśli jednak – bez szkolenia medialnego – trafi na doświadczonego i agresywnego reportera, może wpaść w jeszcze większe tarapaty.

Jeżeli jednak jest pewny swoich racji, wie co i jak powiedzieć, nie widzę przeszkód. Zawsze jednak doradzę krótką sesję szkoleniową przygotowującą do tego konkretnego wywiadu.

Jeśli Twoja firma lub organizacja spotka się z podobnym problemem, dobrze jest zapytać o poradę ekspertów PR, którzy wiedzą jak działają media i pomogą Ci przedstawić siebie w najlepszym świetle.

Jak opracować plan komunikacji kryzysowej

Góra



3. Odsyłacze są jak obietnice

Nic nie załamuje tak, jak złamana obietnica.
– Kevin Moore

Wyobraź sobie, że przeglądasz nowe wpisy na Twitterze lub komentarze na Facebooku. Zwracasz uwagę na pilną informację o skandalicznej wypowiedzi ważnej publicznej osoby. Z ciekawości klikasz... i przekonujesz się, że ta wypowiedź nie była wcale gorsząca.

Albo klikasz w odsyłacz do firmowej podstrony "O nas" i trafiasz na długi i nudny opis tego, czym zajmuje się firma. Albo wpisujesz w wyszukiwarce Google trzy hasła, klikasz w najlepszy wynik i trafiasz na stronę, która nie ma nic wspólnego z wpisanymi słowami kluczowymi. Albo klikasz na ekranie telefonu komórkowego w odsyłacz "Czytaj więcej..." i widzisz jak zaczyna automatycznie pobierać plik PDF... jakieś 20 MB... bardzo powoli... poważnie uszczuplając Twój miesięczny limit transferu danych.

Doświadczyłeś czegoś podobnego? Też Cię to irytuje?

W każdym przypadku nie chodzi tylko o stracony czas, rozczarowanie wynikiem poszukiwań w Internecie czy pobranie niepotrzebnych danych online. Dużo gorsze jest poczucie bycia oszukanym i wykorzystanym.

Odsyłacz jak słowo honoru

Każdy link nie jest tylko niewinnym kodem HTML czy adresem URL. Odsyłacz to przede wszystkim obietnica: "Jeśli klikniesz tutaj, będziesz miał to i to."

Odsyłacz na Twitterze lub Facebooku jest rozumiany jako obietnica, że znajdziesz tam coś wartościowego – i dlatego dobrze jest się tym podzielić i przeczytać.

Niedotrzymanie tej obietnicy prowadzi do utraty zaufania u czytelników.

Oto 5 sposobów zepsucia sobie reputacji:

1. Rozczarowanie. Link nawigacyjny prowadzi do podstrony "Strona w budowie!"

2. Przykre zaskoczenie. Odsyłacze prowadzą – bez ostrzeżenia – do obszernych plików tekstowych, prezentacji PowerPointa lub dokumentów PDF.

3. Krzykliwa reklama. Zapewnienia, że to, co czytelnik znajdzie po kliknięciu odsyłacza jest o wiele bardziej interesujące, kontrowersyjne, praktyczne i zabawne... niż jest w rzeczywistości.

4. Blokada. Linki do zasobów niedostępnych dla większości czytelników, na przykład płatne treści w gazetach online lub serwisy wymagające rejestracji użytkowników.

5. Oszustwo. Cyniczne kłamstwo o tym, co kryje się pod odsyłaczem.

Wynik? Coraz więcej zdenerwowanych i zawiedzionych użytkowników.

Budowanie reputacji dzięki odsyłaczom

Kiedy ktoś klikając w odsyłacz otrzymuje to, czego oczekiwał, czuje, że jest poważnie traktowany – tak powstaje zaufanie, bez którego trudno wyobrazić sobie tworzenie prawdziwych relacji, będących podstawą komunikacji w mediach społecznościowych.

Oto 5 sposobów budowania zaufania dzięki odsyłaczom:

1. Otwarte drzwi. Unikaj linkowania do treści płatnych lub witryn żądających rejestracji przed udostępnieniem treści.

2. Uczciwe ostrzeżenie. Informuj jeśli odsyłacz prowadzi do treści innych niż strona WWW lub zdjęcie. Podaj w opisie rodzaj pliku i jego wielkość, na przykład Jak Cię widzą, tak Cię piszą – Krótki audyt wizerunku [pdf, 483 KB]

3. Aktywne (działające) odsyłacze. Internet jest żywą siecią – podobno nic w niej nie ginie, ale linki czasem przestają działać. Sprawdzaj od czasu do czasu czy wszystkie odsyłacze na Twojej stronie działają.

4. Szczery podziw. Naprawdę uważasz, że warto udostępnić ten link, bo jest wyjątkowy? Super. Promowanie przeciętnych treści jako wyjątkowych psuje opinię.

5. Należyta staranność. Udostępnianie cudzych treści i odsyłaczy na Twitterze i Facebooku jest dziecinnie proste. Sprawdzaj każdy odsyłacz zanim go przekażesz innym użytkownikom. To, że komuś się wcześniej spodobał nie znaczy, że też zechcesz go udostępnić.

Konkluzja

Dzielenie się odsyłaczami może przynieść wiele korzyści – Tobie i Twoim znajomym. Pamiętaj jednak, że wszystko co udostępniasz online buduje Twoją reputację – lepszą lub gorszą.

Góra






Twitter Facebook Google+ LinkedIn Pinterest GoldenLine YouTube




4. Strategia medialna krok po kroku

W zeszłym tygodniu rozpocząłem pracę z nowym klientem nad strategią medialną i chętnie opowiem jak się do tego zabraliśmy.

Przed przystąpieniem do pracy poprosiłem klienta, żeby przygotował trzy kluczowe komunikaty, które chciałby przekazać opinii publicznej, nowym klientom i dziennikarzom. Te komunikaty przydadzą się kiedy media zwrócą się o wypowiedź.

Poprosiłem o biogramy najważniejszych pracowników, streszczenie historii firmy, rekomendacje klientów i inne materiały, które pozwoliłyby mi lepiej poznać firmę.

Na pierwszym spotkaniu zapytałem dlaczego szukają kontaktu z mediami. Chodziło o zwiększenie sprzedaży, poinformowanie klientów co robią, zainteresowanie firmową imprezą, poprawę reputacji – czy może o wszystko po trochu?

Klient – firma szkoleniowa – chce pokazać się jako solidna i skuteczna marka.

Mocna marka w mediach

Ponieważ z usług klienta korzystają głównie firmy, instytucje i organizacje branżowe, najlepszym sposobem budowania mocnego wizerunku jest zyskanie reputacji wiarygodnego eksperta w swojej specjalności (szkolenia w komunikacji). Chodzi o to, żeby do niego zwracali się w pierwszej kolejności dziennikarze z pytaniami o prezentacje, wystąpienia publiczne, negocjacje i szkolenia medialne.

Kolejnym krokiem było wybranie mediów, z których korzystają jego potencjalni klienci. Na tej liście nie ma tabloidów, czasopism i telewizji. Wybraliśmy specjalistyczne publikacje czytane przez przedstawicieli konkretnych profesji (prawnicy, lekarze, ekonomiści, nauczyciele, inżynierowie, urzędnicy) i dodatki tematyczne w prasie krajowej.

Przeczytaliśmy dokładnie i uważnie publikacje z ostatniego miesiąca pod kątem tematów, które pojawiały się najczęściej i tego jak były prezentowane. Dyskutowaliśmy jakie nasze tematy mogłyby zainteresować te redakcje.

Podobnie sprawdziliśmy treść portali internetowych odwiedzanych przez potencjalnych klientów.

Tematy dla mediów

W przypadku tego klienta trudno o tematy, które mogą zaistnieć jako klasyczne "wiadomości dnia". Zgodziliśmy się, że najbardziej skuteczną metodą budowania reputacji eksperta będzie przygotowanie własnych artykułów do publikacji w wybranych mediach i udzielenie krótkich wypowiedzi w artykułach pisanych przez wpływowych dziennikarzy.

Najpierw jednak reporterzy i redaktorzy w interesujących nas mediach muszą dowiedzieć się o moim kliencie. Dlatego zaczęliśmy pracę nad listą kontaktów medialnych z nazwiskami dziennikarzy, nazwami redakcji, specjalizacją, adresem e-mail i numerem telefonu.

Omówiliśmy także procedurę każdego kontaktu z mediami – kto zatwierdza informacje prasowe lub artykuły przed wysyłką do mediów.

Potem przyszedł czas na "teczkę prasową". Czy mieli wszystkie materiały, o które może poprosić dziennikarz piszący artykuł lub redaktor zamawiający gotowy tekst?

Czy mieli opisaną w punktach historię firmy (główne daty, najważniejsze wydarzenia, przełomowe zmiany), biogramy kluczowych pracowników z aktualnymi zdjęciami, ciekawe studia przypadku i rekomendacje klientów? Uzgodniliśmy plan działania jak zebrać i uporządkować te materiały.

Praca domowa

Klient otrzymał także "pracę domową". Oprócz skompletowania materiałów do teczki prasowej, poprosiłem także o pierwsze działania zmierzające do pozycjonowania siebie jako eksperta.

Pierwszą czynnością jaką wykonuje reporter po kontakcie z kimś kto przedstawia się jako ekspert jest wpisanie jego nazwiska w wyszukiwarce Google. Jeśli na liście wyników nie ma ciekawych materiałów – profesjonalna witryna WWW, artykuły i blogi demonstrujące Twoją wiedzę – nikt nie potraktuje Cię poważnie.

Klient ma firmową stronę WWW, ale za moją namową zamierza komentować artykuły w internetowych wersjach wybranych przez nas mediów oraz zapisać się do grup dyskusyjnych na GoldenLine (których członkami są potencjalni klienci) i publikować tam swoje artykuły i komentarze.

Wszystko to zrobiliśmy w jeden dzień! Następne spotkanie będzie jeszcze ciekawsze.

W przyszłym tygodniu zajmiemy się pomysłami na nowe artykuły, wyborem optymalnego medium i czasu do publikacji oraz opracowaniem gotowej propozycji tematu w formie, której nie odrzuci rozsądnie myślący redaktor.

Jeśli potrzebujesz pomocy w przygotowaniu strategii komunikacji z mediami, prosimy o kontakt. Nasz telefon: 77 441 40 14.

Porady dziennikarzy

Góra



5. Jak liczby pomagają w prezentacjach i wystąpieniach publicznych

W dzieciństwie lubiłem kolorować rysunki. Mama kupowała zeszyt z naszkicowanymi obrazkami i polami oznaczonymi numerami. Każda liczba odpowiadała innemu kolorowi.

Młody "artysta" musiał pokolorować obrazki zgodnie z instrukcjami. Po wypełnieniu kolorami wszystkich pól można było podziwiać gotowe dzieło.

Prelegenci mogą wykorzystać liczby, żeby lepiej przygotować się do prezentacji.

Liczba JEDEN oznacza, że każda prezentacja musi mieć jedno główne przesłanie – coś co można streścić w jednym zdaniu. Bez takiego przesłania publiczność będzie miała kłopot z odpowiedzią na pytanie: "O czym to było?"

Liczba DWA podkreśla potrzebę kontrastu. Kontrapunkt uwypukla różnice i dodaje wystąpieniu dramatyzmu. Sprzedawca porówna swój produkt z tym, co oferuje konkurencja. Ksiądz wyjaśni na kazaniu czym niebo różni się od piekła. Polityk spróbuje przekonać wyborców, że to on zrobi dla nich więcej niż konkurent.

TRZY to liczba dowodów do przedstawienia na poparcie swojego argumentu lub przykładów, które pomogą publiczności zrozumieć jak coś działa. Trójka od wieków fascynuje mówców. Trzej królowie, trzej muszkieterowie, trzy czarownice z Makbeta... Myślimy w kategoriach przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Codziennie jemy trzy główne posiłki. Mówca powinien mieć trzy przykłady lub trzy liczby na wzmocnienie swojej tezy.

Jeśli na sali nie ma więcej niż CZTERECH osób, prelegent na pewno nie musi korzystać z mikrofonu. Technika powinna pomagać, ale nie może zastępować mówcy. Prezentacja dla małej grupy ma inną dynamikę i wymaga innej formy kontaktu.

Liczba PIĘĆ mówi o ostatnich pięciu minutach wystąpienia. To może być najważniejsza część prezentacji wymagająca najmocniejszych dowodów i najbardziej przekonujących argumentów. Publiczność najdłużej pamięta to, co usłyszy na koniec. Ostatnie pięć minut musi rozwiać wszelkie wątpliwości i zachęcić ludzi do działania.

Prezentacja, która zaczyna się po godzinie SZÓSTEJ musi zawierać trochę rozrywki i humoru. Ludzie są zmęczeni po całym dniu pracy i chcą się dobrze czuć. Prelegent nie musi zachowywać się jak komik, ale może opowiedzieć krótki dowcip lub zabawną dykteryjkę.

SIEDEM to liczba dni tygodnia i grzechów głównych. Liczba ta przypomina, że we wszystkim trzeba zachować umiar. Nie należy ubierać się zbyt elegancko lub niedbale, zachowywać zbyt nonszalancko lub poufale i obiecywać zbyt wiele lub za mało – bez względu na dzień tygodnia.

OSIEM to maksymalna liczba powtórzeń tej samej prezentacji. Za dziewiątym razem tekst wystąpienia będzie Cię nudzić tak bardzo, że publiczność pomyśli, że źle się czujesz. Zmieniaj przykłady, wymieniaj anegdoty, przestawiaj kolejność argumentów, szukaj nowych inspiracji, itp.

Liczba DZIEWIĘĆ dotyczy przewidywania i domyślania się co się jeszcze wydarzy. 10 jest po 9, 100 po 99, 1000 po 999... Sztuka prezentacji to także umiejętność budowania napięcia, dawkowania emocji i osiągania celu. Publiczność chce wiedzieć jak zakończy się historia, jakie jest rozwiązanie problemu lub co się jeszcze wydarzy w przyszłości.

DZIESIĘĆ zamyka logicznie ciąg myślowy. Anestezjolog prosi pacjenta, żeby policzył do 10. Udane prezentacje mają logiczne – choć czasem początkowo zaskakujące – zakończenie. Nie ma dobrego wystąpienia bez mocnej konkluzji i/lub skutecznego wezwania do działania.

Jak widać prezentacje i wystąpienia publiczne nie są takie straszne jeśli wiemy jak interpretować liczby :-)

Góra



6. Ćwiczenie zespołowej prezentacji

Coraz częściej współpracuję z zespołami technicznych ekspertów (inżynierowie lub różnego rodzaju programiści), którzy przygotowują ustne prezentacje w przetargach ogłaszanych przez rządowe instytucje. Wartość tych kontraktów sięga od kilkuset tysięcy do kilku milionów złotych – stawka jest wysoka.

W zależności od wartości i złożoności kontraktu, długości prezentacji i liczby slajdów przygotowanie wystąpienia zajmuje od tygodnia do miesiąca. Poznajemy i analizujemy pisemną wersję oferty, wybieramy najmocniejsze punkty, piszemy ustną część wystąpienia, tworzymy slajdy i inne pomoce wizualne.

Przygotowanie to kluczowy element pracy nad prezentacją. Jeśli wiesz co chcesz powiedzieć i dlaczego chcesz to zrobić – najtrudniejszą część zdania masz za sobą. Ale musisz jeszcze to przećwiczyć. Ćwiczenie gotowej prezentacji zajmuje od jednego do trzech dni.

Ćwiczenie prezentacji zaczynamy od ''spaceru wzdłuż ściany''. Oto jak to robimy:

1. Drukuję wszystkie slajdy – jeden slajd na kartce.

2. Przyklejamy slajdy taśmą na ścianie w takiej kolejności jak będą pokazywane w prezentacji. Można je także ułożyć w kolumnach – pięć od góry do dołu i potem kolejną kolumnę.

3. Członkowie zespołu ustawiają się przed pierwszymi slajdami. (Umówmy się, że mamy 100 slajdów w pięciu działach.)

4. Proszę lidera zespołu o jak najkrótsze odpowiedzi na trzy pytania:

a. Czego oczekujemy od komisji przetargowej po zakończeniu prezentacji? (Zwykle słyszę: ''Żeby wybrali naszą ofertę.'')

b. Co członkowie komisji przetargowej muszą wiedzieć i jak się czuć, żeby podjąć taką decyzję?

c. Jak ta prezentacja – jako całość – pozwoli osiągnąć zaplanowany cel? (Ponieważ wszyscy pracowaliśmy nad prezentacją, nikt nie powinien mieć kłopotu z odpowiedzią.)

5. Przechodzimy od jednego działu do następnego – w tym przypadku mamy pięć działów – aż do końca prezentacji. Każda osoba, która będzie prowadzić swoją część prezentacji odpowiada krótko na trzy pytania:

a. Jakie jest główne przesłanie tej części i jaki ma cel?

b. Jak przybliża nas to do osiągnięcia głównego celu?

c. Co członkowie komisji przetargowej powinni wiedzieć i jak się czuć po zakończeniu tej części wystąpienia?

6. Kiedy cały zespół zapamięta cel i przebieg prezentacji na ogólnym poziomie, wracamy do pierwszego slajdu. Osoby odpowiedzialne za slajdy w swoim dziale odpowiadają po kolei na trzy pytania:

a. Jakie jest kluczowe przesłanie tego slajdu?

b. Jaki problem on opisuje?

c. Jak to nas prowadzi do następnego slajdu?

To ostatnie pytanie jest kluczowe.

Nie można automatycznie przechodzić do kolejnego slajdu – przejścia między nimi muszą być płynne, naturalne i logiczne. Tylko wtedy prezentacja jest nie tylko ciekawa, ale także przekonująca.

Konkluzja

Przejście pięciu prelegentów wzdłuż ściany ze stoma slajdami zajmuje od dwóch do czterech godzin. Warto jednak wykonać takie praktyczne ćwiczenie – to znakomita inwestycja.

Góra






Twitter Facebook Google+ LinkedIn Pinterest GoldenLine YouTube




7. Czy kryzys online jest groźniejszy od kryzysu tradycyjnego?

Dyrektor marketingu w firmie ubezpieczeniowej z Warszawy pyta:

Czy kryzys online jest groźniejszy od kryzysu tradycyjnego?

Na naszych szkoleniach medialnych często jestem pytany co wyróżnia "prawdziwy" kryzys online.

Czy to prawda, że problem w mediach społecznościowych staje się prawdziwym kryzysem tylko wtedy kiedy firma odczuwa konkretne straty i grozi jej utrata reputacji? Na przykład afera w zakładach mięsnych Constar, plajta Amber Gold lub katastrofa ekologiczna po eksplozji platformy Deepwater Horizon w Zatoce Meksykańskiej.

Jest w tej argumentacji sporo racji.

Pojawiają się także opinie, że problem online – na przykład krytyka na Facebooku nowej oferty NC+ nie jest technicznie kryzysem w mediach społecznościowych, gdyż nie doprowadził do sparaliżowania działalności firmy.

To nie to samo.

Problem w mediach społecznościowych to jeszcze nie kryzys – pisałem o tym tutaj. Jest też różnica pomiędzy kryzysem tradycyjnym i kryzysem online.

Z tradycyjnymi kryzysami mieliśmy do czynienia przed pojawieniem się Internetu i mediów społecznościowych. Oto trzy przykłady: katastrofa kolejowa w Juliance w 1976, katastrofa lotnicza na Okęciu w 1980, zatonięcie statku "Busko Zdrój" na Morzu Północnym w 1985.

Kryzysy, które zaczynają się i kończą online są inne. Pociągi nie mogą zderzyć się online. Samolot nie może rozbić się online. Statek nie może zatonąć online.

Kryzys w mediach społecznościowych może natomiast zaszkodzić reputacji marki. Konsumenci masowo przedstawiają swoje opinie w Internecie – to może wywołać niepowetowane i konkretne szkody.

Kryzysy tradycyjne i kryzysy online – mimo że trudno je rozdzielić – nie są takie same. Każdy może zaszkodzić firmie w inny sposób i nie można powiedzieć, że jeden z nich jest potencjalnie mniej groźny.

Góra



8. Czy można rozwiązać każdy konflikt?

Kierownik marketingu w firmie spedycyjnej z Katowic pyta:

Czy można rozwiązać każdy konflikt?

Czy można uporać się z każdym zatargiem? Czy można wyjaśnić każde nieporozumienie?

Moja krótka odpowiedź brzmi: Tak.

Kłopot polega na tym, że jest to pytanie niekompletne. Brakuje w nim troski o jakość końcowego efektu rozwiązania konfliktu.

Jak powinno zatem być sformułowane?

Czy można rozwiązać każdy konflikt i podtrzymać relacje?

Po dodaniu kryterium relacji (współpraca zawodowa, prywatna znajomość, przyjaźń) odpowiedź zmienia się z pozytywnej na negatywną.

Wiem, że to smutna wiadomość, może nawet okrutna, ale prawdziwa.

Koszt zmiany zachowania

W zarządzaniu konfliktem kieruję się zasadą, że poróżnione strony muszą porozumieć się co do przyszłych wzajemnych interakcji po zakończeniu kryzysu.

W większości sytuacji racjonalnie myślący ludzi potrafią uzgodnić nowe zasady współpracy na lepszych warunkach, aby utrzymać lub nawet poprawić relacje.

Niestety, czasem koszt porozumienia (i związanych z tym zmian) przekracza wartość jaką jedna ze stron lub obydwie przywiązują do tych relacji. Koszt tego porozumienia mierzony jest finansowym, emocjonalnym i fizycznym wysiłkiem przyjęcia zmiany zachowania.

Kiedy koszt zmiany zachowania przewyższa wartość relacji, dochodzi – czasem błyskawicznie – do zerwania współpracy.

Zerwanie kontaktów jest w jakimś sensie "porozumieniem" co do przyszłych interakcji i dlatego kwalifikuję je jako rozwiązanie (zakończenie) konfliktu.

Na pewno nie jest to szczęśliwe rozwiązanie.

Konkluzja

Czy można rozwiązać każdy konflikt?

Tak.

Czy można rozwiązać każdy konflikt i podtrzymać relacje?

Nie.

PS. Weź to pod uwagę kiedy w sytuacji kryzysowej będziesz rozważać konflikt z mediami.

Góra



9. Propozycja tematu czy informacja prasowa

Właściciel firmy informatycznej z Opola pyta:

Kiedy "sprzedać" dziennikarzowi temat a kiedy wysłać informację prasową?

Obydwa rozwiązania pomagają wypromować temat w mediach, ale czasem bardziej skuteczna jest propozycja tematu i czasem lepiej skorzystać z informacji prasowej.

1. Propozycja tematu

Jeśli masz ciekawy pomysł na artykuł w gazecie lub czasopiśmie (ewentualnie materiał w radio lub telewizji) i chcesz go zaproponować dziennikarzowi na zasadzie wyłączności, lepiej wysłać propozycję tematu.

Najnowszy przykład z naszego szkolenia dotyczy firmy deweloperskiej, która opracowała pionierski model współpracy z klientami dając im wgląd w postęp prac budowlanych na każdym etapie inwestycji.

Każdy zarejestrowany klient otrzymuje dostęp do intranetu, gdzie może poznać wszystkie szczegóły prowadzonej budowy – od wizualizacji projektu po propozycje aranżacji gotowych wnętrz.

Oferując ten temat na wyłączność czołowemu magazynowi budowlanemu firma pokazuje się klientom jako branżowy lider innowacyjnych rozwiązań.

2. Informacja prasowa

Jeśli masz do przekazania mediom ogólną informację o swojej firmie – impreza dla klientów, nowa kampania, nowy produkt, zmiana na kierowniczym stanowisku, wyniki finansowe, reakcja na publikację w mediach – bardziej stosowna będzie informacja prasowa.

Po wysłaniu informacji bądź przygotowany na kontakt z newsroomu z prośbą o podanie szczegółów.

Informacja ma być krótka, rzeczowa i jasna – bez żadnych załączników. Jeśli reporter uzna, że warto zająć się tematem, sam się z Tobą skontaktuje.

Góra



10. Uśmiechnij się

Wiosenne porządki

Dyrektor do sprzątaczki:

– Pani Zosiu gdzie się podział kurz z mojego biurka?

– No starłam... A czemu pan dyrektor pyta?

– Miałem tam zapisane ważne telefony!

Góra



Przeczytaj, oceń i skomentuj najnowsze artykuły na blogach: Media Gapa, Ekspert Medialny, Trener Medialny, Szkolenia medialne, 112 PR, Kryzys Online, Pressentacje i Feliszek PR.

Chcesz samodzielnie napisać swoją informację prasową? Skorzystaj z usługi bezpłatnej tylko dla prenumeratorów tego newslettera. Wypróbuj Twoje Info.

Przeoczyłeś/aś ciekawy artykuł? Zajrzyj do Archiwum Pressence Newsletter.





Reklama



Twitter Facebook Google+ LinkedIn Pinterest GoldenLine YouTube





Zastrzeżenia prawne


1. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek dostarcza Czytelnikom Pressence Newsletter ogólnych informacji na tematy, które ich interesują. Informacje zawarte w Pressence Newsletter nie stanowią w żadnym przypadku świadczenia usług doradztwa public relations ani jakichkolwiek innych usług.

2. Wszelkie informacje, poglądy, interpretacje, porady i rozwiązania nie są wyczerpujące i nie są przeznaczone do bezwzględnego i bezkrytycznego stosowania w praktyce. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek nie udziela w tym zakresie żadnych gwarancji wyraźnych lub dorozumianych. Korzystanie z treści i mechanizmów udostępnionych w Pressence Newsletter odbywa się na odpowiedzialność Czytelnika.

3. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek dokłada należytych starań, aby prezentowane treści, akty prawne i inne teksty i mechanizmy były zgodne z obowiązującym stanem prawnym. Jednak częste zmiany prawa powodują, że część treści może dotyczyć stanu prawnego z przeszłości. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek zastrzega sobie prawo zmiany danych i informacji umieszczonych w Pressence Newsletter w dowolnym terminie, bez uprzedniego powiadomienia Czytelników.

4. Treść Pressence Newsletter nie stanowi w żadnym przypadku oferty handlowej w rozumieniu art. 66 §1 kodeksu cywilnego oraz innych właściwych przepisów prawnych i jest jedynie zaproszeniem do rozpoczęcia rokowań zgodnie z art. 71 kodeksu cywilnego.

5. Korzystanie z treści Pressence Newsletter wymaga pisemnej zgody Pressence Public Relations i Bogusława Feliszka, poza wyjątkami określonymi w powszechnie obowiązujących przepisach prawa takich jak dozwolony użytek w rozumieniu ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. z 2006 r. nr 90 poz. 631, t. jedn. z późn. zm.).

6. Niektóre z odsyłaczy w Pressence Newsletter łączą z zewnętrznymi serwerami. Pressence Public Relations i Bogusław Feliszek nie ponosi odpowiedzialności za informacje na tych serwerach, w szczególności za ich zgodność z prawdą.

7. Czytelnik Pressence Newsletter przyjmuje do wiadomości i akceptuje fakt, że poczta elektroniczna oraz inne transmisje przechodzące przez Internet mogą być obciążone ingerencją osób trzecich i nie mają charakteru poufnego.

Zastrzeżenia prawne




Jeśli z ciekawością przeczytałeś/aś nasz NEWSLETTER, prześlij go swoim przyjaciołom, współpracownikom i klientom w niezmienionej formie. Będą Ci za to wdzięczni.

Aby ZAPRENUMEROWAĆ Pressence Newsletter odwiedź naszą witrynę WWW i wypełnij zgłoszenie subskrypcyjne.

Aby ODWOŁAĆ PRENUMERATĘ (i mnie zasmucić) wyślij proszę na adres: newsletter@pressence.com.pl z informacją KONIEC PRENUMERATY w linii tematu.



Bogusław Feliszek
Facebook
Google+
Pressence Public Relations
pl. Teatralny 10-11/33
45-056 Opole
WWW www.pressence.com.pl
e-mail: biuro@pressence.com.pl
tel. +48 77 441 40 14